To Karol Marks miał rację. Byt kształtuje świadomość. Także lekarzy prowadzących zgodnie z nową modą działalność gospodarczą. To zarejestrowani przedsiębiorcy zainteresowani głównie wynikami sprzedaży.
Dobre zdrowie, które według rekomendacji WHO jest wartością społeczną a nie rynkową, w Polsce stało się przedmiotem obrotu komercyjnego. Podstawowa opieka zdrowotna została wyprowadzona z przestrzeni publicznej do prywatnej pod koniec lat 90. Z wygody rządzących lub z wyboru ideologicznego - albo z obu tych powodów naraz. Mimo że ustawa o samorządzie gminy ochronę zdrowia wymienia jako zadanie własne, władze na przykład Gdańska kwitują je promilami budżetu przeznaczanego na jakąś prewencję. Większe podniecenie wywołuje nowy gadżet demokracji czyli tzw. budżet obywatelski.
Państwo budowane przez Jerzego Buzka, Donalda Tuska i Ewę Kopacz uczyniło z z chorych - klientów, z lekarzy - biznesmenów, ze szpitali - spółki prawa handlowego zorientowane na zysk. Tak opisany system ochrony zdrowia nie dostrzega pacjenta, jego cierpienia i jego słabości. Chory przeliczany na przychody i koszty w tzw. przychodni zaczyna zwyczajnie przeszkadzać. Lekarz, który formalnie jest medykiem, a z natury systemu przedsiębiorcą, zamiast leczyć - liczy, czy zarobi na wizycie chorego, czy straci.
Bartosz Arłukowicz, który z praktykującego socjaldemokraty stał się wynajętym liberałem, musi teraz mierzyć się z system, który osobiście autoryzuje. Walczy z niewidzialna ręką rynku, który z taką starannością tworzyła jego bezpośrednia szefowa.
Polacy zaś głosując na funkcjonariuszy PO, sami strukturę tego konfliktu wzmacniają. Jest on bowiem zbudowany na przekonaniu, że państwo wtedy jest sprawne, kiedy za nic nie odpowiada, deleguje swoje obowiązki na otwarty rynek, jedyne co musi to nakładać opłaty i podatki, a następnie koszty publiczne zamieniać w prywatne przychody. Inne myślenie uchodzi na niepoprawne.
Myśleć niepoprawnie to zadanie dla lewicy jakkolwiek będzie się formalnie nazywała. Myśleć niepoprawnie, to przywrócić dziś charakter publiczny podstawowej opieki zdrowotnej, nawet gdyby miało to oznaczać swoistą renacjonalizację. Taki sygnał wysłał w kampanii samorządowej gdański SLD. Idea gdańskiego domu zdrowia to nic innego jak przywrócenie gminie jej roli ustawowej, lekarzom ich podstawowej misji, a pacjentom praw konstytucyjnie opisanych.
Jakiekolwiek porozumienie, z Zielonej Góry czy Tczewa, przestanie wtedy nękać chorych.
Marek Formela
- 20/01/2015 17:18 - Okiem Borowczaka: Zwyciężył dialog
- 14/01/2015 16:50 - Okiem Borowczaka: Dwie strony medalu
- 14/01/2015 16:48 - Budyń z sokiem malinowym: Ludzie o właściwych właściwościach
- 09/01/2015 14:13 - Okiem Borowczaka: Tradycja noworoczna
- 04/01/2015 12:36 - Okiem Borowczaka: 2014
- 20/12/2014 16:24 - Budyń z sokiem malinowym: Bohater Kuchanny i bohater Adamowicz
- 16/12/2014 21:30 - Okiem Borowczaka: Fałsz historii
- 14/12/2014 10:44 - Fakty i Pogłoski
- 07/12/2014 09:18 - Franciszek Potulski: Kłopot Platformy?
- 07/12/2014 09:17 - Okiem Borowczaka: Cyniczna moralność