Obchodziliśmy ostatnio dwie rocznice 4 Czerwca… Trzydziestą piątą rocznicę wyborów parlamentarnych po porozumieniu „okrągłego stołu” i 32 rocznicę obalenia rządu Jana Olszewskiego.
A przecież to wszystko zaczęło się dziewięć lat wcześniej, wybuchem „Solidarności” latem 1980 roku.
Pewna dość już duża dziewczynka szkolna (ale z podstawówki) zapytała mnie ostatnio, czy byłam w „Solidarności”. Bo oni już mają wystawione stopnie na koniec roku, ale lekcje trwają i pani zadała im pracę – zrób wywiad z dziadkiem, babcią, czy kimś starszym z rodziny, kto był w „Solidarności”. Pani opowiedziała dzieciom o tym trochę i układali razem pytania do wywiadu. Dziewczynka przyniosła mi te pytania. Nawet nie wie, co to znaczy magnetofon i po co, skoro teraz nagrywa się na telefon. Usiadłyśmy sobie z konfiturką i opowiedziałam jej o „Solidarności”.
I wyszło nam to tak:
- Kiedy i dlaczego powstała "Solidarność"? Jak najkrócej można ją opisać?
- „Solidarność” to był wielki ruch narodowy w Polsce, który miał dużo wątków socjalistycznych, takich dawnych, bo pragnął równości ludzi, sprawiedliwości, szacunku dla każdego człowieka oraz wolności. Chodziło przede wszystkim o to, byśmy mogli być wolnym, niepodlegającym Związkowi Radzieckiemu państwem. To był ruch zarówno robotników, jak i pracowników, uczniów i studentów. Uczestniczyło w nim wiele milionów ludzi. Było wydanych 10 milionów legitymacji, a liczyliśmy, że jest w nim łącznie ok. 30 milionów ludzi, co było ogromną liczbą, zważywszy na to, że w tamtych czasach w Polsce żyło ok. 35-36 mln mieszkańców. Był to dla nas czas 16 miesięcy wolności, kiedy czuliśmy się niepodległym krajem. Dobre określenie na ten ruch to: „Solidarność to była taka mała niepodległość” [wymyślił to cudowny Boguś Studziński, adwokat]. W dużej mierze odmówiliśmy współpracy z władzą komunistyczną i robiliśmy to co chcieliśmy.
- Jakie były zasługi/zdobycze „Solidarności”?
- W moim środowisku zmieniliśmy wszystkie podręczniki szkolne, programy obowiązujące w szkołach, wiele rozwiązań prawnych, podwyższono bardzo pensje i żądaliśmy wielu rzeczy, które w normalnym państwie ludzie sami robią, ale w takim państwie jak Polska wtedy wszystko to robiło państwo, a do tego wysyłało większość żywności do Związku Radzieckiego, przez co w Polsce ciągle jej brakowało. Wysyłali do Związku Radzieckiego również inne rzeczy, bo najważniejsze było, żeby oni tam mieli wszystko. Chcieliśmy również mieć takie Święta, jakie chcemy, bo za tamtych czasów wprawdzie wiara katolicka nie była zabroniona, ale była wyśmiewana, a w szkołach uczono „naukowego” sposobu postrzegania świata, który nie dopuszczał Pana Boga. Dzięki „Solidarności” wprowadzono ograniczony czas pracy i większe wynagrodzenia, prawo do urlopu. Na początku to wszystko było w Polsce, ale potem było to coraz bardziej ograniczane. Wydaliśmy mnóstwo zakazanych książek i czasopism, zlikwidowaliśmy wszystkie kłamstwa, które wmawiano dzieciom albo rozpowszechniano w radiu i telewizji. Żądaliśmy, żeby w radiu była Msza Święta w niedzielę rano i do dzisiaj ona jest. Po prostu poczuliśmy się nareszcie wolni.
- A co było dla Ciebie najważniejsze w „Solidarności”?
- Dla mnie najważniejsze było poczucie wolności i tego, że mogę zajmować się tym, co najbardziej słuszne. Pisałam wiele artykułów, jeździłam do różnych miejsc w Polsce i opisywałam, jak tam wygląda sytuacja, żeby ludzie wiedzieli, gdzie trzeba poprawić życie mieszkańców. Bardzo dużo ludzi się wtedy poznawało i wszyscy ci ludzie chcieli dobrej Polski dla wszystkich, w której nie musimy słuchać się rozkazów ZSRS.
- Jakie jest pierwsze Twoje skojarzenie, gdy słyszysz słowo „Solidarność”?
- Bardzo pięknie nasz papież Jan Paweł II powiedział: „Solidarność’ to jeden drugiego brzemiona noście",ÂÂ tzn. solidarność oznacza, że ludzie sobie pomagają. Wszyscy ludzie się cieszą szacunkiem i mogą oczekiwać wzajemnej i bezinteresownej pomocy.
- A jaka była twoja rola w „Solidarności”?
- Ja w „Solidarności’” od razu utworzyłam razem ze znajomymi Solidarność Oświaty i Wychowania, ułożyliśmy cały nowy plan szkolnictwa, właśnie bardzo dużo podręczników różnych zmieniliśmy, np. podręczniki do historii, które strasznie kłamały i w tych podręcznikach zaczęto wreszcie pisać prawdę. Zrobiliśmy cały program wychowawczy, w którym dzieci były szanowane, mogły chodzić do szkoły z życzliwymi nauczycielami. Wszystkie te dobre rzeczy, które teraz są w szkole, były właśnie zasługami naszych działań w "Solidarności".
- Jak wspominasz "Solidarność"?
- Wspominam ją jako najlepszy okres w moim życiu. To był jedyny okres do 1989 r., kiedy czułam się naprawdę wolna. Nie czuliśmy się jednak bezpiecznie, wszyscy spodziewaliśmy się, że zaraz zostaniemy aresztowani lub zamknięci w więzieniu i tak zresztą się stało pewnego dnia, że ok. 11 tysięcy ludzi zostało internowanych, czyli wsadzonych do więzienia bez procesu. A potem już następni mieli procesy, zastrzelono kilkanaście osób, a potem w ciągu całego okresu stanu wojennego zginęło ok. 100 ludzi, znanych z imienia i nazwiska, bo oczywiście zginęło o wiele więcej.
- Jaki miała wpływ na twoje życie?
- Poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi, których znam do dzisiaj i na których zawsze mogłam liczyć. Bardzo dobrym przykładem tego, jak ludzie chcieli takiej wspólnoty, jest to, że kiedyś, jak ogłosili stan wojenny, to po ulicach chodziły takie grupy 8 żołnierzy i wszystkich zatrzymywali, rewidowali i sprawdzali, czy nie mają takich naklejek z napisami „Wrona orła nie pokona!” lub „Solidarność”, które przyklejaliśmy na przystankach. Kiedyś miałam przy sobie całą siatkę pełną gazetek „Solidarności”, w czasach stanu wojennego były takie podziemne gazetki, bibuła. Byłam akurat na Krakowskim Przedmieściu i zobaczyłam, że idzie patrol wojskowy, ośmiu tych żołnierzy, i się bardzo przestraszyłam. Podeszłam do kiosku „Ruchu” i patrzę na książki, które tam są wyłożone i pani w kiosku mówi do mnie: „Słucham panią”, a ja mówię: „Proszę pani, mam ze sobą torbę pełną bibuły (gazetek podziemnych), czy mogę ją tutaj postawić?”. A ona mówi „Będziemy udawać, że pani tu kupuje książkę, a pani postawi tu torbę z tej strony, jak oni się odwrócą, to wezmę ją od razu do środka.” I tak zrobiła. Zupełnie obca mi osoba...
*
Wszystko to się nagrało, dziewczynka przepisała do zeszytu, bo ich pani uważa (słusznie), że trzeba ćwiczyć umysł ręcznym pisaniem, i przeczytała w szkole.
A pani postawiła jej za to ósemkę, chociaż tak wysoka ocena nawet nie istnieje.
Teresa Bochwic
- 24/06/2024 09:11 - Gdański bigos: Ukryta bomba
- 20/06/2024 17:02 - Akapit wydawcy: Polizei Scholza mebluje u Tuska
- 20/06/2024 16:59 - Posterunek Straszyn: Ksiądz Jerzy – kapłan, bohater, błogosławiony
- 20/06/2024 16:30 - Gdański bigos: Sześć lat bez Brunona Zwarry
- 18/06/2024 08:36 - Korpus Ochrony Pogranicza, długo jeszcze mamy czekać?
- 13/06/2024 14:46 - Akapit wydawcy: Klimat demokracji
- 13/06/2024 14:42 - Posterunek Straszyn: Najpoważniejsza przyczyna przegranej w wyborach do PE
- 06/06/2024 16:27 - Latarką w półmrok: Widmo zmiany nad Europą...
- 06/06/2024 16:24 - Posterunek Straszyn: Przedwyborczy bełkot Tuska
- 06/06/2024 16:20 - Gdański bigos: Europejski wyścig