Dawno temu, kiedy nie obowiązywała poprawność polityczna, młodzież płci męskiej (wtedy jednej z dwóch) pochłaniała serię książek Karola Maya o bohaterskim czerwonoskórym wodzu Winnetou i jego białym przyjacielu Old Shatterhandzie. Opowiadano sobie również dowcipy związane z tymi bohaterami, jak to siedzą oni w wigwamie w towarzystwie innych Indian, paląc przy ognisku fajkę pokoju i kiedy jeden z Indian wychodzi z wigwamu, nagle słychać huk, wraca on z guzem na czole i w milczeniu zasiada znowu przy ognisku. Następnie wychodzi Winnetou, słychać huk i także on wraca z guzem na czole i dołącza w milczeniu do grona towarzyszy. Wreszcie wychodzi Old Shatterhand i kiedy także on pojawia z guzem, Winnnetou przerywa milczenie i stwierdza: widzę, że mój biały brat też nadepnął na te grabie. Jaki morał wynika z tej opowieści, tłumaczyć chyba nie muszę.
Ostatnie dni i początek kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej to kilka takich niefortunnych zderzeń z grabiami, które czasami na własne życzenie stawiają członkowie tej największej opozycyjnej partii przed swoim wigwamem.
Grabie nr 1: Manfred Weber
Na grabie wpadł przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, Manfred Weber (n. b. nabijając guza nie tylko sobie, ale także PO i Tuskowi) który jakiś czas temu zastąpił odwołanego w dość zaskakująco nagłym trybie z tego stanowiska Donalda Tuska, czyli de facto europejski szef naszego lidera opozycji. Chęć niesienia bratniej pomocy nieradzącemu sobie Tuskowi (taka chyba jest ocena kolegów z EPL )z zadaniem odbicia Polski z rąk „nacjonalistycznej” władzy, stojącej na przeszkodzie podporządkowania Polski interesom europejskich eurokratów, pilnujących by ich mocodawcy przeprowadzili bez oporów jakiegoś tam wschodniego kraiku, roszczącego sobie takie same prawa w Unii jak ci najwięksi, „reformę” UE jest przeogromna. Dotychczasowa strategia, mająca na celu „zagłodzenie” naszego kraju, wykorzystywanie europejskich instytucji (TSUE i KE) do dyscyplinowania karami pieniężnymi i kolejnymi rezolucjami, mającymi zohydzić Polskę w oczach światłych Europejczyków okazuje się być mało skuteczna, co doprowadza rządzących w Brukseli (nie jest to równoznaczne z belgijskim rządem) do desperackich kroków i bezsilnej wściekłości, owocującej groźbami i butnymi zapowiedziami zrobienia porządku przy pomocy krajowej delegatury EPL w postaci Platformy Obywatelskiej i jej przewodniczącego.
Kiedy groźby zapory ogniowej, jaką chciał wznosić Manfred Weber, ogłaszając to w czerwcu i deklarując „jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce” nie przyniosły oczekiwanego skutku i wywołały jedynie falę niepochlebnych komentarzy nie tylko wśród polityków rządzącej koalicji, ale także wielu Polaków, mogło się wydawać, że Manfred Weber drugi raz nie wejdzie na te grabie, bo zostanie ostrzeżony przez swojego polskiego przyjaciela z EPL, że wywołuje to wśród jego rodaków, nawet tych patrzących krzywym okiem na ekipę Jarosława Kaczyńskiego, bardzo negatywne odczucia i może szkodzić największej opozycyjnej partii. Manfred Weber jednak drugi raz wszedł na grabie, zapowiadając kilka dni temu, że PiS będzie zwalczany, bo jest przeciwnikiem, atakującym państwo prawa i media, a nie demokratycznym partnerem. Tym razem cios grabiami był dość mocny, bo nie tylko polscy politycy i opinia publiczna zareagowali jeszcze bardziej stanowczo niż poprzednio, ale Weber obok tego polskiego guza nabił sobie jeszcze niemieckiego, bo tamtejsze media jednoznacznie oceniły, że Weber swoją wypowiedzią zaszkodził opozycji, pomógł PiS w kampanii wyborczej i pogorszył stosunki dwustronne.
Grabie nr 2: Pedro Lopez de Pablo
Rzecznik prasowy EPL, Pedro Lopez de Pablo, postanowił odpowiedzieć na zaproszenie premiera Morawieckiego do debaty, wystosowane do Webera po jego skandalicznej wypowiedzi i postawił przed wigwamem PO grabie, które nabiły potężnego guza Tuskowi i PO. Otóż oświadczył, że partnerem w takiej debacie dla polskiego premiera powinien być „reprezentant Europejskiej Partii Ludowej w Polsce, którym jest pan Donald Tusk.”. Rzecznik jest od tego, żeby mówił w imieniu szefa, kiedy on sam nie chce się zniżać do odpowiedzi na pytania albo jest to dla niego niezręczne i niewygodne, ale także, niestety, by w pewnych sytuacjach unikać odpowiedzi. Taktyka przemilczania bywa czasami bardziej skuteczna, niż palnięcie jakiegoś głupstwa, obracającego się w efekcie przeciwko sojusznikowi szefa.
Grabie nr 3: Borys Budka
Tu jest sprawa jasna. Sam wystawił te grabie i sam oberwał. Borys Budka na początek oficjalnej kampanii wyborczej błysnąć chciał talentem poetyckim i rzucił w stronę przypadkowych widzów na warszawskiej Patelni (placyk przed stacją metra Centrum) rymowanką na poziomie przedszkolaka z grupy Muchomorków : „Października 15 pogonimy Kaczyńskiego”. No cóż, zapomniał że w tym procederze ma znacznie większe doświadczenie niż prezes PiS. W końcu to Budkę bezpardonowo i bez cienia litości pogonił Tusk ze stanowiska przewodniczącego Platformy Obywatelskiej po swoim powrocie do polskiej polityki.
Grabie nr 4: Kinga Gajewska
Ostatni występ na wiecu Donalda Tuska (proszę się nie cieszyć, nie ostatni w ogóle) w Legionowie poprzedził suport w wykonaniu posłanki PO, Kingi Gajewskiej, która co prawda nie zaśpiewała, ale za to pokusiła się o liryczno-polityczne wystąpienie, po którym aż chciałoby się zakrzyczeć „autor, autor”, choć należy podejrzewać, iż pani Gajewska nie sięgnęła po jakiś fragment klasyki, tylko sama to wymyśliła:
„Ludzie są jak wiatr. Jedni przelatują przez życie i nic po nich nie zostaje. Drudzy dmą jak wichry, jak huragan, co te drzewa powala. Ale są tacy, co wieją w sam raz, tak żeby wszystko na czas mogło kwitnąć i owocować. Po tych ludziach zostanie piękno naszego świata, a my 15 października będziemy zbierali te owoce. Przed nami też ten, który wieje idealnie: Donald Tusk”.
Słownik Języka Polskiego podaje wiele znaczeń słowa „wiać”, zatem byłoby szyderczą złośliwością kojarzyć je natychmiast z potocznym znaczeniem „szybko uciekać”. Ale wizja idealnie wiejącego Donalda Tuska w kontekście jego rejterady do Brukseli na rok przed przegranymi przez PO wyborami nieodparcie się nasuwa jako pierwsze skojarzenie.
Gdyby jednak pani Gajewska zechciała sięgnąć do klasyki i coś z tymi wianiem zacytować, poradziłabym fragment „Ballady o trzęsących się portkach” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Proszę sobie wyobrazić panią Gajewską, jak stoi na tej scenie i recytuje: „Gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom, rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom”.
I wtedy wchodzi On. Cały na biało, z wielkimi białymi skrzydłami. I zgromadzeni bez wyjaśnień wiedzą od razu, komu trzęsą się portki.
Dwie puenty dowcipu o Winnetou
Dowcip o Winnetou ma także inną wersję zakończenia. Old Shatterhand wchodzi do wigwamu z nabitym na czole guzem i pyta wściekły: Kto postawił te przeklęte grabie przed wigwamem? Nie dość, że to wersja rasistowska, to jeszcze do tego wynika z niej zupełnie inny morał. Każdy może nadziać się na grabie, ale dociekanie, skąd się tam wzięły, niektórych przerasta.
Aleksandra Jakubowska
- 08/09/2023 16:01 - Posterunek Straszyn: Ani krzty zdrowego rozsądku, ani krzty honoru, ani krztyny wstydu
- 07/09/2023 07:20 - Akapit wydawcy: Polski "interes własności" - liberałowie upupieni
- 07/09/2023 07:16 - Na półmetku
- 31/08/2023 16:32 - Akapit wydawcy: Reparacje dla Gdańska
- 19/08/2023 12:16 - Posterunek Straszyn: Nowe twarze w drużynie Donalda Tuska
- 16/08/2023 18:53 - Nadzieja szła z Gdańska
- 10/08/2023 18:03 - Akapit wydawcy: Weber - Drang nach Osten
- 10/08/2023 18:00 - Posterunek Straszyn: Halerz i grosz w Gdańsku
- 10/08/2023 08:23 - Komu „mięknie rura”, czyli król Europy na skraju załamania nerwowego
- 06/08/2023 13:15 - Akapit wydawcy: Medale za słowa nasze...