Z Jarosławem Biereckim, kandydatem do Sejmiku Województwa Pomorskiego, numer 1 na liście PiS w okręgu gdyńskim, rekomendowanym przez Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego rozmawia Artur S. Górski
- Pozazdrościł pan bratu, senatorowi Grzegorzowi Biereckiemu, który wszedł do polityki, by wspierać partię Jarosława Kaczyńskiego?
Jarosław Bierecki: Postanowiłem zaangażować się w politykę, ponieważ widzę szanse na dobre zmiany w naszej małej Ojczyźnie. Chciałbym, żeby Pomorze stało się silnym ośrodkiem gospodarczym, miejscem wolnym od patologii na styku biznes-polityka, by udało odbudować się etos prawdziwej samorządności i uczciwości w życiu publicznym. Chcę wesprzeć kolegów i przyjaciół z PiS, bo to partia, która jako jedyna daje realną szansę na zmianę. Grzegorz odwodził mnie od decyzji o kandydowaniu. On już wie, jak trudna to służba, z jak wielkimi obciążeniami się wiąże. Nie ukrywam, że bardzo długo z nim o tym rozmawiałem. Po wczesnej śmierci naszego Taty połączyła nas z Grzegorzem szczególna, braterska więź. Musieliśmy się wspierać, pomagać sobie w rozmaitych sytuacjach. Tak jest do dzisiaj.
- Otwierając listę PiS w okręgu gdyńsko-sopocko-wejherowsko-puckim, w którym dominuje PO, ma pan receptę na przełamanie tej dominacji, skoro pod skrzydła „partii władzy” chronią się też tamtejsi samorządowcy, za wyjątkiem oczywiście Gdyni?
Jarosław Bierecki: Platforma posiada mocną pozycję w naszym regionie, ale opinia o całkowitej dominacji wydaje mi się przesadzona. Jesteśmy wszyscy zmęczeni nieudolnymi rządami PO i to z pewnością odbije się na wyniku wyborczym partii władzy. Receptą na sukces w wyborach samorządowych jest dobry program - a taki ma dzisiaj tylko Prawo i Sprawiedliwość - ale przede wszystkim uparte mówienie prawdy o istocie rządów PO. A prawda jest taka, że Platformę interesuje tylko utrzymanie władzy. Donald Tusk, uciekający przed problemami na świetnie płatną, choć niewiele znaczącą posadę w Brukseli czy groteskowa Ewa Kopacz nadają ton ekipie, w której gdzieś na końcu łańcucha pokarmowego są platformerscy samorządowcy. Na Pomorzu prawdziwa twarz Platformy to Paweł Adamowicz, który, jak wiemy, ma i dużo mieszkań i problemy z CBA. Mieszkańcy Pomorza zasługują na sprawny, uczciwy samorząd. Platforma i jej sojusznicy takiego samorządu nie gwarantują. To jest w istocie partia antysamorządowa. Rację ma Jarosław Kaczyński, gdy mówi, że klika to nie samorząd.
- Czy województwo pomorskie wykorzystuje swoją szansę, jaką jest położenie nad morzem?
Jarosław Bierecki: Zdecydowanie nie. Władze województwa przyklaskują polityce rządu, a ta polityka jest zabójcza dla gospodarki morskiej, doprowadziła do odwrócenia się Polski od morza. Zamiast dużej i skutecznie konkurującej na światowych rynkach Stoczni Gdańskiej, mamy propagandę w postaci Europejskiego Centrum Solidarności. Katarski inwestor, który miał uratować stocznie w Gdyni i Szczecinie istniał tylko w programach prorządowych telewizji. Boli mnie również brak szacunku i wsparcia dla naszych rybaków, np. w kwestii limitów połowowych. Turystyka to nie wszystko, zwłaszcza, że sezon trwa góra trzy miesiące. By w pełni korzystać z nadmorskiego położenia trzeba mieć przemysł, gospodarkę morską. Rolą władz województwa jest upominać się o to w Warszawie.
- Czy zdrowy jest podział na dominującą, nadająca ton metropolię i prowincję?
Jarosław Bierecki: Nasz region powinien rozwijać się w sposób zrównoważony. Aglomeracja trójmiejska jest jego naturalnym centrum, ale mniejsze miejscowości muszą być traktowane w sposób partnerski i poważny. Każdy powinien mieć szansę na godne życie i rozwój, niezależnie od miejsca, gdzie mieszka. Będę mocno przeciwstawiał się tendencji do „zwijania państwa” by powstrzymać szereg niedobrych procesów, które widzimy poza Trójmiastem. Mam na myśli zapóźnienie komunikacyjne, likwidacje szkół, przychodni, placówek pocztowych czy posterunków policji.
- Na czym zatem powinna zasadzać się polityka regionalna?
Jarosław Bierecki: W województwie pomorskim, w mieszkających tu ludziach, tkwi ogromny potencjał - szczególnie potencjał gospodarczy. Trójmiasto i tzw. Małe Trójmiasto, to regiony, które mogą i powinny rozwijać się wielotorowo. Od wykorzystania zasobów naturalnych, przez odbudowę wielkiego przemysłu, po wsparcie pełnych inicjatywy lokalnych przedsiębiorców. Dobrze zarządzane Pomorze jest w stanie osiągnąć sukces, o którym będzie głośno. Musimy zacząć pracować rzetelnie i sumiennie, wykorzystując szanse. Zacznijmy wreszcie sięgać po to, co jest w zasięgu ręki. Jest niestety łańcuch problemów - od zniszczonego przemysłu stoczniowego, przez zaprzepaszczoną szansę budowy gazoportu, po ryzyko utraty zysków z przemysłu łupkowego.
- Czy będzie pan wspierał komercjalizację ochrony zdrowia i przekształcenia szpitali w spółki prawa handlowego?
Jarosław Bierecki: Oczywiście, że nie. Nie można dopuścić, by zdrowie Polaków stało się przedmiotem gry rynkowej. Dostęp do usług medycznych musi być powszechny. Publiczna służba zdrowia jest podstawą, a prywatne szpitale czy przychodnie mogą być tylko jej uzupełnieniem. Dlatego boli mnie, że złe pomysły prywatyzacji szpitali, czyli uwłaszczania się na majątku narodowym wypracowanym przez wszystkich, znajdują tak wielu zwolenników wśród przedstawicieli obecnych władz województwa.
- Zjawisko bezrobocia wśród młodych występuje w Polsce na niespotykaną dotąd skalę. Czy ma pan plan prowadzenia efektywnej polityka tworzenia nowych miejsc pracy i ograniczenia bezrobocia wśród osób młodych?
Jarosław Bierecki: Bezrobocie wśród ludzi młodych jest jedną z najpoważniejszych bolączek naszego kraju. Jego skala jest skandalicznie wysoka i musimy zatroszczyć się o zmianę tej sytuacji. Od lat pracuję na rzecz takiej właśnie zmiany. Od lat staram się, aby zarządzane przeze mnie instytucje dawały szansę młodym talentom. Poznałem metody zachęcenia pracodawców do zatrudniania tych, którzy dopiero zaczynają swoją karierę i będę je wdrażał.
- Czy ma pan też pomysł na system pomocy dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji materialnej np. nie mają pracy, popadły w zadłużenie?
Jarosław Bierecki: Jestem menedżerem od lat związanym z instytucjami, których celem działania jest pomoc bliźnim będącym w potrzebie. Nie mogę i nie chcę przechodzić obojętnie wobec żadnego ludzkiego problemu. Mam też wrażenie, że mój charakter po prostu nakazuje wyciągnąć pomocną dłoń w kierunku każdego, kto znalazł się w kłopotach.
- W potrzebie nie są na pewno nasi włodarze. Pojawił się nawet nowy zawód: wójt, marszałek, prezydent miasta. Są samorządowcy, którzy mają ponad 24-letnie samorządowe dossier, a zaczynali jako naczelnicy miast i gmin, jak np. marszałek województwa Mieczysław Struk (PO), który u schyłku PRL był naczelnikiem Jastarni. Czy opowiada się pan za ograniczeniem sprawowania władzy do dwóch kadencji?
Jarosław Bierecki: Zasada kadencyjności obowiązuje na najwyższych szczeblach władzy. Nie widzę przeciwwskazań do wprowadzenia tej reguły także na poziomie samorządów. Zbyt długie rządy jednej osoby zazwyczaj prowadzą do patologii. Choć oczywiście zupełnie inaczej możemy ocenić cztery kadencje Pawła Adamowicza w Gdańsku i cztery kadencje prezydenta Wojciecha Szczurka w mojej ukochanej Gdyni.
- 07/10/2014 15:57 - Stocznia Nauta obchodzi urodziny!
- 06/10/2014 13:36 - Jubileuszowa inauguracja roku akademickiego na PG
- 05/10/2014 19:27 - Zmarła Anna Przybylska
- 03/10/2014 15:47 - Prof. Ceynowa: Znudziło mi się czekanie na spełnienie obietnic władzy
- 02/10/2014 20:10 - Kontrkandydaci Adamowicza komentują jego szkolenie w USA
- 01/10/2014 14:52 - Poseł pyta – prokurator odpowiada
- 01/10/2014 14:48 - Expose premier Kopacz, czy może premiera już po wyborach 2015 roku?
- 30/09/2014 16:59 - Budynek po szpitalu przy Kieturakisa niszczeje, a kupca nie widać
- 30/09/2014 16:55 - Stoczniowy mur runął
- 29/09/2014 17:18 - Nagroda Lecha Wałęsy dla Euromajdanu