Maciej Kowalczuk, zastępca dyrektora Departamentu Sportu Urzędu Marszałkowskiego agitował za wyborem polityka PO, posła Adama Korola, na prezesa Pomorskiej Federacji Sportu. Czy podejmował tę działalność samodzielnie, czy na polecenie marszałka M. Struka(PO)? To niedopuszczalna ingerencja urzędnika w wybory władz stowarzyszenia, które jest niezależne od administracji, uważa radna PiS, Danuta Sikora. Odpowiadając na jej interpelację członkowie zarządu Wiesław Byczkowski i Ryszard Świlski mijają się z prawdą...
Pomorska Federacja Sportu to stowarzyszenie okręgowych związków sportowych, które jest partnerem władz publicznych, samorządowych i państwowych, w realizacji zadań związanych z upowszechnianiem sportu uzdolnionych dzieci i młodzieży. Dysponuje budżetem rocznym w kwocie ok. 5 mln zł, na który składają się środki sejmiku pomorskiego i resortu sportu pozyskiwane w trybie konkursowym. Kadencja zarządu PFS trwa cztery lata. Ostatnia dobiegła końca w 2016 roku. Ustępujący prezes Włodzimierz Schmidt zrezygnował z kandydowania...
Ubiegłoroczne, grudniowe wybory, w których każdy ze stowarzyszonych związków miał jednego upełnomocnionego delegata, nie przebiegały autonomicznie. Z wieloma delegatami miał się wcześniej spotykać Maciej Kowalczuk, odpowiadający w urzędzie marszałkowskim za sport, i namawiać do głosownia na Adama Korola, świetnego wioślarza, ale ostatnio przede wszystkim polityka PO, b. ministra i obecnego posła. Według informacji, które przekazano redakcji "Gazety Gdańskiej", dyr. Kowalczuk powoływał się na opinię swojego szefa, marszałka Mieczysława Struka, wskazując, że taki wybór będzie ułatwiał współpracę administracji ze stowarzyszeniem.
- Angażowanie się dyrektora departamentu w jakiekolwiek procedury wyborcze w instytucjach wobec samorządu suwerennych jest trudne do zaakceptowania, nie należy do obowiązków urzędniczych. Moim zdaniem jest niedozwoloną agitacją, tym bardziej jeśli wskazuje się czynnego polityka z PO, partii, która rządzi Pomorzem - uważa radna PiS, Danuta Sikora.
W interpelacji do zarządu województwa poprosiła o "wyjaśnienie udziału marszałka Mieczysława Struka i dyrektora Macieja Kowalczuka w wyborach do władz PFS (...) z informacji które uzyskałam od kilku delegatów wynika, że w okresie poprzedzającym wybory byli niezwykle aktywnie namawiani przez dyr. departamentu sportu M. Kowalczuka do głosowania na kandydata PO, posła Adama Korola. Pan Kowalczuk sugerował, że jest to wybór, na którym zależy władzom województwa(...) Pytam, czy agitacja polityczna w niezależnych od władzy publicznej stowarzyszeniach sportowych i wpływanie na autonomiczne decyzję ich członków należy do obowiązków służbowych dyr. Kowalczuka, czy pracownik został upoważniony do tego rodzaju działań i aktywności?"
Odpowiedź podpisali wspólnie członkowie zarządu, Wiesław Byczkowski i Ryszard Świlski. Bronią podwładnego. Ich zdaniem, "teza, że jego współpraca z PFS ma charakter agitacji politycznej nie ma uzasadnienia". Dyr. Kowalczuk "jest upoważniony do realizacji zadań w zakresie kultury fizycznej, jego działania mają wpływać na integrację tego środowiska". I dodają, że propozycja, aby pan Adam Korol został prezesem PFS wyszła od członków zarządu tej organizacji".
Tymczasem zarząd PFS rekomendował... prezesa siatkarzy Waldemara Bartelika. Oświadczenie w tej sprawie jest powszechnie znane, a obecni na konferencji wyborczej marszałek i jego urzędnik mogli tę rekomendację usłyszeć bezpośrednio od przedstawiającego ją W. Schmidta.
Nie jest także prawdziwy argument o działaniach na rzecz integracji środowiska. Marszałek Struk rok wcześniej otrzymał oficjalne pismo od zarządu PFS, który krytycznie oceniał współpracę z dyr. Kowalczukiem, zauważając jego arogancję i złe relacje ze środowiskiem. W tej sprawie marszałek zwoływał spotkania w swoim gabinecie, dyrektor przepraszał za swoje zachowanie, a uspokojeniem relacji zajmował się w imieniu marszałka dyr. Sławomir Kossakowski.
Według radnej Sikory odpowiedź zarządu jest wymijająca i nie dotyczy istoty interpelacji. Nadto z pragmatyki służbowej dyrektora Kowalczuka nie wynika, że ma czynnie uczestniczyć w procedurach wyborczych partnerów społecznych urzędu. Dlatego skierowała kolejną interpelację, tym razem do marszałka Struka, pytając m.in. czy pan Maciej Kowalczuk prowadził działalność wyborczą w środowisku sportowym na własną odpowiedzialność, czy został przez marszałka Struka o taką działalność poproszony lub do niej upoważniony?
Czy dyr. Kowalczuk był samodzielnym politycznie przedsiębiorczym urzędnikiem, czy odgadywał i spełniał tylko marzenia swojego zwierzchnika, czy może wykonywał jego dyspozycje kierunkową? Tak czy owak znalazł się w mało komfortowej sytuacji, tym bardziej, że Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego w odpowiedzi do redakcji powtarza co napisali jej zwierzchnicy. Niewiele w tym prawdy.
(set, gg)
Inne artykuły związane z:
- 07/03/2017 10:08 - I ty zostaniesz milionerem... Miejska baśń prezydenta
- 06/03/2017 12:49 - Sąd Najwyższy oceni sprawę Pawła Adamowicza
- 06/03/2017 07:48 - Borusewicz przewodniczącym Kolegium Programowego ECS
- 04/03/2017 10:36 - Janusz Śniadek: Między biznesem a transferami społecznymi
- 04/03/2017 10:33 - Gazeta Sopocka: Karnowski jak Ludwik XIV
- 02/03/2017 17:09 - Morawiecki: Dla nas gospodarka i społeczeństwo to jedno
- 01/03/2017 21:17 - Mirosław Mudlaff: Wniosek to działanie populistyczne
- 01/03/2017 18:33 - Alkohol, narkotyki, morderstwo - Imprezownia Sopot
- 01/03/2017 15:13 - „NFZ bliżej pacjenta – sprawdź czy byłeś i jesteś ubezpieczony”
- 01/03/2017 06:47 - Prof. Szwagrzyk Człowiekiem Roku Tygodnika Solidarność