Lechia w końcu zagrała bardzo dobry mecz na wyjeździe. Niestety, skandalicznie sędziujący Szymon Marciniak pokrzyżował im plany na wygraną. Podejmował fatalne decyzje, które zaowocowały zagotowaniem się piłkarzy Piotra Nowaka. Gdańszczanie kończyli w dziewięciu i w hicie kolejki, pozostawiającym wielki niesmak, nieznacznie ulegli poznańskiej lokomotywie. Tym samym stadion przy Bułgarskiej zostaje zaczarowany dla biało-zielonych dalej. Już 51 lat.
* * *
Lech Poznań: Matus Putnocky, Tomasz Kędziora, Łukasz Trałka, Szymon Pawłowski (Maciej Gajos 75'), Marcin Robak (Dawid Kownacki 82'), Volodymyr Kostevych, Maciej Wilusz, Jan Bednarek, Abdul Aziz Tetteh, Radosław Majewski (Darko Jevtić 71')
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Grzegorz Wojtkowiak (Lukas Haraslin 82'), Rafał Janicki, Joao Nunes, Jakub Wawrzyniak, Milos Krasić, Ariel Borysiuk (Simeon Sławczew 83'), Sławomir Peszko, Rafał Wolski, Gino van Kessel (Flavio Paixao 66'), Grzegorz Kuświk
Bramki: Majewski (70')
* * *
Obie jedenastki były sporymi niespodziankami. W Lechii wiadomo było, że nie będzie mógł zagrać Maloca i Marco. Miejsce na środku obrony zajął więc Joao Nunes, a na szpicy znów pojawił się Kuświk. Niespodziewanie zaś na ławce znaleźli się Sławczew i Flavio, a na murawę powrócił Rafał Wolski oraz debiutujący w wyjściowym składzie Gino van Kessel. Ustawienie ciekawe i niezwykle ofensywne, 4-1-4-1. Widać było, że Piotr Nowak idzie na wymianę ciosów. Niezależnie od wyniku gdańszczanie pozostaną liderem, jednak po wysokich wygranych Legii i Jagiellonii ich przewaga praktycznie przestałaby istnieć.
Hit kolejki, jak na polskie warunki, nie zawodził. Więcej w nim było piłkarskich szachów niż wymiany ciosów, ale oba zespoły prezentowały bardzo wysoką kulturę gry. Początkową zachowawczość Lechii chcieli wykorzystać gospodarze. W 15. min Pawłowski stanął oko w oko z Kuciakiem, ale górą był bramkarz gości. I tak naprawdę to była jedyna stuprocentowa sytuacja w pierwszej połowie.
Biało-zieloni mieli swoje szanse, ale albo strzały były blokowane, albo dobrze zachowywał się Putnocky. Ogólnie rzecz biorąc gdańszczanie wyglądali lepiej od dość defensywnie grającego „Kolejorza”. Byli spokojniejsi, bardziej skoncentrowani, szukali ciekawych rozwiązań. Mieli więcej podań, przez co częściej przebywała przy piłce. Trudno jednak było zaskoczyć Lecha, bo silni Trałka i Tetteh uprzykrzali życie Wolskiemu i Krasiciowi jak tylko mogli. Nie panował nad tym sędzia Marciniak, który nie ukrócał zbyt często ich agresywnych zachowań.
Widać było jaki ciężar gatunkowy ma spotkanie przy Bułgarskiej. Po pierwszych czterdziestu pięciu minutach na pewno szala zwycięstwa delikatnie była po stronie lepiej grających podopiecznych Piotra Nowaka, ale trzeba było pamiętać, że Lech może ukłuć w każdym momencie, tym bardziej, że na ławce przebywał Kownacki będący w życiowej formie.
Awantura, którą zakończyła się pierwsza część przeniosła się na atmosferę drugiej połowy. Więcej było kopaniny i szarpanin niż gry w piłkę. Znów złe decyzje podejmował arbiter. Poza tym przebieg meczu był lustrzany. Najpierw napierał Lech, Lechia mądrze się broniła i spokojnie szukała swoich szans powoli dochodząc do głosu i przejmując inicjatywę. Klasyczne spotkanie do pierwszego błędu. Kto strzeli, ten wygra.
W 64. minucie goście mieli sporo szczęścia. Lech już się cieszył z gola, ale na mikrometrowym spalonym był Majewski. To było właśnie to, na co trzeba było uważać – umiejętność poznaniaków do znalezienia się nawet w beznadziejnej sytuacji pod bramką rywala. Gdańszczanie zaś cały czas pozostawali bez realnej szansy na wyjście na prowadzenie, mimo że grali bardzo dobrze. Niestety. Przyszedł moment zagapienia. W 70. minucie świetną akcję rozegrali Trałka, Robak i Majewski. Obrońcy stali jak wryci, a pomocnik Lecha – na chwilę przed opuszczeniem murawy - wpakował piłkę do siatki z dziesiątego metra. Lechia stała przed bardzo trudnym zadaniem. A przecież wyglądała na boisku lepiej od „Kolejorza”. Nie od dziś jednak wiemy, że piłka jest niesprawiedliwa, a gospodarzom pomagają nawet ściany. W 76. minucie był tego najlepszy przykład. Podminowani fatalnym sędziowaniem pod gospodarzy zagotował się Kuświk. Druga żółta i wędrówka do szatni czekała Kuświka. Minutę później Peszko za mocno zagrał ciałem – druga żółta i do szatni. Kwadrans do końca i Lechia grała w dziewięciu. Po meczu. Dodatkowo czerwień zobaczył na ławce Milinković-Savić, który nie wytrzymał decyzji Marciniaka i powiedział co o nim myśli. To, że sędzia miał beznadziejny dzień, to jedno, ale trzeba – nawet w najgorszych momentach – umieć zachować chłodną lub chociaż letnią głowę. Zwłaszcza na takim poziomie, będąc doświadczonym zawodnikiem. Inna sprawa - pomijając już co wypada, a co jest poziomem rynsztoka - że gdyby Vanja zdążył dobiec i walnąć sędziego w czajnik, ten może by sobie przypomniał elementarne zasady używania gwizdka.
Gdańszczanie zostali mocno osłabieni przed kolejnym meczem w Chorzowie. Piotr Nowak, nie mając niczego do stracenia, szukał wyrównania i wprowadził na boisko Lukasa Haraslina. Poza tym Słowak już kilkukrotnie pokazywał, że umie eliminować rywali czerwonymi kartkami. Biało-zieloni jednak nie mieli zamiaru się poddawać. W końcówce dobrze zachował się Wolski, ale jego strzał został zablokowany. O dziwo wyglądała cały czas lepiej. Gospodarze, zadowoleni z wyniku, czekali na to, co zrobią goście. A sędzia Marciniak dalej prezentował poziom okręgówki. I pomyśleć, że gwiżdże w Lidze Mistrzów.
Lechiści robili wszystko, żeby wyrównać. Niestety, strzał Nunesa już w doliczonym czasie gry trafił w ręce Putnocky'ego. Biało-zieloni pozostali liderem, ale mają już tylko punkt przewagi nad Jagiellonią, a i Legia i Lech są niebezpiecznie blisko. To był szalony mecz, ale trzeba przyznać, że z gry to gdańszczanie byli zdecydowanie lepsi. Nawet w dziewiątkę. A poznaniacy? Cóż, wykorzystali jedyną okazję, którą mieli w drugiej połowie. Ale trzeba też jasno zaznaczyć, że nie mieli prawa kończyć tego meczu w jedenastu. Mogą podziękować Marciniakowi – uściskiem ręki pod lub nad stołem.
Patryk Gochniewski
- 10/03/2017 19:16 - Zmiana trenera Atomu Trefla
- 07/03/2017 18:01 - Gdańscy żużlowcy atrakcyjni dla telewizji
- 05/03/2017 22:42 - "Atomówki" skrzywdzone w Ostrowcu
- 05/03/2017 20:11 - Nie wytrzymali tego nerwowo - oceny lechistów po gorącym meczu z Lechem
- 05/03/2017 19:20 - MH Automatyka o jedną wygraną od utrzymania w PHL
- 05/03/2017 16:05 - Lotos Trefl nie sprostał Jastrzębskiemu Węglowi
- 05/03/2017 10:02 - Stanisław Szymański trenerem kadry polskich florecistów
- 05/03/2017 07:38 - Obronić swój lód
- 04/03/2017 21:23 - Czy da się zatrzymać lokomotywę?
- 04/03/2017 21:13 - Bigos poprowadziła Stoczniowiec do finału