Pod koniec ubiegłego tygodnia minister Marek Sawicki rozgrzał dyskusję na temat polskiego sadownictwa, nazywając rolników, którzy zbyt tanio sprzedają jabłka w skupie zamiast wycofać je z rynku, frajerami. Zauważył też, że polscy producenci są głupsi od niemieckich. Naraził się na falę krytyki i żądania dymisji. Na szczęście z pierwszą pomocą ministrowi pospieszył marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Odwrócenie uwagi to bowiem najskuteczniejsza technika w marketingu politycznym.
Były wieloletni minister spraw zagranicznych i doświadczony dziennikarz najwyraźniej cierpi z powodu nudy na obecnym stanowisku. Przyzwyczajony do europejskich salonów i zainteresowania światowych mediów Radosław Sikorski postanowił znowu znaleźć się w centrum zainteresowania. Opowiedział amerykańskiemu portalowi, jak to Donald Tusk dostał już na początku urzędowania w fotelu premiera ofertę rozbioru Ukrainy od Władimira Putina. Potem było już jak u Alfreda Hitchcocka: powinno zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.
Burza wywołana spekulacjami po głośnym wywiadzie miała się zakończyć w południe na konferencji prasowej. Sama konferencja miała jednak oryginalny przebieg, gdyż marszałek z właściwą sobie elegancją zbył zaproszonych dziennikarzy, używając przy tym straży marszałkowskiej. Odesłał wszystkich do innego wywiadu w jednej z gazet. W wywiadzie tym zresztą potwierdził swoje wcześniejsze wspomnieniowe relacje. Zaznaczył jednak, że wszystko o czym mówił, zna z plotek. Temperament marszałka nie spodobał się ani opozycji, ani pani premier, która publicznie go zrugała. Przy okazji w jaskrawy sposób objawił się polski trójpodział władzy z kierowniczą rolą partii, od lat już umiłowanej Platformy Obywatelskiej.
Po kilku godzinach refleksji Radosław Sikorski oświadczył, że zmyślał. Winą za to obarczył swoją słabą pamięć. Przeprosił za słowa i zachowanie. Złożył samokrytykę i czynny żal. Wywołał tym kolejne spekulacje związane z motywami swojej niestałości i ewentualnymi naciskami na zmianę zdania. Dziwiło też okolicznościowe zniknięcie pomorskiego przewodniczącego – elekta Rady Europejskiej Donalda Tuska. Dyplomacja wymaga ciszy, depesze ujawnia się często po kilkudziesięciu latach, chyba że wcześniej zostaną wykradzione przez portal WikiLeaks. Z naturą jednak trudno walczyć, nawet gdy chwilowo zajmuję się ważne państwowe stanowiska.
Jarosław Szczukowski
- 12/11/2014 12:19 - Okiem Borowczaka: Dwa światy
- 06/11/2014 12:18 - Okiem Borowczaka: Mikołaje
- 30/10/2014 18:19 - Okiem Borowczaka: Jasnowidztwo polityczne
- 27/10/2014 14:11 - Wysocki: Wybory samorządowe - Trzeba odpartyjnić radę miasta
- 25/10/2014 07:11 - Potulski: Gdańsk Adamowicza - poza granicą prawa?
- 22/10/2014 15:39 - Budyń z sokiem malinowym: Między nami zawodowcami
- 20/10/2014 11:00 - Gdańsk, Pomorze, Europa: Złota jesień
- 20/10/2014 10:58 - Okiem Borowczaka: Bez odpowiedzialności
- 14/10/2014 15:16 - Okiem Borowczaka: Wolność słowa
- 07/10/2014 15:52 - Budyń z sokiem malinowym: Szekspir i dwa pedały