Po pierwszym meczu barażowym o prawo startu w CenterNet Mobile Speedway Ekstralidze bliżej jazdy w elicie są gdańszczanie. Lotos Wybrzeże pokonał na swoim torze Włókniarza Częstochowa 47:43.
Przed meczem niewielu było optymistów. Większość zakładała, że już po spotkaniu w Gdańsku losy barażu będą rozstrzygnięte. Faworytami byli goście i to oni mieli wygrać. W parkingu częstochowianom pomagał Marek Cieślak, który według plotek ma wrócić pod Jasną Górę.
Mecz rozpoczął się znakomicie dla gdańszczan. W biegu juniorskim, baraże rozgrywane są według regulaminu ekstraligi, ze startu uciekł Damian Sperz, a na drugim wirażu obu częstochowian atakiem przy krawęźniku minął Matej Kus. 5:1 na otwarcie meczu było dobrym prognostykiem. Jak się okazało przewaga wywalczona przez młodzieżowców utrzymała się do końca spotkania.
Kolejne biegi wygrywali na przemian goście i gospodarze. Po trzecim było nawet 12:6 dla gdańszczan, ale po chwili Rune Holta i Tai Woffinden nie dali szans Pawłowi Hlibowi i Sperzowi. Ten sam duet częstochowian wyprowadził "Lwy" na pierwsze, jak się okazało jedyne, prowadzenie po siódmym biegu. Kolejne pięć biegów to wygrane gdańszczan po 4:2 i prowadzenie 40:32 po 12 wyścigach. Dwa kolejne starty zakończyły się remisami. W ostatnim wyścigu Holta i rewelacyjny w niedzielę Sławomir Drabik przywieźli pięć punktów dla Włókniarza zmniejszając rozmairy porażki gości do 4 punktów.
Emocje były również po meczu. Gdańszczanie złożyli protest. Chodziło o pojemność motocykli Sławomira Drabika.
- Gdańszczanie w wymagany czasie złożyli podpisany protest - powiedział Leszek Demski, sędzia meczu. - Chodziło o motocykle Sławomira Drabika. Po kontroli okazało się, że wszystko jest w porządku i prostest został odrzucony.
Gdańszczanie za prostest musieli zapłacić 2,5 tysiąca złotych. - Jak mają kasę to niech płacą - rzucił w swoim stylu Drabik.
Po spotkaniu na trybunach kibice byli zgodni, że wywalczona przewaga jest zbyt mała i szanse na jej obronę w Częstochowie są praktycznie żadne.
- Czy cztery punkty będzie łatwo odrobić? To jest żużel i może być różnie - stwierdził Rafał Szombierski. - Nigdy nie jestem czegoś pewien przed wykonaniem. Ze swojego występu jestem niezadowolony. Od meczu w Bydgoszczy nie siedziałem na motocyklu, a gdański tor nie należy do łatwych i efekty było widać. Miałem jechać w Miskolcu, ale klub nie wyraził zgody, a byłoby to jakieś przetarcie przed tymi zawodami. Jestem trochę wkurzony.
- Nie jest to duża strata, jest to do odrobienia - przyznał Jan Krzystyniak, trener Włókniarza. - Mogło być lepiej. Cieszę się, że nie przegraliśmy większą różnicą. Nie będę mówił dlaczego, kończę ten temat. Do żadnego zawodnika nie mam pretensji. Oni zrobili dobrą robotę i dzięki nim nie przegraliśmy więcej. Kto zawiódł? Nie ważne. Jeśli chodzi o protest to gospodarze mają prawo go składać. Sławek pojechał bardzo dobrze. Zaskoczeni byli gospodarze jego występem. Jeszcze nie wiem kto pojedzie w rewanżu. Niezbyt dobrze czuł się Davidsson, który miał problemy z ręką. Będę miał wszystkich zawodników w sobotę przed meczem i wówczas zapadną decyzje.
Po pierwszym meczu to my jesteśmy bliżej ekstraligi - ocenił Stanisław Chomski, trener Lotosu Wybrzeże. - Mała zaliczka, ale jest. Było dobrze, potem wydawało się, że rozpędzi się częstochowski lew i nas pożre. Zrobiliśmy dwie odprawy, złapaliśmy wiatr w żagle i zrobiliśmy przewagę. Zawodnicy byli sfrustrowani, że nie mogą wygrać wyścigów. Było już dobrze. Szkoda biegów nominowanych. Goście nie wypuścili szansy i odrobili kilka punktów. Najważniejsze, że mecz wygrany. Gdyby mnie pytano przed meczem to powiedziałbym, że nawet hipotetyczna wygrana 20 punktami mogałaby być zbyt mała. Na wyjazdach nie błyszczeliśmy. Cieszy mnie mobilizacja w ostatnich zawodach i z Gnieznem i dziś. Dziś wygraliśmy może nie zdecydowanie, ale bezdyskusyjnie. To napawa jakimś optymizmem. Każdy dołożył swoją cegiełkę. Było widać, że chłopacy gryźli ten tor. Czy nasza przewaga to dużo czy mała to okaże się za tydzień. Inne zespoły, nie mówię jakie, też się cieszyły z takiej porażki w play offach w ekstralidze, a obeszły się smakiem. W kuluarach ludzie z Częstochowy mówili, że te osiem punktów to byłoby dużo i dobrze, że odrobili te cztery. Szkoda, że nie nie utrzymaliśmy tej przewagi. Mogły równie dobrze być odwrotnie. Przyjechał tu zdeterminowany Rzeszów i zlał nas jak chciał i była, że tak powiem kicha.
Tomasz Łunkiewicz
- 11/10/2010 16:17 - Bałtyk samodzielnie wiceliderem
- 11/10/2010 15:53 - Beniaminek upokorzył mistrza
- 09/10/2010 19:51 - Sypnęło niespodziankami
- 09/10/2010 09:13 - Pożegnanie z Bydgoszczą
- 06/10/2010 00:02 - Trefl zakończył pucharową przygodę
- 04/10/2010 09:25 - Powrót do koszykówki w Gdyni
- 04/10/2010 09:08 - Lechia powalczy z ŁKS
- 04/10/2010 09:03 - Bałtyk nie zdobył Częstochowy
- 03/10/2010 08:40 - Lechia po 49 latach wygrała w Warszawie!
- 03/10/2010 08:29 - Nudna piłka