Rozmowa z Marvynem Coxem, legendą gdańskiego żużla, zawodnikiem Wybrzeża w latach 1991-1996
- Gdy otrzymałeś propozycję startów w lidze polskiej w Wybrzeżu w 1991 to było dla ciebie wyzwanie czy przygoda?
Marvyn Cox: Nowe doświadczenie. To było dla mnie nowe doświadczenie. Wcześniej jeździłem tylko w lidze angielskiej i niemieckiej. W tym okresie moja kariera się rozwijała. Możliwość jazdy w gdańskiej drużynie była super okazją.
- Co było dla ciebie największym zaskoczeniem gdy zacząłeś jeździć w polskiej lidze?
Marvyn Cox: Nie było czegoś co by mnie specjalnie zaskoczyło. Pytałeś o wyzwanie. Dla mnie wyzwaniem było stawać się coraz lepszym i lepszym. Jazda w Anglii, Niemczech i Polsce powodowała, że cały czas byłem aktywnie zajęty. W Anglii jeździłem w piątek, sobotę. Na niedzielę przyjeżdżałem do Polski, a potem wracałem do Poole. Byłem wówczas bardzo, bardzo zajęty.
- Starty w Polsce pomogły ci w karierze?
Marvyn Cox: Na pewno. Jeździłem wówczas w Niemczech na długich torach, w Polsce na długich torach, w Anglii na długich, małych i średnich torach. Miałem okazję jeździć w różnych krajach na różnych torach. To było dobre zbieranie doświadczeń.
- Zgodzisz się, że gdy zacząłeś jeździć w polskiej lidze wy czyli zawodnicy zagraniczni mieliście przewagę mentalną nad polskimi zawodnikami? Mieliście status gwiazd i to mogło wpływać przed startem na polskich zawodników.
Marvyn Cox: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Moją pracą, zadaniem było przyjechać tu i dać z siebie wszystko. Nie miało znaczenia, że jechało się z polskim zawodnikiem, który nie był numerem jeden na świecie. To zawsze były trudne wyścigi.
- Które ze spotkań w barwach gdańskiej drużyny najbardziej zapadło ci w pamięć?
Marvyn Cox: Moim najlepszym meczem, nigdy go nie zapomnę, było spotkanie w Rybniku. To był ostatni mecz w sezonie, który decydował o awansie do I ligi (w 1991 roku była I i II liga - dop. TŁ). Tor był mokry i bardzo przyczepny. Powiedziałem do Zenona (Plecha - dop. TŁ) - "To jest dla nas dobra okazja jeśli chcemy rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść". Normalnie tor w Rybniku był twardy, a tego dnie nie był. To stwarzało nam najlepszą okazję na wygraną. Pamiętam, że zdobyłem duży komplet punktów i pobiłem rekord toru. Wywalczyliśmy awans. To był szczególny dzień.
- Pamiętny był również sezon 1993, który zakończyłeś ze średnią 3,00.
Marvyn Cox: Jak już wcześniej wspominałem byłem na fali wznoszącej. Jeździłem regularnie i byłem pewny siebie. Motory przygotowywał mi wówczas Otto Weiss. Wszystko miałem bardzo dobrze zorganizowane. Jak przyjeżdżałem do Polski po prostu puszczałem sprzęgło i wygrywałem. W Polsce cztery razy przyjechałem za Markiem Derą, a w Niemczech straciłem tylko jeden punkt w ostatnim wyścigu.
- Gdańscy kibice pamiętają również mecze w Grudziądzu. W jednym z nich miejscowi zawodnicy mieli otrzymać specjalną nagrodę za pokonanie ciebie.
Marvyn Cox: Pamiętam ten mecz. Niektóre z tych biegów oglądałem na youtube. Nie byłem zadowolony gdy mnie wywozili.
- Gdy ich wyprzedziłeś pokazałeś im... (Marvyn pokazał ręką, żeby go wyprzedzili dop. TŁ)
Marvyn Cox: Pokazałem im ręką "No dalej chłopaki" (śmiech). Lubię dobre, twarde, ale fair ściganie. Nie lubię brudnego ścigania, fauli. Oni celowo jechali ze mną na zewnętrzną. Dlatego pokazałem im, że teraz możemy się ścigać.
- Gdy zakończyłeś karierę zawodniczą pomagałeś innym żużlowcom. Podczas Grand Prix we Wrocławiu spotkałem cię w boksie Mikaela Maxa.
Marvyn Cox: Zgadza się. Przez rok współpracowałem z Mikaelem Maxem. Przez siedem lat współpracowałem z Toddem Wiltshirem. Gdy przestałem pracować z Toddem zostałem trenerem-menagerem szwedzkiej drużyny Västervik. Pracowałem również z dziećmi w Anglii i Szwecji. Od sześciu lat nie mam żadnych związków ze sportem. Teraz pomaga chłopakowi z Västervik. Ma siedemnaście lat. Pomagam mu korzystając ze swojego doświadczenia, w kwestii mentalnej, organizacyjnej.
- Czujesz się spełniony jako zawodnik?
Marvyn Cox: Nigdy nie byłem mistrzem świata. Miałem okazję wystartować w kilku finałach. Niestety dość wcześnie musiałem zakończyć swoją karierę z powodu kontuzji. Ogólnie jeśli chodzi o swoją karierę niczego nie żałuję.
- Kiedy byłeś bardziej zdenerwowany - jeżdżąc w Wybrzeżu czy dziś, gdy prowadziłeś drużynę jako trener?
Marvyn Cox: Nie będę ukrywał, że jako trener. Dziś byłem zdenerwowany.
- Dla wielu kibiców w Gdańsku jesteś najlepszym zawodnikiem zagranicznym w historii Wybrzeża. Co to dla ciebie znaczy?
Marvyn Cox: Jestem dumny. Jestem bardzo, bardzo dumny słysząc taką opinię. Dla mnie przyjazd do Gdańska, bycie częścią Polish Speedway Battle, spotkanie z fanami, rozdawanie autografów, pozowanie do zdjęć było wielką przyjemnością. Jest dla mnie wielką przyjemnością bycie częścią Wybrzeża Gdańsk.
- Przez prawie dwadzieścia lat byłeś zawodnikiem zagranicznym z największą liczbą zdobytych punktów. W tym roku zostałeś w tej klasyfikacji wyprzedzony przez dwóch zawodników - Magnusa Zetterstroema i Renata Gafurowa.
Marvyn Cox: Życzę im powodzenia. Ale sezonu ze średnią 3,00 nie będą mieli.
Rozmawiał Tomasz Łunkiewicz
fot. Sławomir Żylak
- 10/08/2015 19:01 - Miros: Trzeba rozruszać ciało
- 10/08/2015 12:52 - Wielki Finał 3. edycji Energa Sailing Cup
- 09/08/2015 18:34 - Pierwszy punkt ze Śląskiem po ponad 2 latach
- 08/08/2015 08:57 - Lechia po wizycie u dentysty
- 05/08/2015 18:35 - Tadeusz Zdunek: Działamy aż do bólu rozsądnie
- 04/08/2015 17:05 - Pomorskie medale na XIV Światowych Letnich Igrzyskach Olimpijskich Olimpiad Specjalnych
- 03/08/2015 18:37 - Gdański duet wygrał Puchar Polski Par Klubowych w miniżużlu
- 03/08/2015 18:23 - Mistrzowie gościli w Hotelu Gdańsk
- 01/08/2015 21:05 - Trzej dominatorzy na minitorze
- 01/08/2015 20:18 - Aktywne wakacje z GOKF (5) - Zajęcia rekreacyjne