"Poszukiwanie prawdy jest niezwykle ważne w życiu".
Zwłaszcza w sprawach podatkowych, co Paweł Adamowicz praktykuje od lat.
Nie sam.
Wspólnie z CBA i komisarzami skarbowymi.
Czyni to dla dobra gminy, bo im więcej podatników w Gdańsku, którzy płacą rzetelnie PIT - tym większe możliwości budżetu.
Czyli Adamowicza.
Prawdę tę gdański kaznodzieja demokracji i samorządności ogłosił wybranym aktywnym obywatelom podczas operetki politycznej, którą wystawia co roku tuż przed odśpiewaniem kolęd.
Z przyjętego przez radnych budżetu Gdańska na rok 2019 wynika, że jego mieszkańcy uzbierają dla miasta i powiatu 970 milionów złotych. Składa się na to 38 groszy dla gminy i 10 dla powiatu od każdej złotówki podatku należnego od dochodów osobistych. To o 100 milionów więcej niż wyniosą wydatki majątkowe Gdańska w 2019.
Pracowitość gdańszczan uszlachetnia możliwości ich plenipotenta, obniża tez koszty własnych kampanii wyborczych.
Z tej okazji prezydent Gdańska oświadczył na konferencji prasowej: - Każdy kto rozlicza PIT w jednym z 3 urzędów skarbowych w Gdańsku wspiera budżet Gdańska.
Prawie każdy.
W sierpniu 2017 urząd skarbowy w Gdańsku zarzucił gdańskiemu patriocie, Pawłowi Adamowiczowi, strażnikowi pieniędzy gdańszczan, oszustwo podatkowe. Z analizy oświadczeń podatnika Adamowicza wyszło bowiem komisarzom skarbowym, że prezydentowi Gdańska nie udało się wykazać wiarygodnych źródeł pochodzenia 326 tysięcy polskich złotych. Wątpliwość tę I US w Gdańsku ocenił wedle art.56 Kodeksu Karnego Skarbowego, co oznacza, że gdański obrońca demokracji i samorządu, wynajęty przez 129 tys. mieszkańców miasta do gospodarowania 3,7 mld miejskich złotówek, mógł dopuścić się "podania nieprawdy lub zatajenia prawdy" w zeznaniach podatkowych. Czyli, kolokwialnie, oszustwa podatkowego. Za taką brawurę nawet Al Capone trafił do więzienia...
Jeśli podejrzenia - i zarzuty - urzędu skarbowego są trafne, a trafne być mogą skoro teściowej prezydenta Janinie A. postawiono w sprawach zeznań o majątku zięcia zarzut fałszywego ich składania, prezydent Gdańska może zapłacić grzywnę nie mniejszą niż 667 złotych i nie większą niż 19 mln zł.
Podatek od pochodzących, zdaniem fiskusa, znikąd 326 tysięcy złotych wyniósłby więc ok. 244 tysiące złotych. Wychodzi zatem z prowizorycznego obrachunku, że gdański patriota, prezydent grodu nad Motławą, mógł chcieć oszwabić - umyślnie lub przez mechanicznie powielane pomyłki - swoich obywateli o ok. 100 tysięcy złotych. Za te pieniądze mógłby Gdańsk zatrudnić dwóch nauczycieli, albo dwóch trenerów, albo oświetlić 20 przejść dla pieszych.
Podatkowa rzetelność organu administracyjnego gminy Gdańsk, nakładającego imieniem Pawła Adamowicza podatki od nieruchomości na mieszkańców stolicy powiatu, większe ma znaczenie dla jawności samorządu niż coroczna operetka grana w filharmonii i opłacana z dochodów własnych gminy - a nie kieszeni prezydenta.
Brzydząc się nieprawdą w działalności publicznej Paweł Adamowicz tajemnice swojej niezwykłej zamożności powziętej z urzędowej roboty objaśnia historią dziadka żony wyposażonego w majątek znacznego gatunku podczas robót przymusowych w III Rzeszy.
Cud ten powinien oświetlić Instytut Pamięci Narodowej.
Marek Formela
- 05/01/2019 12:49 - Oblicza sportu: Gdzie się podziały...
- 20/12/2018 20:53 - Akapit wydawcy: Pod choinką liberała
- 20/12/2018 20:50 - Oblicza sportu: Czwórka od Mazurka
- 20/12/2018 20:46 - Sopockie marzenia noworoczne
- 13/12/2018 19:56 - Oblicza sportu: Od ośmiu, do zera
- 07/12/2018 12:37 - Oblicza sportu: Stawiam na Jurka
- 06/12/2018 19:12 - Akapit wydawcy: Zdrowie w cenie karetki
- 05/12/2018 15:51 - Europa nie dla nas?
- 30/11/2018 21:15 - Akapit wydawcy: Gdański Dyzio na giełdzie
- 28/11/2018 14:58 - Stulecie Marynarki Wojennej