Święto Niepodległości obchodzone jest 11 listopada. Tego dnia w 1918 roku nic szczególnego się nie wydarzyło. Józef Piłsudski 10 listopada 1918 r. przybył do Warszawy, zwolniony z twierdzy magdeburskiej, niejako „na gotowe”. Datę święta uchwaliła sanacja w 1937 roku. Odzyskiwanie niepodległości było procesem stopniowym i długotrwałym. Wiara w legendy i mity nigdy nie wychodziła nam na dobre, ani w 1918 roku, a tym bardziej w 1939 i w 1980 i w 1989 roku.
Kończyła się wielka wojna światowa na Zachodzie. Ogarnęła 33 państwa, zmobilizowano 70 milionów żołnierzy. 10 milionów ludzi poniosło śmierć, a prawie 20 milionów zostało rannych. W okopach wojny pozycyjnej zginęła młoda Europa. Upadły trzy cesarstwa, zmieniły się granice. Wielką Rosję opanowała horda bolszewicka. Wśród poległych na jej frontach było pół miliona Polaków, którzy w obcych mundurach strzelali do siebie nawzajem.
Niepodległość nie przyszła za dotknięciem zaczarowanej szabli brygadiera, który sam siebie mianował marszałkiem. Ale to ta data jest Świętem Niepodległości, a nie na przykład 7 października 1918 r., gdy Rada Regencyjna ogłosiła niezależność Polski i pięć dni później przejęła władzę nad polskim (nielicznym) wojskiem polskim i wprowadziła nową rotę przysięgi?
O wyborze 11 listopada decydowało rządzące środowisko piłsudczyków, kierujące się wkładem swego, nieżyjącego już, lidera Józefa Piłsudskiego w odzyskanie niepodległości. Wychowankowie Piłsudskiego sięgnęli do daty, która, nieco naciągana, wiązała się z jego powrotem do Polski - 10 listopada 1918 roku i z przekazaniem mu w dniu następnym przez Radę Regencyjną funkcji kierowania wojskiem. Co nałożyło się na zawieszenie broni na froncie zachodnim 11 listopada 1918 roku i z rozejmem na zasadach ustalonych przez zwycięską Entantę wobec Niemiec, faktycznie już nie cesarskich. 10 listopada 1918 r. Wilhelm II uciekł tchórzliwie z wojskowej kwatery do Holandii, formalnie abdykował 28 listopada 1918 r. Warto pamiętać, że w listopadzie 1918 roku niemieccy żołnierze byli daleko na wschodzie. Mniej więcej tak, jak w 1942 roku, na zachodzie też okupowali tereny poza granicami Rzeszy. Żaden obcy żołnierz nie stał na niemieckiej ziemi, gdy 11 listopada 1918 r. marszałek Foch, wielki wódz, w wagonie w Compiegne, dyktował delegacji niemieckiej warunki zakończenia działań wojennych na froncie zachodnim.
Czy nie jest tym bardziej dziwne, że Radę Regencyjną (tworzyli ją arystokraci arcybiskup Kakowski i książę Lubomirski, ludzie bardzo dalecy od socjalizmu) przekazali władzę akurat Piłsudskiemu, bojowcowi, członkowi PPS. Czy uczynili tak z własnej woli, a może na polecenie Niemców i Austriaków, którzy radę w 1917 roku powołali?
Zorientowanymi na Ententę byli politycy związani z Romanem Dmowskim. Państwo polskie, jego formalne i instytucjonalne podstawy, zaczęto budować dwa lata wcześniej, w listopadzie 1916 r. 5 listopada 1916 r. niemiecka orkiestra wojskowa odegrała Boże coś Polskę. Na warszawskim ratuszu wywieszono godło z Orłem Białym, podobnie na ulicach setki biało-czerwonych i czerwonych flag z orłem. Władcy Cesarstwa Niemieckiego i Austro-Węgier cesarze Franciszek Józef Habsburg i Wilhelm II z dynastii Hohenzollernów uroczyście ogłosili utworzenie Królestwa Polskiego. Kierowała nimi chęć pozyskania polskich rekrutów.
Polska faktycznie stała się krajem niepodległym 7 października 1918 r, gdy Rada Regencyjna ogłosiła jej niezależność i pięć dni później przejęła władze wojskową od Niemców. Radę Regencyjną powołali 12 września 1917 r. generał gubernator niemiecki w Warszawie Hans von Beseler i austriacki gubernator w Lublinie Stanisław Szeptycki, późniejszy generał WP. W jej skład weszli: Józef Ostrowski, abp. Aleksander Kakowski, prezes Stronnictwa Polityki Realnej hrabia Józef Ostrowski i książę Zdzisław Lubomirski. Miała ona pełnić najwyższą władzę w Królestwie Polskim do czasu przekazania jej w ręce regenta.
6 lutego 1918 r. Rada Regencyjna wydała dekret o utworzeniu Rady Stanu Królestwa Polskiego, która miała pełnić rolę tymczasowego parlamentu.
Na mocy układu z 28 września 1918 roku Błękitna Armia, powstała z inicjatywy Romana Dmowskiego i gen. Hallera została uznana przez państwa Ententy za samodzielną, sojuszniczą i jedyną współwalczącą armię polską. 12 października 1918 r. wprowadziła nową rotę przysięgi i przejęła władzę nad Polską Siłą Zbrojną. 23 października 1918 r. Rada Regencyjna powołała na stanowisko prezydenta ministrów Józefa Świeżyńskiego, jednego z przywódców Narodowej Demokracji.
To z leku przed społeczną rewoltą i wzięciu się Polaków „za łby” na fali socjalnej rewolucji 11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna „wobec grożącego niebezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego, dla ujednolicenia wszelkich zarządzeń wojskowych i utrzymania porządku w kraju” przekazała władzę wojskową i naczelne dowództwo wojsk polskich, jej podległych, brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu. Brygadier był tytułem legionowym. Jako, że Piłsudski nigdy w wojsku nie służył - kazał się tytułować brygadierem... zanim nie został marszałkiem.
Finalnie, odradzająca się Polska, dzięki zabiegom Paderewskiego i Dmowskiego, stawiających na Ententę, nie znalazła się w obozie pokonanych. Roman Dmowski, któremu ścieżkę do Białego Domu przetarł Ignacy Jan Paderewski, 8 października 1918 r. przedłożył prezydentowi USA Wilsonowi projekt granic odrodzonego państwa polskiego. W 1919 roku, w czasie paryskiej konferencji pokojowej Dmowski już podczas pierwszego przemówienia pokazał swoje talenty. W czasie trwającego pięć godzin wystąpienia, w językach angielskim i francuskim, bez tłumaczy, uzasadnił drobiazgowo potrzebę odbudowy silnego państwa polskiego. Dmowski i jego zwolennicy zabiegali o wytyczenie granicy wschodniej pomiędzy liniami I i II rozbioru. To Dmowski, nie Piłsudski, postulował przyłączenie Górnego Śląska, powrót Wielkopolski i Pomorza. Pojawiły się, po raz pierwszy, odezwy endecji o granicy na Odrze. Dążenia te wspierali przywódcy ruchu narodowego w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku.
28 czerwca 1919 r. Dmowski i Paderewski podpisali w Wersalu Traktat Pokojowy z Niemcami. Przyznawał on Polsce Wielkopolskę i część Pomorza Gdańskiego. Gdańsk został przekształcony w Wolne Miasto. O losach Górnego Śląska, Warmii i Mazur rozstrzygnąć mieli mieszkańcy w głosowaniu powszechnym.
Niemcy doskonale orientowali się w poglądach Piłsudskiego. Był przecież nie tylko do 1917 roku po ich stronie. Byli pewni bo relacje budowali pod kuratelą Hauptkundschaftstelle. W rozmowie z wysłannikiem niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych hrabią Harrym Kesslerem późniejszy marszałek zapewniał, iż Polacy nie będą prowadzili wojny o Poznańskie i o Pomorze. Mimo tej deklaracji pomników Piłsudskiego mamy w Trójmieście aż dwa, nader okazałe, godne narcyza – jeden w Gdańsku (dziwaczny w swej formie) i drugi w Gdyni.
By dopełnić ironii historii kolejny powinien stanąć przy Alei Generała Hallera. I to w aureoli i apoteozie Piłsudskiego, naturalnie wiernego Kościołowi rzymskiemu – pomimo głęboko kamuflowanego faktu przyjęcia porządku ewangelicko-augsburskiego dla kobiety znanej z urody i siły przekonań socjalistki Marii Juszkiewiczowej.
Hrabia Kessler był później posłem niemieckim w odrodzonej Polsce. Znali się z brygadierem od 1915 roku. Kessler uchodził za tego, „który zna wszystkich”. Łączyły obu panów pełne wzajemne zaufanie. 9 listopada 1918 roku Kessler długo rozmawiał z Piłsudskim w berlińskiej restauracji, gdy na ulicach Berlina, w tym na pobliskiej Friedrichstrasse, szalała socjalistyczna rewolucja.
Po zbrojnym i krwawym przewrocie w maju 1926 roku program sanacji był niedookreślony, z jednej strony socjalistyczny i etatystyczny, z drugiej - zwalczania wszystko, co związane z prawicą i Narodową Demokracją (na Kaszubach jej ciosy spadły m.in. na księdza Wryczę i Józefa Dambka) w patriotycznym anturażu.
A dla równowagi. 10 lutego 1920 roku w Pucku odbyły się zaślubiny z morzem, zorganizowane dla uczczenia powrotu Polski nad Bałtyk. Reprezentujący Rzeczpospolitą gen. Józef Haller w czasie uroczystości mówił: „Teraz wolne przed nami światy i wolne kraje. Żeglarz polski będzie mógł dzisiaj wszędzie dotrzeć pod znakiem Białego Orła, cały świat stoi mu otworem”.
W Pucku homilię wygłosił ksiądz Józef Wrycza, Polak, Kaszuba, kapelan Wojska Polskiego, późniejszy współzałożyciel TOW Gryf Pomorski, powołanej w Czarlinie przez działaczy Stronnictwa Narodowego z Sulęczyna i Stężycy.
– Filli hominum benedicite Domino. A i wy, syny kaszubskie, błogosławcie Panu, od dziecięcia zaledwie paciorek mówiącego, aż do starca siwowłosego, wyczekującego od lat zbawienia pańskiego i wy, synowie całej Polski, błogosławcie Panu, że dał wam dożyć tego dnia szczęśliwego w którym odzyskujecie wolność upragnioną w Ojczyźnie polskiej, a w zamian za to szczęście dar tak zacny dajecie Ojczyźnie – morze polskie. Dostojni Panowie, Narodzie Polski, Bracia Kaszubi! Kiedy niezapomniany twórca Pieśni o ziemi naszej Wincenty Pol spytał swojego młodego słuchacza: „A czy znasz ty, bracie młody / Te pokrewne twoje rody?”, tedy wyliczył mu szczepy i narzecza polskie i szczepy takich braci, którzy kiedyś zamieszkiwali na tej wielkiej macierzy polskiej ziemicy, prowadził go na Mazowsze i Wołyń, pokazywał mu górali i Litwinów. I Żmudź świętą i Rusinów. Zapomniał o jednym zakątku, o Pomorzu, o Kaszubach, o płucach Polski jego muza milczy. A przecież Ille mihi praeter omnes angulus ridet „Ten zakątek na ziemi milszy mi ponad wszystko”. Ziemia kaszubska, to kącik naszej ojczyzny, który przed wszystkimi nam się uśmiecha. Boć tu właśnie Polska nasza dochodzi do morza, które jest jakoby oknem na cały świat, jakoby tą furtą, przez którą bogactwa niezliczone do kraju przychodzą. A i samo w sobie jest bogactwem, bo skarby nieocenione kryje w sobie. Zapomniał pieśniarz Polski o nas, o Kaszubach, do niedawna niewiele troszczył się szerszy ogół społeczeństwa polskiego o morze i przyległe ziemie. Atoli nie zapomnieli Kaszubi, co ich powinnością było wobec całej Polski - mówił ksiądz patriota, którego marszałkowscy służalcy w latach 30 chcieli wtrącić do lochu bo nie uczył dzieci „Pierwszej Brygady...”.
Ład wersalski przetrwał 19 lat. W 1938 roku upadł w Monachium, a pogrzebał go pakt Ribbentrop-Mołotow, niweczący imperialne znaczenie i wpływy Wielkiej Brytanii i Francji. Narodowo-socjalistycznie Niemcy i sowiecki Związek Republik Rad wzięły wnet srogi odwet za wersalskie „krzywdy”. Zaczął się akt dramatu, w którym Polsce, z woli jej włodarzy, przypadła rola chaotycznego, przy tym romantycznego i egzaltowanego, samobójcy.
Lubimy lokować swoje uczucia w mitach. W 1980 roku ulokowaliśmy nasze uczucia w kolejnym wąsaczu, z różańcem na szyi i z gigantycznym „papieskim” długopisem w dłoni. I tak to się toczy z dekady na dekadę.ÂÂ ÂÂ
Artur S. Górski
- 20/11/2022 15:55 - Akapit wydawcy: Obiadek sopocki
- 19/11/2022 15:31 - Posterunek Straszyn: Choć rakieta była ukraińska, to była wina Rosjan
- 17/11/2022 15:32 - Akapit wydawcy: Gdańskie niedorajdki?
- 11/11/2022 20:06 - Latarką w półmrok: Paderewski o Polsce - Tusk o "pokoju przechodnim"
- 10/11/2022 18:36 - Posterunek Straszyn: Marsz Niepodległości 2022
- 06/11/2022 18:37 - Posterunek Straszyn: Francuskim władzom starczy zapału?
- 03/11/2022 19:07 - Akapit wydawcy: Kanonizacja Westerplatte
- 30/10/2022 18:24 - Posterunek Straszyn: Kto sieje wiatr…
- 22/10/2022 07:46 - Posterunek Straszyn: Kolejna międzynarodowa ustawka UE-opozycja
- 17/10/2022 07:31 - Posterunek Straszyn: Czasem warto zwrócić uwagę na słowa przeciwnika