Lechia Gdańsk nie potrafi grać z krakowską Wisłą. Dobitnie pokazały to ostatnie lata. Czy zła passa zostanie przerwana w Krakowie? Może być ciężko, bo biało-zieloni jadą pod Wawel osłabieni. Początek meczu w niedzielę o godz. 18.
Zacznijmy od osłabień. Nie zagrają Zaur Sadajew oraz Piotr Wiśniewski. Ten pierwszy z wiadomych względów, a drugiemu odnowiła się kontuzja mięśnia przywodziciela, która wyeliminowała go z meczu z Lechem. Obu szkoda, bo obaj są niezwykle potrzebni tej drużynie. Biorą na siebie ciężar gry, dają sygnał do ataku, znajdują się w niezłej formie, a Wiśniewski do tego wszystkiego dokłada bramki. Poza tym obaj mają charakter, żeby być liderami drużyny. Oczywiście bardziej impulsywny jest Czeczen, który zapłacił za swoją gorącą głowę zesłaniem do zespołu rezerw oraz sporą wyrwą w portfelu. Ale nie jestem pewien czy tędy droga.
Trener Joaquim Machado, który jest niezwykle kulturalnym i spokojnym człowiekiem, uznał – z resztą spokojnego sztabu szkoleniowego – że to najlepsze wyjście. Czy na pewno? Wątpię. To może jeszcze bardziej pogłębić kłopoty z okiełznaniem osobowości Sadajewa, która w ten sposób została jeszcze bardziej pobudzona. Takim zawodnikiem trzeba potrząsnąć, przez założenie mu kajdan. Ale do tego jest potrzebna inna impulsywna osobowość. Taka, jaką był Ricardo Moniz. W ogóle do tak młodego i ambitnego zespołu, jakim jest „Nowa Lechia”, potrzeba kogoś takiego. Kogoś, kto będzie trzymał w ryzach te nieposkromione charaktery. Kogoś, kto swoją charyzmą ich porwie. Bo jak jest charyzma, to nawet bariera językowa zaczyna opadać.
Mieliśmy tego próbkę w ostatnim sezonie. W tym – jest kompletnie odwrotnie. Nie chcę w tym momencie skreślać Portugalczyka, ale już powoli widać, że może nie być wcale tak różowo, jak wszyscy zakładali na początku sezonu. Dobitnie pokazała to druga połowa meczu z Lechem. Gra w osłabieniu nie musi się równać obronie Częstochowy (znów patrz – Moniz), ale z poznaniakami tak to właśnie wyglądało. Zła taktyka, złe zmiany i brak zaangażowania. W ten sposób nie wygra się nawet w jedenastu. Coraz częściej w dziennikarskim gronie zaczynamy się zastanawiać czy osoba nowego szkoleniowca została odpowiednio prześwietlona i jedynym kryterium zatrudnienia nie była świetna znajomość języka niemieckiego.
Teraz przed Lechią kolejny ważny sprawdzian – mecz z Wisłą w Krakowie. Przez kibicowski bojkot związany z osobą Jacka Bednarza atmosfera na meczu może być piknikowo-sparingowa, ale nie ma prawa się to przenieść na zawodników. Ekipa prowadzona przez Franciszka Smudę to chimeryczna grupa doświadczonych graczy. Raz gra wspaniale, raz beznadziejnie. Ale bez względu na to, Lechia zawsze gra z Wisłą właśnie beznadziejnie. Nawet z tak słabą, jaka przyjechała na ostatni mecz zeszłego sezonu na PGE Arenie, udało się jedynie wywalczyć remis. Nieważne jaki jest trener. Nieważne jacy są zawodnicy. Biało-zieloni na hasło Wisła zapominają, że potrafią kopać piłkę.
Czy tym razem będzie inaczej? Wątpię. Wygrana gdańszczan będzie sporym sukcesem. Bardziej realny jest remis. Oczywiście jeśli poprawią skuteczność, bo jak pozostanie ta z meczu z Lechem, to nad morze mogą wracać na tarczy. Przez wspomniane osłabienia Machado zapewne wystawi identyczną formację, jak w ostatniej kolejce. Tyle że z innym napastnikiem. Tylko którym? Buksa dostanie szansę od pierwszej minuty? Czy może ktoś z dwójki Aleksić-Kacajew? Bo o Diogo Ribeiro już chyba nikt nie pamięta. Po co było go zatem ściągać? Myślę, że warto by było dać szansę Serbowi lub Czeczenowi – obaj mają świetną technikę i potrafią wypracowac sobie dogodną sytuację do zdobycia bramki. Ewentualnie można na "dziewiątce" ustawić Piotra Grzelczaka czy Bartłomieja Pawłowskiego, dla których gra na tej pozycji nie jest czymś obcym. Poza tym dzięki takiemu ustawieniu wyżej będzie Stojan Vranješ, który zdecydowanie lepiej czuje się w tej części boiska.
Lechiści na pewno nie powinni patrzeć w historyczne statystyki, które wyglądają fatalnie i najlepiej pokazują ich indolencję podczas meczów z Białą Gwiazdą. Dziesięć zwycięstw Lechii, siedem remisów i aż dwadzieścia razy górą byli piłkarze spod Wawelu. Warto by było poprawić bilans ekstraklasowych meczów. Zwłaszcza w ostatnich latach. Bo od powrotu do najwyższej ligi, biało-zieloni wygrali tylko raz! W sezonie 2010/11, w Krakowie właśnie. Poza tym dziewięciokrotnie wygrywała Wisła i były trzy podziały punktów.
Czas zatem zmienić historię, zapomnieć o wpadce z Lechem i wrócić na właściwy tor. Gdańszczanie nie mogą sobie pozwolić na kolejną porażkę, bo może to mocno odbić się na atmosferze w dopiero konsolidującej się drużynie. Wprawdzie dopiero początek sezonu i jedna porażka więcej niby nic nie znaczy, ale w przypadku takiej rewolucji kadrowej, jaka miała miejsce w Lechii może okazać się niezwykle istotna dla obrazu zespołu w kilku kolejnych kolejkach.
Patryk Gochniewski
Inne artykuły związane z:
- 17/08/2014 20:14 - Oceny lechistów po meczu z Wisłą
- 17/08/2014 18:16 - Lechia utopiła się w Wiśle
- 17/08/2014 14:43 - 2 finał IMŚJ 2014 - LIVE
- 17/08/2014 12:38 - Arleta Meloch - piąte zwycięstwo w Maratonie Solidarności
- 17/08/2014 12:13 - Kazimierza Zimnego obawy o Maraton Solidarności
- 15/08/2014 19:55 - XX Maraton Solidarności Gdynia-Gdańsk
- 14/08/2014 21:53 - Bardzo słaby występ Pieszczka w finale IMP
- 14/08/2014 11:02 - Znamy drabinkę 1/16 finału Pucharu Polski - Lechia jedzie do Stalowej Woli
- 13/08/2014 14:18 - Nowa środkowa w PGE Atom Trefl
- 11/08/2014 10:20 - Madsen i Jonasson wystawili kolegów - po meczu w Częstochowie