Oblicza sportu: Wiosna przyszła...

Na razie na murawy, na stadiony tylko. Na razie. Bo kto wie, co tam w planach czeka. Kasiora dziś w sporcie rządzi, w piłce szczególnie. Więc futbolowy świat wciąż myśli. No i wymyśla! My tylko częściowo to kopiujemy. A to liga ligi, a to puchar ligi, a to puchar pucharów... Byle więcej, byle wpływało. No i może tak codziennie, może latem i zimą, może jesienią i wiosną. Kasa, kochani! Porwać, zakręcić, trybuny zapełnić.

Ale... no właśnie. Wymyślać łatwiej, niż widownię zapełniać, jak się okazuje. I tu nasz przykład od razu. Niby superatrakcja. Lechia - Jagiellonia. Lider kontra wicelider. Na dodatek początek „wiosny” i nowej rundy w ekstraklasie. No i nasze zdumienie, prawie. „Bursztyniak” nawet nie w jednej trzeciej zapełniony. I to gdzie? W Gdańsku?

A mecz niezły. Nie porwał może, ale przeciętność przebił. Pięć efektownych goli, walka, emocje. Niezły, powtórzę. Dla nas i radosny także. 3:2 dla Lechii! Umocnienie liderowania, nowe nadzieje, pewnie i marzenia nowe. Piłkarzy, trenera, no i kibiców. Bo coś się wyraźnie zacięło. 27. sezon w ekstraklasie i wciąż to jedno jedyne podium zaliczone. 1956, trzecia lokata, z przodu Legia i Ruch. Więc gdyby tak się udało, oj gdyby... Stop! Nie zapeszajmy.

Ekstraklasa „wiosnę” powitała. Wiosnę... jesienią. I to nie tylko w Gdańsku. W Trójmieście! Wygrał lider w Letnicy, ale wygrała i Arka. 4:1 Arki! Lanie Wisły w Gdyni, przywrócenie nadziei sobie i gdyńskim fanom. Gra o wyższą grupę, o wyższą półkę wciąż aktualna. Już po derbach pisałem o takich przewidywaniach. Ot, są atuty po prostu. Są w Gdańsku, są i w Gdyni.

Co dalej? Gramy! I to o pełną pulę gramy. Wyższe cele, większe emocje. I te trybuny... Niech to logo naszych klubów będzie. No i cóż? Wiosna przyszła...

Albert Gochniewski