Każdy sklep z przychodami powyżej 1,5 mln zł miesięcznie zapłaci nowy podatek. Ministerstwo Finansów rozróżnia sprzedawców na tych, którzy pracują tylko w tygodniu, i na tych, którzy też zarabiają w weekendy i w święta. Dla tych ostatnich są dodatkowe fiskalne obciążenie. Może to jednak uderzyć rykoszetem w rodzimych kupców, właścicieli małych sklepów, którzy mogliby prowadzić swoje sklepy w ten dzień. Tym bardziej, że coraz bardziej realne staje się wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę w sklepach wielkopowierzchniowych. Czy w ministrze finansów nie zwyciężył księgowy nad szermierzem idei wyrównania szans polskiego kupiectwa w starciu z hipermarketami?
Podczas konsultacji, prowadzonych z branżą kupiecką, rząd zgodził na rezygnację z kryterium powierzchniowego jako podstawy opodatkowania. Będzie to podatek od obrotu, o charakterze progresywnym, kaskadowym i zawiera kwotę wolną od podatku.
A co z umożliwieniem pracownikom skorzystania z wolnej niedzieli?
- Przez kilkadziesiąt lat, poza szczególnymi zawodami, mieliśmy niedziele wolne od pracy i nagle się okazuje, że mają nastąpić niesłychane straty ekonomiczne – powiedziała ostatnio Ewa Tomaszewska, posłanka PiS i działaczka „Solidarności” na antenie Polskiego Radia i podkreśliła, że praca w niedzielę odbiera prawo do wypoczynku pracownikom handlu i ich rodzinom.
W piątek, 22 stycznia br. w Kancelarii Premiera przedstawiciele rodzimych handlowców i związkowcy rozmawiali na temat podatku od handlu i zakazu handlu w niedzielę. Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Krajowego Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „S”, wręczył premier Beacie Szydło kalendarz ze zdjęciem rodziny i napisem „Niedziela dobrem publicznym – chrońmy ją ustawowo!”.
Ograniczenia handlu w niedzielę w wielkopowierzchniowych sklepach jest też o tyle zasadne, że w Polsce prowadzą one handel w niedzielę, chociaż w ich ojczyznach, czyli w Niemczech i we Francji, jest on w ten dzień zakazany i sklepy są zamknięte.
Przedmiotem opodatkowania będzie miesięczny przychód ze sprzedaży towarów. Kwota wolna od opodatkowania to 1,5 mln zł netto miesięcznie. Podatnicy, którzy nie przekroczą tej kwoty, będą zwolnieni z podatku i nie będą obowiązani do składania deklaracji podatkowych. Podatkowi nie będą podlegać przychody ze sprzedaży leków i wyrobów medycznych refundowanych.
Mimo założonego progu 1,5 mln zł zwalniającego od tego podatku ministerstwo finansów planuje, że najwyższa stawka 1,9 proc. ma obowiązywać właśnie od przychodów ze sprzedaży detalicznej prowadzonej w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy (to ostatnie kryterium odnosić się będzie do tych sprzedawców detalicznych, którzy na mocy przepisów będą prowadzili sprzedaż w takie dni). Otwiera to furtkę do ograniczenia handlu w „dzień święty”. Co jednak ze sklepikami, w których za ladą staną, bo tak będą chcieli zrobić, by podnieść obroty, właściciele tychże sklepików i członkowie ich rodzin? Stawka 1,9 proc. jest wyśrubowana.
Dwie pozostałe są niższe. Stawka 0,7 proc. ma obciążać przychód nieprzekraczający w danym miesiącu kwoty 300 mln złotych. Z kolei stawka 1,3 proc. ma być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln złotych miesiącu (3,6 mld rocznie). Ostatnią stawkę zapłaciłoby kilku zagranicznych sieci handlowych Biedronka, Auchan, Tesco, Lidl oraz Eurocash. Podatkowi miałyby podlegać wszystkie branże, także sklepy internetowe. Jest to danina stosunkowo prosta do wyliczenia i trudna do obejścia.
Resort finansów polemizuje z opiniami, że sprzedawcy przerzucą koszty podatku na klientów.
- Rynek handlu detalicznego jest tak nasycony, że podniesienie cen przez jednego przedsiębiorcę, spowodowałby odpływ klientów do drugiego. Nie spodziewamy się zatem zbiorowego podniesienia cen – tłumaczy minister finansów Paweł Szałamacha. Według niego stawka podstawowa na poziomie 0,7 proc. jest „bardzo umiarkowana”.
A jak to się było na Węgrzech? Otóż tzw. podatek od hipermarketów na Węgrzech wpłynął pozytywnie na wzmocnienie rodzimego biznesu. Po wygranych w 2010 roku przez Fidesz wyborach maksymalna stawka dla największych sieci handlowych wynosiła 2,5 proc. obrotów. Rząd przed dwoma laty wprowadził tam progresywne stawki dla sieci handlowych: 0,1 proc. dla firm o rocznych obrotach do 50 mld forintów, 1 proc. o obrotach między 50 a 100 mld, a dla każdych kolejnych 50 mld forintów obrotu stawka rosła o 1 pkt proc. do maksymalnie 6 proc. dla firm, których obroty na Węgrzech przekraczają 300 mld forintów (około 4,2 mld zł) rocznie.
Pod naciskiem Komisji Europejskiej po werdykcie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości Madziarzy wycofali się z podatku progresywnego Jednak do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego przed Komisją wszystkich handlowców obejmuje ujednolicona stawa 0,1 proc. od obrotu.
Obłożenie podatkiem sklepów wielkopowierzchniowych miało wzmocnić pozycję rodzimych biznesów. Teraz w Budapesztu dominują sklepy lokalne.
Jest jeszcze jeden temat, kto wie, czy nie bardzie istotny. Jak doprowadzić do zmniejszenia wypływu nieopodatkowanych zysków z Polski. Chodzi tutaj o to, aby obok podatków sektorowych (bankowego i od supermarketów) zostało wyeliminowane stosowania cen transferowych głównie przez firmy z udziałem kapitału zagranicznego.
Resort finansów zwrócił się już do podatników podatku dochodowego od osób prawnych (CIT), którzy stosowali tzw. ceny transferowe w latach 2011-2015 do złożenia stosownych korekt w zeznaniach podatkowych.
Czym jest cena transakcyjna? Każda transakcja prowadzona przez podmioty gospodarcze powinna odpowiadać naturalnym warunkom rynkowym, czyli zastosowana cena powinna być zbliżona do ceny rynkowej. Nawet raport Komisji Europejskiej ujawnia, że w przypadku podmiotów powiązanych zdarza się, że spółka-córka płaci zagranicznej spółce-matce, znacznie wyższe kwoty niż wartość rynkowa określonego dobra lub usługi. Są to np. opłaty za prawo do korzystania z logo, doradztwo, dostarczanie know-how. Służy to też wyciekowi należności z tytułu VAT, które w tym przypadku można odpisać.
Wielkie korporacje unikają płacenia podatku dochodowego w całej Unii Europejskiej. W skali Unii uszczuplenia z tego tytułu Komisja szacuje na 120 mld euro, a w przypadku Polski oszacowano je na 11 mld euro utraconych dochodów podatkowych rocznie. To astronomiczna kwota ok. 45 miliardów złotych.
Artur S. Górski
- 30/01/2016 18:41 - "Okruchy życia" dla TPG
- 30/01/2016 09:21 - Grzegorz Bierecki: Polski dług w polskim banku
- 29/01/2016 16:53 - Szewczak: Tłuste koty w polskich konfiturach
- 28/01/2016 20:35 - Sołtysi alarmują: Co z tą weterynarią?!
- 28/01/2016 18:25 - Andrzej Wajda Honorowym Obywatelem Gdańska
- 27/01/2016 20:43 - Przed XVIII sesją Rady Miasta Gdańska
- 27/01/2016 19:46 - Posłanka Pomaska guziki w Europie naciska
- 26/01/2016 15:32 - Z Okręgowego Inspektoratu PIP w Gdańsku na Głównego Inspektora Pracy
- 26/01/2016 14:07 - „Debata na Trzy Głosy”: TVP 3 Gdańsk, Radio Gdańsk i internet łączą samorządy
- 25/01/2016 23:22 - „Debata na Trzy Głosy” otwiera cykl rozmów o problemach województwa pomorskiego