Początek sezonu w wykonaniu podopiecznych Michała Probierza był bardzo obiecujący. Po pierwszych pięciu spotkaniach z jedenastoma oczkami Lechia była współliderem T-mobile Ekstraklasy. Nawet dwa kolejne remisy nie wpłynęły drastycznie na pozycję biało–zielonych. Zespół grał jak świetnie nastrojony instrument muzyczny. Później było już tylko gorzej.
Na inaugurację Matsui show
Lechia na inaugurację nowego sezonu nie przełamała fatalnego bilansu na własnym stadionie, choć do zwycięstwa z Podbeskidziem zabrakło sekund. Fantastyczne zawody rozegrał Daisuke Matsui, niczym prawdziwy geniusz muzyczny pokazał kolegom, że muszą się do niego dostroić. Jednakże jego dwa trafienia nie zapewniły kompletu „oczek”, gdyż Telichowski swoją główką ze spalonego wydarł miejscowym wygraną.
W kolejnym spotkaniu gdańszczanie zremisowali w Chorzowie dzięki ka-pi-tal-ne-mu uderzeniu Deleu. Równie ładnie wyrównał Malinowski. Paradoksalnie – poza golami poziom rozczarował.
Koncertowe wygrane, Legia na łopatkach
W trzeciej serii gier Lechia Gdańsk zagrała jak z nut. Na PGE Arena przyjechali goście z Białegostoku i zgarnęli od gospodarzy „dwójkę”, a mogło i powinno być więcej. Na początku meczu trafił Buzała, rozpoczynając tym golem swoją niezłą serię meczów. Dzieła zniszczenia dokończył w ostatnim kwadransie Sebastian Madera. Podopieczni Probierza powinni byli wygrać o wiele wyżej – dwie stuprocentowe zmarnował Matsui, swoje sytuacje miał też Grzelczak.
Dobra forma całego zespołu utrzymała się do kolejnego spotkania. Najpierw dobrze w polu karnym znalazł się Pietrowski, przed przerwą wyrównał Bernhardt. Po zmianie stron Wiśniewski wykorzystał błąd Szeligi. Jednakże to bramkę na 3:1 fani zapamiętają na lata. Buzała z Matsium zaprezentowali mini tici-tacę i ten pierwszy kapitalną bombą z kilku metrów ustalił wynik meczu.
Podsumowaniem przebojowej postawy Lechii Gdańsk był mecz na Łazienkowskiej. Już w pierwszej minucie fatalnie spudłował Pietrowski. Jednakże co się odwlecze, to nie uciecze. Wiśniewski zacentrował na środek pola bramkowego, a Paweł Buzała pokonał Dusana Kuciaka. Mimo kilku okazji z obu stron, wynik nie uległ zmianie i Lechia wraz z Górnikiem Zabrze przewodziła w ligowej tabeli.
Początek katastrofy
Postawa piłkarzy w meczach z Górnikiem, Pogonią i Zawiszą (wszystkie 1:1) postrzegano raczej jako małą zadyszkę. Zabrakło również skuteczności (zwłaszcza w Szczecinie – rzut karny i okazja Wiśniewskiego). Niestety okazało się, że kilka nieczysto zagranych nut doprowadzają do kompletnego rozstrojenia się zespołu Probierza.
Czarna jesień
W meczu przyjaźni Lechia grała przyzwoicie do momentu otrzymania czerwonej kartki przez Frankowskiego. Później Biała Gwiazda wykorzystała przewagę liczebną i skończyło się tęgim laniem. Wisła Smudy ograła Lechię przy Reymonta aż 3:0.
W kolejnym meczu gdańszczanie dwukrotnie bardzo niefrasobliwie zachowali się we własnym polu karnym i sędzia miał pełne prawo podyktować dwie „jedenastki”. Biało–zieloni pokazali ambicję i doprowadzili do wyrównania. Genialną bramkę zdobył Grzelczak, a chwilę później asystował przy bramce Dawidowicza (tak, to właśnie on sprokurował drugiego karnego). Na więcej chyba zabrakło szczęścia.
W Łodzi Lechia grała do zdobycia gola. Efekt? Skończyło się 1:4. Powtórkę z rozrywki kibice przeżywali tydzień później, kiedy "Kolejorz" identycznie rozbił biało – zielonych u siebie. W Gliwicach Bieniuk i spółka poprawili grę w defensywie, niestety kosztem ofensywy.
Dyrygent Probierz popracował nad orkiestrą
Świetne zawody w Lubinie rozegrał Przemysław Frankowski, który strzelił ładną bramkę i zanotował jeszcze piękniejszą asystę. Kilkukrotnie było bardzo gorąco pod bramką Bąka (który wrócił do pierwszego składu) aż w końcu Abwo zdobył kontaktowego gola. Na szczęście ostatnim dźwiękiem postawionym w tym meczu było trafienie Pawła Buzały. Swoją drogą – bardzo mu potrzebne.
Blisko wygranej
W ostatniej kolejce Lechia prowadziła już po nieziemskim(!) woleju Grzelczaka (w swoistym stylu wręcz rozerwał siatkę!), ale znów gdańszczanie popełniają błędy przy stałych fragmentach gry i dwójka stoperów zapewnia Śląskowi trzy punkty. Było blisko punktów.
Lechia Gdańsk wręcz w piorunującym stylu po pięciu meczach znalazła się na szczycie tabeli. Piłkarze grali jak z nut, bardzo efektownie, ale i efektywnie. Wiele bramek (Deleu, Grzelczak) było na najwyższym poziomie. Jednakże mimo udanego lata, to nie była biało–zielona jesień. Raczej mieniła się ona w szarych, wręcz czarnych barwach. Zwycięstwo z Lenczykiem wlało w serca kibiców nutkę optymizmu.
Słusznie?
Miłosz Wein
Inne artykuły związane z:
- 09/11/2013 14:41 - Atom Trefl - Nafta LIVE: 3:0 - 25:21, 25:12, 25:18
- 09/11/2013 12:56 - Buijs: Trzeba więcej od każdej zawodniczki
- 08/11/2013 23:45 - Arka chce pokonać biało-zielonych - zapowiedź meczu Olimpia Grudziądz - Arka
- 08/11/2013 21:55 - Lotos Trefl popsuł urodziny Treflika
- 06/11/2013 18:22 - Trzeba się uzbroić w cierpliwość
- 05/11/2013 19:08 - Arka rozgromiła Koronę w 1/8 Pucharu Polski - wynik
- 03/11/2013 17:26 - Lechia gorsza od Śląska - wynik
- 03/11/2013 12:54 - Impel - Atom Trefl LIVE: 3:0 - 25:16, 28:26, 25:18
- 03/11/2013 09:21 - Lotos Trefl przywozi trzy punkty z Bielska
- 02/11/2013 21:37 - Dochodzili, dochdzili, ale nie doszli - wynik