Czesław Michniewicz miał rację - nie było po co przyjeżdżać do Gdańska. Lechia pewnie rozprawiła się z Pogonią Szczecin 2:0 i sukcesywnie kontynuuje marsz w górę tabeli. Drzwi do Europy coraz bliżej, jednak trener Piotr Nowak musi ostudzić emocje swoich graczy, żeby nie powtórzyła się sytuacja z ubiegłych lat. Póki co należy najzwyczajniej w świecie pochwalić jego piłkarzy za to, że w końcu na biało-zielonych patrzy się w ogromną przyjemnością.
* * *
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić – Aleksandar Kovacević, Mario Maloca, Grzegorz Wojtkowiak, Jakub Wawrzyniak – Flavio Paixao, Michał Chrapek (Paweł Stolarski '59), Sebastian Mila (Lukas Haraslin '69), Milos Krasić (Daniel Łukasik '76), Sławomir Peszko – Grzegorz Kuświk
Pogoń Szczecin: Dawid Kudła – Adam Frączczak, Sebastian Rudol, Jakub Czerwiński, Jarosław Fojut (Łukasz Zwoliński '46), Ricardo Nunes – Takafumi Akahoshi, Rafał Murawski, Jakub Piotrowski (Marcin Listkowski '69), Adam Gyurcso – Wladimer Dwaliszwili (Dawid Kort '70)
Bramki: Krasić ('9), Wojtkowiak ('66)
* * *
Trener Piotr Nowak za bardzo nie namieszał w składzie. Kiedy wiadomo już było, że za żółte kartki będzie musiał pauzować Rafał Janicki, zaczęto spekulować, że być może jego miejsce zajmie Gerson, a Lechia zagra czwórką obrońców. Wiadomo przecież, że wtedy Brazylijczyk jest jak ściana. Przy systemie z trójką defensorów, niestety, już sobie nie radzi najlepiej. Okazało się jednak, że w miejsce Janickiego do składu wskoczył Grzegorz Wojtkowiak. A to oznaczało, że Aleksandar Kovacević z automatu nie będzie miał zbyt wiele okazji do pomocy w ofensywie, gdyż będzie „lotnym” stoperem. Biorąc pod uwagę, że Pogoń to niewygodny w ostatnich latach dla gdańszczan przeciwnik, takie zabiegi taktyczne wydawały się słuszne. Tym bardziej, że siła ognia dalej pozostawała imponująca.
Czesław Michniewicz powiedział przed meczem, że przy tak grającej Lechii nie wie, po co tak naprawdę mają w ogóle do Gdańska jechać. I trudno mu się dziwić. Gdańszczanie już od pierwszej minuty dominowali na boisku. Grali mądrze, agresywnie i do przodu. To dało efekt już w 9. minucie, kiedy Flavio Paixao chciał powtórzyć wyczyn z Lubina, ale tym razem ze strzału przewrotką wyszła mu asysta do Milosa Krasicia, który w sytuacji sam na sam pewnie pokonał Dawida Kudłę.
Później obraz gry nieco uległ zmianie. Lechia nie rzucała się do szturmowych ataków, tylko kontrolowała przebieg meczu i starała się spokojnie kreować kolejne okazje. Pogoń próbowała kąsać gdańszczan sporadycznymi, ale całkiem sprawnymi atakami, jednak zawsze na posterunku byli obrońcy. Zwłaszcza dobrze na skrzydłach spisywali się Wojtkowiak z Wawrzyniakiem. Biało-zieloni przypomnieli sobie, że w ostatniej kolejce takie pozwalanie na chociażby chwilowe zrywy może się źle skończyć. W związku z tym znowu zaczęli grać jak powinni.
Trener Michniewicz wciąż siedział ze skwaszoną miną, jednak trzeba przyznać, że szczecinianie i tak mieli wiele szczęścia. Najpierw w 30. minucie, kiedy po woleju Michała Chrapka piłka minęła słupek o centymetry, potem dwie minuty później, kiedy po europejskiej klasy akcji tercetu Peszko-Mila-Krasić ten ostatni powinien strzelić swoją drugą bramkę w meczu. Niestety, trafił nieczysto i futbolówka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Swoją szansę miał także Aleksandar Kovacević, który, pewnie kontrolując środek pola, włączał się także do ofensywy. W 45. minucie niewiele brakowało, żeby jego bomba z trzydziestu metrów przełamała ręce Kudły.
O drugiej połowie trudno powiedzieć coś innego. Lechia grała mądrze i nie pozwalała Pogoni na zbyt wiele. Niedługo po przerwie znów bramkarza Portowców postraszył Kovacevic, ale tym razem było obok słupka. W okolicach 60. minuty spotkania bodajże Zwoliński rozbił łuk brwiowy Wojtkowiakowi. Traf chciał, że obrońca gospodarzy w 66. minucie zemścił się za to i po idealnym dośrodkowaniu Mili z rzutu rożnego ustalił wynik spotkania, tymże rozbitym łukiem, na 2:0.
Mimo tego, że Mila grał dziś dobrze, a Krasić wręcz koncertowo, trener Piotr Nowak postanowił ponownie oszczędzać swoich najlepszych kreatorów. W związku z tym, że kolejny ważny mecz, z Piastem, już w niedzielę, rozgrywający dostali więcej odpoczynku, a Nowak przeprowadził zmiany uspokajające grę. Niestety, jest jedna rzecz, która nieco psuje humory. Mianowicie czwarta żółta kartka Mario Malocy, który przez to w Gliwicach nie zagra. Na szczęście wraca wtedy Janicki, jednak Chorwat ostatnio spisywał się na środku obrony bardzo dobrze. Inna kwestia, że Paweł Gil wcale nie musiał pokazywać kartonika - owszem, wejście było mocne, ale jednak prosto w piłkę.
Obraz gry tak naprawdę nie uległ zmianie od pierwszej do ostatniej minuty. Pogoń miała w zasadzie tylko jedną dogodną okazję, ale zmarnował ją w 73. minucie Rafał Murawski, który z trzech metrów trafił w Milinkovicia-Savica. Lechia odnotowuje drugie z rzędu, bardzo ważne zwycięstwo w grupie mistrzowskiej i awansuje na czwarte miejsce w tabeli. W niedzielę mecz o podium. Trudno powoli nie ulegać ekscytacji, tym bardziej, że widzimy najlepiej grających biało-zielonych od lat, jednak piłkarze powinni zachować spokój. Na tabelę spojrzą po ostatnim gwizdku 37. kolejki.
Patryk Gochniewski
- 21/04/2016 20:38 - Słabe starty gdańszczan w IMP
- 21/04/2016 19:04 - Lotos Trefl przegrał pierwszy mecz o brąz
- 20/04/2016 19:10 - Zabrakło instynktu zabójcy - 0:2 "Atomówek" w finale
- 20/04/2016 15:05 - Awizowane składy na mecz w Łodzi
- 19/04/2016 20:54 - Good job! Lechia gra jak z nut - oceny biało-zielonych po meczu z Pogonią
- 19/04/2016 18:20 - Momenty dobrej gry to za mało - "Atomówki" przegrały pierwszy mecz finału
- 19/04/2016 10:41 - Podium na wyciągnięcie ręki
- 18/04/2016 09:44 - Powtórka z Włókniarzem 22 kwietnia
- 17/04/2016 13:17 - Żużlowcy przegrali z pogodą
- 17/04/2016 08:45 - Renault Zdunek Wybrzeże - Eko-Dir Włókniarz LIVE