Była rekonstrukcja lotu, w tle dźwięki nagrań z czarnej skrzynki i jednoznaczne wskazanie winnych. W przygotowanym przez Rosjan raporcie na temat katastrofy smoleńskiej całą winą za katastrofę została obciążona strona polska.
Według MAK-u przyczyny tragedii to: podjęcie decyzji o lądowaniu mimo trudnych warunków panujących na lotnisku, obniżanie lotu bez widoczności naziemnych punktów orientacyjnych i mimo ostrzeżeń kontroli lotów oraz brak odpowiednich działań załogi pomimo licznych ostrzeżeń systemu TAWS.
Już pierwsze słowa Tatiany Anodiny szefowej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego dały sygnał do tego, kto według MAK-u jest winny katastrofy polskiego Tu-154M w Smoleńsku, na którego pokładzie znajdowali się czołowi polscy politycy i najwyżsi przedstawiciele sił zbrojnych.
- Musimy przedstawić prawdę, nawet jeśli jest ona bardzo gorzka. To nasz obowiązek wobec ofiar - stwierdziła Tatiana Anodina, rozpoczynając konferencję prasową przedstawiającą raport dotyczącą katastrofy pod Smoleńskiem.
Według ustaleń do jakich doszli rosyjscy śledczy stan techniczny polskiego samolotu przed odlotem był dobry. Nie doszło również do żadnej awarii, ani wybuchu pożaru na pokładzie polskiego Tu-154M. MAK twierdzi jednak, że załoga nie była odpowiednio przygotowana do lotu, nie miała aktualnych danych meteorologicznych.
Nie było zgody na lądowanie
Według Rosjan polska strona już w trakcie lotu została jednak poinformowana o trudnych warunkach atmosferycznych. Polski samolot miał nie mieć zgody na lądowanie, a jedynie na zejście do pewnego pułapu. Mimo tych sygnałów z wieży kontrolnej to załoga samolotu podjęła decyzję o lądowaniu i kontynuowała je nawet w momencie odezwania się ostrzeżenia systemu TAWS. Według MAK-u lotnisko nie zostało zamknięte ponieważ był to lot międzynarodowy, nieregularny, niewojskowy. W tej sytuacji decyzja o lądowaniu należała do załogi, a władze lotniska nie mogły zamknąć go dla polskiego samolotu. W tej sytuacji to załoga samolotu została obarczona główną winą za katastrofę.
- W przypadku międzynarodowego lotu to piloci podejmują samodzielną decyzję o starcie i lądowaniu – przekonywała Tatiana Anodina.
Taką argumentację MAK-u podważa jednak Jerzy Miller, minister Spraw Wewnętrznych i Administracji. W jego ocenie, gdyby faktycznie obowiązywały takie procedury, do lądowania nie dopuszczono by wcześniej rosyjskiego Iła-76.
- Nie obowiązywała go procedura (rosyjskiego Iła -76 red.), na którą powołuje się MAK. Był to rosyjski samolot, wojskowy samolot, lądujący na rosyjskim, wojskowym lotnisku. W związku z tym, gdyby zamykanie lotniska było niemożliwe tylko dlatego, że ląduje samolot obcy, niewykonujący lotu wojskowego, to dlaczego nie zamknięto go dla Iljuszyna, gdy parametry pogodowe były poniżej krytycznych? – pytał Miller na konferencji prasowej po opublikowaniu raportu MAK-u.
Dodatkowe osoby w kabinie pilotów
Rosjanie rozszyfrowali również nowe fragmenty rozmów z czarnych skrzynek. Z ich analiz wynika, że w kabinie pilotów w trakcie lądowania był szef Sił Powietrznych gen. Błasik oraz jeszcze jedna „nieokreślona osoba”, prawdopodobnie szef protokołu dyplomatycznego Mariusz Kazana. Sam gen. Błasik miał w trakcie lotu być pod wpływem alkoholu. W jego krwi wykryto 0,6 promila alkoholu. Według MAK- u na słowa pilotów o trudnych warunkach atmosferycznych i o tym, że samolot prawdopodobnie nie wyląduje, druga osoba w kabinie, prawdopodobnie Mariusz Kazana, miał odpowiedzieć: „No, to mamy problem…”. W ocenie rosyjskich śledczych jest to "naruszenie sterylności kabiny". O naciskach na załogę w kwestii lądowania ze strony najważniejszego pasażera, ma również świadczyć wypowiedziane przez nawigatora zdanie: „Wkurzy się, jeśli jeszcze”.
- Obecne w kokpicie osoby wpływały na pilotów wywierając presję na lądowanie. Zgodnie z opinią ekspertów, w oczekiwaniu na negatywną reakcję głównego pasażera samolotu wpłynęli oni na decyzję załogi o lądowaniu – powiedziała Tatiana Anodina.
Bez twardych dowodów
Według niektórych komentatorów wnioski przedstawione przez MAK opierają się jednak tylko na „domysłach i spekulacjach”, a nie twardych dowodach.
- To strona rosyjska była odpowiedzialna z lotnisko, kontrolerów i maszynę. Ze strony polskiej można było się przyczepić tylko pilotów i rzekomych nacisków panujących w kabinie. Zostało to więc bezbłędnie wykorzystane. Jeżeli jedna z zainteresowanych stron robi raport o sobie, to jakiej obiektywności możemy tutaj mówić? – pytał w rozmowie z nami Zbigniew Kozak, poseł Prawa i Sprawiedliwości z Pomorza.
Jakie są więc według MAK-u główne przyczyny katastrofy polskiego Tu-154M? Rosjanie wskazują na: podjęcie decyzji o lądowaniu mimo trudnych warunków panujących na lotnisku, obniżanie lotu bez widoczności naziemnych punktów orientacyjnych i mimo ostrzeżeń kontroli lotów oraz brak odpowiednich działań załogi pomimo licznych ostrzeżeń systemu TAWS. Strona rosyjska przyznała, że sygnalizacja świetlna na lotnisku była uszkodzona, ale w ich ocenie nie miało to wpływu na katastrofę. Śledczy pominęli kwestie rozmowy wieży z samolotem oraz sposobu naprowadzania go na kurs. Dokładnej analizie nie poddano również kwestie rozmieszczenia radiolatarni.
Borowczak: o można było się spodziewać
- Niczego innego się nie spodziewałem. Oni naprawdę nie czują się winni za tą katastrofę. Na pewno bezsprzeczną winą tej tragedii są bardzo złe warunki pogodowe. Wina leży jednak po obydwu stronach. Polacy chcieli wylądować, byli pod presją czasu. W takich sytuacjach zawsze w samolocie mającym na pokładzie najwyższe osoby w państwie pojawia się atmosfera napięcia. Gdyby nasi wylądowali byliby uznani za bohaterów, niestety zginęli. Wina Rosjan polega na tym, że pozwolili nam lądować w takich warunkach. Rozumiem, że bali się odmówić, oczyma wyobraźni pewnie widzieli krytykę rosyjskich władz po takim incydencie dyplomatycznym. Powinni jednak odmówić – powiedział Jerzy Borowczak, poseł Platformy Obywatelskiej z Pomorza.
Jaworski: Informacja piarowska
Zupełnie inaczej widzi tą sprawę Andrzej Jaworski poseł PiS-u z Gdańska.
- Skandal, skandal, skandal – te słowa cisną mi się na usta, po wysłuchaniu słów strony rosyjskiej. Jako członek komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, nie mam żadnej pewności, że informację przekazane przez Rosjan są obiektywne. Już sam sposób prezentacji i przekazania materiałów narusza wszelkie procedury. To czego świadkami byliśmy w trakcie prezentowania raportu MAK, to informacja skonstruowana pod z góry zaplanowaną tezę, wyprodukowana dla rosyjskich piarowskich celów, a przeznaczona dla uległych lub zaprzyjaźnionych z Moskwą dziennikarzy.
Opublikowany przez MAK raport budzi skrajne emocje wśród polskich polityków i komentatorów. Część zgadza się w większości z analizami przedstawionymi przez Rosjan, inni nazywają sprawę „skandalem” i „próbą zatajenia prawdy”. Przedstawiony przez polską stronę raport ma rzucić nowe światło na tą sprawę. Czy jednak odpowie na wszystkie pytania?
http://www.mak.ru/russian/investigations/2010/files/tu154m_101/comment_polsk.pdf
Tomasz Wrzask
Inne artykuły związane z:
- 14/01/2011 18:02 - Wybory do rad osiedli 8 maja – nie za późno?
- 14/01/2011 17:48 - Dziurawy Gdańsk
- 14/01/2011 17:23 - Rada Miasta: Mniej pieniędzy na rewitalizację
- 13/01/2011 19:14 - Tusk: Raport MAK nie jest kompletny, Kozak: skandaliczne zaniedbania rządu
- 13/01/2011 18:50 - Kolejna podwyżka! Zdrożeją bilety komunikacji miejskiej
- 12/01/2011 19:26 - Radni zagospodarują miasto?
- 12/01/2011 18:20 - Aktywiści NoNBN: wiemy kto w urzędzie komentował w godzinach pracy
- 12/01/2011 18:13 - Jak chronić własny pomysł?
- 12/01/2011 09:17 - Czy budynek LOT-u wyleci z Gdańska?
- 11/01/2011 18:23 - Orkiestra zebrała w Gdyni ponad 280 tysięcy złotych