Debatę „lotniskową” prezydentów Gdańska i Gdyni, którą dziś na pierwszej stronie relacjonuje „Gazeta Wyborcza Trójmiasto”, omawialiśmy pokrótce już wczoraj wieczorem, dlatego dziś zajmę się tematem ze strony trzeciej. Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że dyplomowana rzeźbiarka, Dorota Nieznalska, która była oskarżona o obrazę uczuć religijnych, jest niewinna.
Obrazę miała stanowić jej praca (zwana fachowo przez znawców sztuki instalacją) pt. „Pasja”, wystawiona niemal dziesięć lat temu w galerii Wyspa. Składały się na nią: film przedstawiający mężczyznę podczas ćwiczeń fizycznych oraz zdjęcia penisa wmontowanego w ramę o kształcie krzyża. Obrażeni poczuli się niektórzy katolicy, którzy o sprawie dowiedzieli się z telewizji. Najpierw jeden sąd skazał Nieznalską na grzywnę i prace społeczne, potem drugi uniewinnił, a wczoraj, kolejna instancja całkowicie oczyściła ją z zarzutów.: „Nic nie wskazuje na to, że Dorota Nieznalska miała intencje obrazić uczucia religijne. – uzasadniła wyrok sędzia Teresa Bertrand.”, pisze Gazeta. Rzeczywiście, autorka dzieła twierdzi niezmiennie, że chciała jedynie „skrytykować kult ciała i skazujących się na mękę w siłowni mężczyzn”. Zaiste! Godna pochwały, a nie wyroku troskliwość!
Moim zdaniem Nieznalska powinna odsiedzieć swoje. Za obrazę sztuki i kpinę z publiki. Ja mam uwierzyć, że ona biedna nie wiedziała (co także wielokrotnie podkreślała), że może kogokolwiek obrazić tym czymś? No nie wierzę. Nieznalska jest nieszczera. Ewentualnie jest kosmitką i wylądowała w Polsce wczoraj. Szkoda, że w jej przypadku koncept zastąpił warsztat.
A jeśli ktoś chciałby mi przypiąć łatkę ignoranta, to spieszę donieść, że moje instalacje i wystawy rozmontowywane były już w latach 80., bo regularnie obrażałem nimi partyjne uczucia tych i owych. Dziś cenię sobie Katarzynę Kozyrę, natomiast ani Nieznalska, ani inna tzw. artystka z Gdańska, Alina Żemojdzin, artystkami w moim odczuciu nie są i chyba nie będą. Ta druga jakiś czas temu, w ramach pracy dyplomowej przyrządziła serię kosmetyków z wykorzystaniem ludzkiego tłuszczu. I też nikogo nie chciała obrazić. W Gdańsku! Macie pojęcie!?
Ale dość tej wzniosłości. Wróćmy na Ziemię z wyżyn sztuki. Pomoże nam w tym nieoceniony „Dziennik Bałtycki”. Tutaj na czołówce dwie ważne i jakże swojskie informacje. Po pierwsze ciąg dalszy tzw. afery sopockiej, po drugie czytamy, że gangster Zirajweski jednak chciał uciec. Nie tylko z kicia - może nawet z Polski, choć niekoniecznie z tego świata.
O aferze w kurorcie, czytamy m. in.: „Słynne nagranie biznesmena Sławomira Julkego, sugerujące, że prezydent Sopotu żądał od niego mieszkania w zamian za wydanie pozytywnej decyzji administracyjnej odnośnie rozbudowy kamienicy przy ul. Czyżewskiego, prawdopodobnie nie będzie mogło być dowodem w sprawie przeciwko Jackowi Karnowskiemu. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku, prowadząca śledztwo w sprawie "afery sopockiej", dysponuje już ekspertyzą biegłych na temat tej taśmy. Prokuratorzy szczegółów ujawniać nie chcą, nieoficjalnie wiadomo jednak, iż opinia jest korzystna dla Karnowskiego, czego zresztą prezydent Sopotu, mający zarzuty w tej sprawie, wcale nie ukrywa. Na nagraniu słychać podobno trzaski i szumy, co może sugerować, iż taśma została zmontowana. Jeśli zaś nie będzie można na sto procent zweryfikować jej wiarygodności, Jacek Karnowski bez problemu podważy ją w sądzie.” Ech Julke, Julke...
Za to na stronie szóstej „Dziennika” znalazłem dowód na to, że niektórzy strażnicy miejscy w Gdańsku są prymitywnymi debilami. Oto ten dowód: „Upokorzenie, wstyd, nerwy i strach - to wszystko młodej kobiecie zafundowali funkcjonariusze Straży Miejskiej w Gdańsku. Mundurowi zatrzymali ją w parku Reagana w pasie nadmorskim, bo pies, z którym spacerowała, nie miał kagańca. Zamiast pouczenia, dostała karę - do wykonania na miejscu. - W samo południe 4 marca widziałem na własne oczy, jak dwóch funkcjonariuszy Straży Miejskiej kazało młodej kobiecie biegać wokół radiowozu. Słychać było głośny rechot strażników, którzy mieli ubaw ze zestresowanej obywatelki - opowiada dr hab. Kazimierz Puchowski, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, który akurat przechadzał się równoległą ścieżką. (...) Leszek Walczak, komendant Straży Miejskiej, naszym czwartkowym sygnałem o tym, co wydarzyło się w parku Reagana, był zaskoczony i zszokowany. - Nie mieści mi się to w głowie! Tego typu zachowania są niedopuszczalne i nie będą akceptowane. Od razu zaczynam wyjaśniać wszelkie okoliczności zdarzenia. Jeśli potwierdzi się podana przez świadka wersja, będą kary. Takich ludzi u siebie nie chcemy - przekonuje Walczak.”
Naprawdę, trudno mi jakoś dowcipnie spuentować ten incydent.
Dariusz Olejniczak
- 20/03/2010 09:53 - Autorski przegląd prasy: Obszczymurek, ale nie agent?
- 19/03/2010 17:12 - Autorski przegląd prasy: Wojny i wojenki
- 18/03/2010 09:01 - Autorski przegląd prasy: Ma być lepiej, czyli normalnie
- 15/03/2010 12:32 - Autorski przegląd prasy: Uciec, ale dokąd?
- 13/03/2010 09:38 - Autorski przegląd prasy: W Gdańsku wszystko dobrze, same sukcesy, świetlana przyszłość
- 11/03/2010 09:30 - Przegląd prasy: Na lądzie, wodzie i w powietrzu
- 10/03/2010 08:49 - Przegląd prasy: Nowe media, nowe wyzwania.
- 09/03/2010 08:46 - Przegląd prasy: Tramwajowy zawrót głowy
- 08/03/2010 09:14 - Przegląd prasy: Panie górą!
- 06/03/2010 09:22 - Przegląd prasy: Sopot za zamkniętymi drzwiami