Przez godzinę Lechia grała z przewagą jednego zawodnika. Mimo tego nie potrafiła przez cały ten czas strzelić bramki. Gdańszczan, jeszcze przed przerwą pogrążył Pavol Stano.
W porównaniu do meczu z Jagiellonią trener Jerzy Brzęczek dokonał tylko jednej roszady w składzie. Zmagającego się z chronicznym urazem mięśniowym Nikolę Lekovicia zastąpił Mavroudis Bougaidis, dla którego lewa obrona nie jest nominalną pozycją. Grek dużo lepiej czuje się jako stoper.
Od samego początku spotkania lechiści chcieli dorównać klasą swojemu pracodawcy, czyli Franzowi Wernze, który podarował fundacji Pomorze Dzieciom sześć samochodów. Podopieczni Brzęczka prezentowali wyższą kulturę gry (niestety, nie trwało to długo), ale to Podbeskidzie było częściej pod bramką Mateusza Bąka stosując bardzo proste rozwiązania. Na szczęście w pierwszych minutach obrońcy grali bardzo czujnie. Było to bardzo ważne, bo na torfowisku, które było zamiast boiska na stadionie w Bielsku-Białej, piłka mogła płatać figle. Pierwszą groźną akcję Lechia przeprowadziła w 6. minucie. W pole karne zagrywał Vranjes, ale Colak nie był w stanie skutecznie wykończyć dośrodkowania.
Piłkarze Leszka Ojrzyńskiego starali się jak najszybciej wyjść na prowadzenie, ale za każdym razem byli niedokładni w ostatnim podaniu. Bardzo dokładnie wychodziło im za to urywanie nóg poszczególnym graczom Lechii. Zwłaszcza Frank Adu, który za faul na Makuszewskim mógł równie dobrze wylecieć z boiska. W 16. minucie dobrą okazję miał Colak, jednak gdyby wcześniej Nazario lepiej przyjął piłkę mielibyśmy 1:0 dla gości. W trakcie pierwszych 18. minut piłkarze obu drużyn nie pokazali za wiele. Szalał za to sędzia Tomasz Kwiatkowski, który do tego czasu zdążył pokazać aż cztery żółte kartki.
Punkt zwrotny meczu nastąpił w 34. minucie, kiedy drugą żółtą kartkę za faul na Makuszewskim otrzymał Adu i gospodarze przez niemal godzinę musieli grać w osłabieniu. Mało tego, Podbeskidzie skutecznie pracowało na to, żeby skończyć mecz w składzie poniżej dziesięciu graczy. W 38. minucie lechiści powinni wyjść na prowadzenie. Dobrze piłkę rozegrali Nazario z Vranjesem. Dośrodkowanie wprawdzie zostało wybite przez obrońców, jednak do piłki dopadł Możdżeń, który z szesnastu metrów powinien chociaż trafić w światło bramki, a nie kilka metrów obok.
W 43. minucie padła bramka do szatni dla Podbeskidzia. Przy rzucie rożnym źle Pavola Stano przykrył Bougaidis. Gracz gospodarzy trącił piłkę głową i ta wpadła do bramki zdezorientowanego Bąka. Inna sprawa – jakim cudem któryś z gdańszczan nie krył dalszego słupka bramki? Po raz kolejny Lechia traci idiotyczną bramkę z Podbeskidziem po stałym fragmencie gry.
Od początku drugiej połowy Jerzy Brzęczek postanowił zwiększyć siłę ataku. Piotr Wiśniewski wszedł za Stojana Vranjesa, który po pierwsze miał żółtą kartkę na koncie, a po drugie był dość niewidoczny w zagęszczonym środku pola. Jednak pierwsze minuty drugiej części gry wyglądały tak, jakby to nie gospodarze, a Lechia grała w dziesiątkę. Gdańszczanie sprawiali wrażenie jakby nie mieli pomysłu na grę. W 56. minucie powinno być 2:0, ale Górkiewicz z dwóch metrów posłał piłkę w trybuny.
W 61. minucie trener biało-zielonych postawił wszystko na jedną kartę. Bougaidisa zastąpił Piotr Grzelczak, który miał wzmocnić siłę rażenia lewej strony. Jednak z każdą kolejną minutą w poczynaniach lechistów pojawiało się coraz więcej niedokładności. Lechia robiła wszystko, żeby wyrównać stan meczu, ale broniące się cała drużyną Podbeskidzie cały czas miało sporo szczęścia, że ich rywale nie potrafili skutecznie wykończyć akcji. W 72. minucie z szesnastu metrów świetnie uderzał Borysiuk, ale końcami palców zdołał obronić Pesković. W tym samym czasie na boisku pojawił się Bartłomiej Pawłowski, który wszedł za Łukasika, aby już totalnie wzmocnić ofensywę biało-zielonych.
Lechia w tym meczu była kompletnie bezradna. Nawet mimo przewagi jednego gracza nie potrafiła sobie stworzyć kilku stuprocentowych okazji do zdobycia bramki. Po raz kolejny potwierdzało się to, że gdańszczanie nie potrafią grać w Bielsku. Jeśli nawet takie strzały jak w 82., 84. i 95. minucie, które mieli Pawłowski i Wiśniewski nie znajdują drogi do bramki, do trudno myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej.
Mimo aż sześciu doliczonych minut Lechia nie była w stanie zmienić losów tego spotkania. Gdańszczanie, mimo niezłego początku, z każdą minutą rozgrywali coraz bardziej beznadziejne spotkanie. Wizja walki o utrzymanie stała się faktem.
Patryk Gochniewski
- 01/12/2014 20:08 - PGE Atom Trefl w Łodzi nie stracił seta
- 30/11/2014 19:35 - MH Automatyka Stoczniowiec 2014 zdobył komplet punktów na Legii
- 29/11/2014 22:30 - Krzysztof Stenzel zwyciężył w turnieju "Seniorów"
- 29/11/2014 17:56 - Kolejny zwycięski horror Lotosu Trefla
- 29/11/2014 16:59 - Z czym o mistrzostwo? Piłkarze zawodzą na całej linii - oceniamy Lechię za mecz w Bielsku
- 29/11/2014 09:00 - Lechia walczy o życie
- 28/11/2014 19:45 - Jezioro przerwało passę Trefla
- 26/11/2014 22:08 - Lotos Trefl wygrał kolejny horror!
- 26/11/2014 18:54 - "Seniorzy" w grze na kortach SKT
- 25/11/2014 21:29 - "Pasy" nie dały szans MH Automatyka Stoczniowiec 2014