Zginęło ich w Afganistanie więcej niż na Westerplatte.
Polscy żołnierze. Nie bronią skrawka Polski nad Bałtykiem. Giną przez polityczną fanaberię. Giną nie wiadomo po co. Poprawiają samopoczucie w Nowym Jorku, Londynie, Paryżu. Oraz w Warszawie. Dzieci Komorowskiego, Tuska, Marcinkiewicza, Kwaśniewskiego, Sikorskiego i Klicha nie muszą wydobywać się z biedy wystawiając życie na sprzedaż. Za tysiąc dolarów plus zadośćuczynienie.
Można powiedzieć - żołnierze. Giną zawodowo. Podpisują umowy, w których akceptują śmierć lub kalectwo. Podpisują umowy o jedyną pracę, którą może im zaoferować polskie państwo. To są dzieci polskiej biedy, polskiej prowincji, którą Donald Tusk i każdy inny smutas z rządu odwiedza autobusem, żeby tych porzuconych przez państwo nieszczęśników otumanić - a otumanionych wysłać do Afganistanu
Po co? Z Iraku II RP nie przywiozła ani litra ropy, ani kontraktu na cokolwiek poza robotą dla Marka Belki, komunisty, który na starość odkrył siłę prywatnego dolara. To znacząca odmiana do lat wcześniejszych gdy Belka, Kwaśniewski i Cimoszewicz służyli w PZPR, bo wtedy tysiące lekarzy, pielęgniarek i całe zastępy inżynierów od dróg wiadrami przywoziło gotówkę do kraju. Nie burząc Iraku, który, jak się okazało, nie miał broni masowego rażenia, która ulęgła się w głowie Colina Powella i jego świeżo nawróconych na amerykańską wiarę postkomunistycznych sojuszników.
Co my do cholery robimy jeszcze w Afganistanie? Czekamy na talerz zupy w przedpokoju u Obamy? Dlaczego milczy lewica, która łapy ma w tej krwi utytłane.
Jaki interes ma III RP, która nie robi sobie nic z konstytucyjnych zobowiązań wobec obywateli, w delegowaniu mundurowych na amerykańską wojnę? Zamiast kupować ten złom do mordowania innych ludzi z ziemi i powietrza, zamiast gnębić ludzi innych przekonań, kultury i obyczaju w ich własnych domach na ich własnej ziem - panowie Tusk i Komorowski, następcy wcześniejszych kozaków w gabinetach władzy, niech rozwiążą sprawnie choć jeden problem na swojej ziemi. Niech sprawią, że chory idzie do lekarza, dziecko uczy się i studiuje w systemie bezpłatnej oświaty, ludzi bez pracy nie upycha się w kontenerach, biedakom zaś pozostają nie tylko gesty bogatych filantropów.
Polscy żołnierze bez żadnego sensu i pożytku - poza lichym żołdem - są w Afganistanie wojskiem okupacyjnym. Są jak wojska III Rzeszy w Polsce, które mordowały "polnische Banditen". Ci "rebelianci", jak mówi polska propaganda oficjalna, to patrioci, którzy wysadzają transportery jak "polnische Banditen" pociągi Reichsbahnu. Kiedy giną bezdurno, rząd polski wzywa na pomoc polską prokuraturę. To jakaś groteska, podłe alibi dla zgłuszenia wątpliwości gawiedzi.
Ani Tusk, ani Komorowski, ani Kwaśniewski nie byli na wojnie, nie byli nawet w wojsku, chyba że u majora Kopytka w studium wojskowym UG. Czyli w kabarecie. Udają żołnierzy przez kilka godzin w śmiesznych przebraniach. Żeby strach im tyłków nie ścisnął, chronią ich wszyscy, których III RP na tę awanturę wysłała. Zanim stamtąd wrócą jak niezwyciężona armia radziecka, niech wyślą tam Kasię, Michała, Olę.
Kurcze to dopiero będzie ustawka dla prasy jak wrócą w lodówkach.
Wesołych świat, panowie.
Marek Formela
- 12/01/2012 15:27 - Albertowicz: Prawdziwe Gwiazdy i piłkarze
- 05/01/2012 21:46 - Potulski: O religii w szkole
- 04/01/2012 16:24 - Górski: Rząd wyleczy się sam?
- 04/01/2012 16:21 - Albertowicz: Protesty kibiców mają jakiś sens?
- 22/12/2011 21:53 - Pauli: Świąteczna wolność od znanego
- 21/12/2011 18:03 - Albertowicz: Z tego małżeństwa dzieci nie będzie
- 18/12/2011 11:21 - Kanczak: Janas i Lechia, czyli małżeństwo z rozsądku
- 18/12/2011 09:12 - Potulski: Wojna o szkoły
- 17/12/2011 11:15 - Albertowicz: Różne wizje
- 11/12/2011 12:13 - Górski: Stan wojenny po 30 latach - Noc generałów