Z Andrzejem Gwiazdą, działaczem WZZ „Wybrzeża”, negocjatorem Porozumień sierpniowych, kandydatem PiS do Senatu w okręgu gdańskim rozmawia Artur S. Górski
- Walczy pan o uznanie wyborców i o miejsce w Senacie z poparciem Prawa i Sprawiedliwości. Czy jednym z argumentów za takim wyborem był wzgląd na pamięć Lecha Kaczyńskiego, który odznaczył w 2006 roku pana i Annę Walentynowicz Orderem Orła Białego, przywracając wam niejako miejsce w gronie osób zasłużonych na drodze do wolności?
Andrzej Gwiazda: Gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości co do czystości intencji oraz uczciwości śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na różnych etapach jego życia nie przyjąłbym Orderu. Lech Kaczyński był nam bardzo pomocny od czasów Wolnych Związków Zawodowych. Jego wykłady z prawa pracy uczyły robotników, jak radzić sobie w państwie, które tylko z nazwy było państwem robotników i chłopów.
- Jednak w ubiegłym roku podczas rocznicowego sporu wokół Sierpnia 1980 roku pojawiły się głosy prominentnych dzisiaj polityków umniejszające rolę Lecha Kaczyńskiego w doprowadzeniu do strajku i w przebiegu Sierpnia'80. Padły zarzuty, że Lech Kaczyński uczył robotników prawa socjalistycznego, zamiast to prawo obalać...
Andrzej Gwiazda: Nie wystarcza czasu by prostować te kłamstwa, które wypowiadają ludzie, których z nami wówczas nie było, lub którzy realizują swoje osobiste plany i chcą budować swoją pozycję na umniejszaniu innych. Czy Lech Kaczyński miał nas uczyć amerykańskiego prawa? Dla nas przecież to byłoby nieprzydatne. Na jego wykładach uczyliśmy się, jak czytać i jak rozumieć wówczas obowiązujące prawo. W wykładach uczestniczyło kilka osób. Powyżej sześciu uczestników to byłoby już niebezpieczne. Jak silne było to oddziaływanie okazało się w 1980 roku. To pokazało, jak silne były oddziaływania Wolnych Związków Zawodowych. Przecież nieliczne WZZ „Wybrzeża” poderwały do strajku tysiące robotników.
- Jak sobie radziliście w latach 70. z funduszami?
Andrzej Gwiazda: WZZ były finansowane wyłącznie przez składki. Angażowaliśmy tylko nasze fundusze. Do dzisiaj przecież wielu z nas nie szuka w polityce szans na zarabianie pieniędzy. Byliśmy biedni. Tym różniliśmy się od opozycji warszawskiej.
- Rywalizacja o miejsce w Senacie z marszałkiem Bogdanem Borusewiczem to będzie puenta sporu o dwie wizje opozycyjności, dwie drogi po 1989 roku i odmienne spojrzenie na „Solidarność” ludzi tego samego niegdyś obozu?
Andrzej Gwiazda: Każde publiczne działanie w pewnym sensie tworzy historię. Nie mam pewności, że byliśmy z Bogdanem Borusewiczem po tej samej stronie. Siedząc w więzieniu, pod celą, od kolegów z KSS KOR dowiedziałem się, że był blokowany dopływ do WZZ publikacji wydawanych poza zasięgiem cenzury przez „NOW-ą”. Z KSS KOR był Bogdan Borusewicz i według ich relacji to on wstrzymywał dopływ tych druków. Musieliśmy więc nabywać je własnym sumptem. Po latach Anna Walentynowicz zadała obecnemu marszałkowi Senatu szereg pytań, na które nie doczekała się odpowiedzi.
- Wasze wyborcze starcie to jednak stracie dwóch spojrzeń na najnowszą historię i dwóch dróg ludzi opozycji, z których jeden jest dzisiaj marszałkiem Senatu, a drugi został odsunięty w cień...
Andrzej Gwiazda: Nie zostałem odsunięty w cień. Ponownie zarejestrowana „Solidarność” posłużyła do rozpostarcia parasola ochronnego nad rządem Tadeusza Mazowieckiego, utworzonego po tym, jak komuna postanowiła przeprowadzić plan pierestrojki w Polsce. Nie mogłem wpisać się w „plan Balcerowicza”, w przekonywanie propagandą, że nie am alternatywy. W imię „Solidarności” wzięto odpowiedzialność za rządzenie. Był to element przekonywania społeczeństwu, że państwo jest nowe i w pełni demokratyczne.
- Na prezydenta wybrano w 1989 roku generała Jaruzelskiego...
Andrzej Gwiazda: I nie ujawniono agentury. Spowodowało to poczucie solidarności życiorysów, zatajenia ciemnych wątków biografii, w konsekwencji narodziny mafii, opartej o dane zależności.
- Nic dziwnego, że tak potoczyły się losy tego ruchu. W „Solidarności” były przecież różne opcje, ludzie o bardzo różnych poglądach. To był ruch społeczny...
Andrzej Gwiazda: Solidarność była związkiem zawodowym. W nazwie miała NSZZ. To pod naciskiem ideologii neoliberalnej „Solidarność” została określona jako ruch społeczny. „Solidarność” 1980-1981 wzięła pod ochronę wszelkie niezależne instytucje. Broniliśmy tych instytucji i wolności słowa, aż do groźby strajku generalnego w przypadku ich szykanowania. Zatem możemy mówić o ruchu społecznym przy NSZZ „Solidarność”, a nie o „Solidarności” jako ruchu społecznym.
- Jak potoczy się dalej kampania wyborcza i jaka w niej będzie rola „Solidarności”?
Andrzej Gwiazda: Związek po 1990 roku poparł te zmiany, które doprowadziły do umów śmieciowych, do nie respektowania prawa pracy, do ubożenia społeczeństwa. I związek odbił się od ściany. Kryzys jest potwierdzony. Nie da się dłużej tego ukrywać. Cztery lata rządów PO i PSL okazały się porażką. Platforma Obywatelska weryfikuje swoją strategię wyborczą i wycofuje agresję wobec PiS. Nie będzie ostrego ataku na PiS. Ludzie PO, kierując się badaniami opinii, zorientowali się, że ta metoda już jest nieskuteczna i może wzbudzić, słuszne zresztą przekonanie, że oprócz straszenia PiS i atakowania opozycji partia rządząca nie ma nic więcej do zaoferowania.
- 15/09/2011 15:34 - Oktoberfest w Brovarni Gdańsk
- 14/09/2011 12:24 - Jaworski: Prezydencki minister broni satanisty „Nergala”
- 14/09/2011 09:12 - Rolki i rower - wojna i pokój
- 14/09/2011 08:53 - Miller: Gardzę zmieniającymi partie
- 13/09/2011 16:40 - Wielka zbiórka elektroodpadów w Gdyni i Rumii
- 13/09/2011 11:39 - Kwaśniewski przyjechał wesprzeć Millera
- 13/09/2011 09:16 - Student nie na swoim, czyli w poszukiwaniu wolnej kwatery
- 12/09/2011 16:41 - Przyczyną pożaru w zajezdni było podpalenie
- 12/09/2011 12:55 - Astronomia 400 lat po Heweliuszu
- 12/09/2011 12:46 - Czarnecki kontra Wałęsa – sądowy spór o polityczne zaangażowanie