Lechia po raz piąty od swojego powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej przegrała z PGE GKS Bełchatów, pomimo sporej przewagi i wielu niewykorzystanych sytuacji. Swoje dodał także arbiter, który nie podyktował ewidentnej „jedenastki” po faulu na Buzale.
PGE GKS Bełchatów: Sapela - Tanevski, Drzymont, Lacić, Popek, Baran, Gol, Wróbel (68 Da Silva), Poźniak (46 D. Nowak), Małkowski, Żewłakow (82 Bocian).
Lechia Gdańsk: Kapsa - Deleu, Bąk, Wołąkiewicz, Andriuskevicius, Surma, P. Nowak (80 Sazankov), Traore, Wiśniewski (67 Bajić), Lukjanovs, Buzała (84 Dawidowski).
Żółte kartki: Wróbel (Bełchatów) oraz Surma, Wiśniewski, Bąk (Lechia).
Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice).
Widzów: 4000.
Pierwsza połowa to przewaga gdańszczan, którzy od samego początku zaatakowali. Bardzo aktywni byli Traore i Buzała, którzy kilkukrotnie strzelali na bramkę gospodarzy, ale albo niecelnie, albo na posterunku stał Sapela. Oprócz nich próbował jeszcze Wiśniewski, jednak w 100 procentowej sytuacji chybił uderzając głową. Obrona Lechii była nie do przebicia, a szczególnie wyróżniał się Hubert Wołąkiewicz, który stanął na wysokości zadana w kilku ważnych momentach.
Druga połowa zaczęła się od strzału aktywnego w ataku Traore, jednak był on w tym meczu nieskuteczny. W tej części gry mecz się wyrównał, choć klarowniejsze sytuacje mieli goście, jednak cytując starszą wypowiedź trenera Kafarskiego „zabrakło tego, co zwykle – skuteczności”. Jedyna groźna akcja Bełchatowa miała miejsce w 72. minucie, kiedy to Janusz Gol świetnie rozegrał piłkę z Marcinem Żewłakowem i uderzył nie do obrony. Po tej przecudnej bramce gospodarze objęli prowadzenie. Chwilę później Lechia powinna dostać szansę z jedenastu metrów po faulu na Buzale, ale sędzia Górecki nie dopatrzył się ewidentnego faulu na filigranowym snajperze gdańszczan. Gesty i łapanie się za głowę Buzały nic nie dały. Pomimo tego, iż Lechia bardzo się starała wyrównać, do końca meczu nie udało się tego osiągnąć, pomimo kilku okazji.
Po meczu powiedzieli:
Tomasz Kafarski: Ja nie będę tego meczu oceniał, bo każdy kto widział ten mecz wie jak wyglądał przebieg tego spotkania. Gdyby GKS Bełchatów miał tyle szczęścia w całym sezonie co w dzisiejszym meczu to uważam go jako głównego pretendenta go zdobycia mistrzostwa Polski. Oczywiście gratuluję zwycięstwa, bo są takie mecze, że gra się nie układa, ale wygrywa ten, który strzela tą jedną bramkę więcej i dzisiaj tą bramkę strzelił nie kto inny jak Gol.
Maciej Bartoszek (trener PGE GKS Bełchatów): Muszę się zgodzić z moim kolegą Tomkiem Kafarskim. Faktycznie mecz nie układał nam się najlepiej, ciężko było nam się „wprowadzić”. Przede wszystkim mięliśmy pewne problemy z organizacją gry ofensywnej w pierwszej połowie. Na drugą połowę wyszliśmy lepiej zorganizowani, lepiej to wyglądało, ale nie było to nasze najlepsze spotkanie. Czasami tak się zdarza, że drużynie przytrafią się gorsze mecze i dzisiaj taki mecz widzieliśmy. Najważniejsze jest to, że wygrywa ten, kto strzela bramki i cieszę się, że w takim meczu, w którym "nie idzie" pokazaliśmy charakter i potrafiliśmy ten mecz wygrać.
Lechia powinna zdobyć przynajmniej jeden punkt, ale ze względu na słabą skuteczność sztuka ta się nie udała. Z gry, jak zwykle, można być zadowolonym. Szkoda, że tylko z gry, a nie z wyniku.
Filip Albertowicz
- 15/09/2010 18:14 - Lechia sobie postrzela?
- 14/09/2010 16:07 - Stoczniowiec uległ Cracovii
- 13/09/2010 15:53 - Młodzi Lechiści tak samo jak „starzy”
- 12/09/2010 19:02 - Punkt Stoczni w Sanoku
- 12/09/2010 10:31 - Walka na całego
- 11/09/2010 20:49 - Gollob coraz bliżej złota, Lampkowski ósmy w finale MIMP
- 11/09/2010 20:24 - Lechia przegrywa, Arka na remis
- 11/09/2010 12:42 - Nie patrząc na Vojens
- 11/09/2010 12:23 - Wielka niewiadoma
- 10/09/2010 14:44 - Lepsze czasy dla "Stoczni"?