1 marca przypada Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, czyli wspomnienie bojowników o niepodległą ojczyznę, upamiętniające żołnierzy niepodległościowego podziemia lat 1944-63, wiernych złożonej przysiędze.
Wśród młodych Polek i Polaków od dekady widać fenomen popularności Żołnierzy Wyklętych, nazywanych też Niezłomnymi. Na wojskowych cmentarzach, stadionach, na symbolicznych mogiłach, w dziesiątkach świątyń płoną znicze i świece pamięci.
Coraz popularniejszy jest Bieg Tropem Wilczym. Nazwa biegu nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta „Wilki”.
Ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
pozostał po nich w kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten ślad wilczy
szybciej niż w plecy strzał zdradziecki
trafiła serce mściwa rozpacz
pili samogon jedli nędzę
tak się starali losom sprostać
już nie zostanie agronomem
,,Ciemny" a ,,Świt" - księgowym
"Marusia" - matką ,,Grom" - poetą
posiwia śnieg ich młode głowy
(…)
Od kilkunastu lat partyzanckie oddziały odtwarzają setki rekonstruktorów, w sformowanych na tę okoliczność pododdziałach, w szynelach i panterkach. Po raz kolejny ulicami miast przejdą tysiące osób w Defiladzie Pamięci Żołnierzy Niezłomnych. W tym roku uczestnicy uroczystości rozwiną sztandary ku chwale tych, którzy niezłomnie trwali wierni złożonej przysiędze, świadomi, tego, że „Honor służby jest jak sztandar, z którym żołnierz rozstaje się wraz z życiem”.
Honory oddawane dla nich nie powinny (i chyba nie przysłaniają) bohaterstwa i wagi krwi przelanej przez żołnierzy Dywizji Kościuszkowskiej, armii gen. Andersa i innych formacji, ale fakt, że milczano o nich tyle lat powoduje, że państwo polskie poszukując idei sięga i po ich historie. Jakże trudne (vide „Ogień”, „Bury”), poplątane i porażająco smutne.
Jesteśmy im winni prawdę oraz odnalezienie i upamiętnienie miejsca ostatniego spoczynku. Na Powązkach i wielu innych miejscach, od Przemyśla po Nysę, od Białegostoku po Kielce i Lublin, na Wołyniu i w Galicji wschodniej, mozolnie odszukiwane są szczątki bohaterów Państwa Podziemnego i ofiar cywilnych.
W marcu 1956 roku na łamach legendarnego już opiniotwórczego dla czasu Odwilży tygodnika „Po prostu” Jan Olszewski, późniejszy mecenas i premier oraz opublikowali niezwykle istotny tekst „Na spotkanie ludziom z AK” oraz Jerzy Ambroziewicz i późniejszy sekretarz Gomułki Walery Namiotkiewicz: „Starano się wytworzyć przekonanie, że okupacyjna przeszłość AK-owców jest grzechem pierworodnym wobec socjalizmu. „Piętno” AK-owskiej przeszłości stawiało niżej od tych, którzy w czasie okupacji tchórzliwie stronili od walki. Wyrządziliśmy tym ludziom krzywdę, wyrządziliśmy może jeszcze większą krzywdę naszej sprawie. Tę krzywdę trzeba jak najszybciej naprawić, trzeba dokonać moralnej rehabilitacji wielkiej części ludzi naszego pokolenia- byłych żołnierzy AK”.
Z kolei całkiem niedawno powstał film o ppor. Zdzisławie Badosze „Żelaznym”, jednym z najbardziej rozpoznawalnych żołnierzy podziemia niepodległościowego po 1944 r. Jego pogodny wizerunek zachowany na dziesiątkach fotografii budzi sympatię.
Premiera miała miejsce w poniedziałek w Muzeum II Wojny Światowej. Film „Żelazny” Legenda Wileńskiej Partyzantki”, produkcja Grupy Rekonstrukcji Historycznej GRYF i Studia JART, przedstawia historię Zdzisława Badochy, jednego z najbardziej walecznych żołnierzy majora „Łupaszki”.
Na początku 1945 roku „Żelazny” został dowódcą plutonu w 4. szwadronie por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”. Odtąd nieprzerwanie uczestniczył w walkach z oddziałami KBW, UB, MO oraz NKWD. Osobiście kwitował zdobytą broń. Milicjantów, którzy się poddawali puszczał wolno. Rozstrzeliwał pracowników UBP.
W kwietniu 1945 r. oddział operował w rejonie Bielska Podlaskiego i Hajnówki. W maju 1945 r. po koncentracji 1. i 4. szwadronu w Oleksinie (w gminie Brańsk) przeszedł na lewy brzeg Bugu, gdzie jego oddział działał do początku września głównie na obszarze powiatu Sokołów Podlaski. 15 sierpnia 1945 r. w Dzień Żołnierza został awansowany do stopnia podporucznika.
7 września 1945 r. w Stoczku rozkazem Komendy Okręgu Białostockiego AK oddziały 5. Brygady zostały zdemobilizowane. Kilkunastu żołnierzy przedostało się na Kociewie i Wybrzeże Gdańskie do mjr. Szendzielarza, który podporządkował się ppłk. Antoniemu Olechnowiczowi ps. „Pohorecki”, komendantowi Ośrodka Mobilizacyjnego Wileńskiego Okręgu AK.
19 maja 1946 r. podkomendni „Żelaznego” urządzają rajd samochodem ciężarowym po powiatach starogardzkim i kościerskim, rozbrajając posterunki MO w Kaliskach, Osiecznej, Osieku, Skórczu, Lubichowie, Zblewie i Starej Kiszewie (milicjanci puszczeni wolno, a zostali rozstrzelani czterej pracownicy UBP m.in. szef kościerskiego UB Jerzy Fajer i doradca UBP w Kościerzynie lejtnant NKWD Piotr Szyniedzin). 21 maja 1946 r. wydał rozkaz rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy PUBP z Koszalina.
25 maja 1946 r. w starciu z patrolem MO koło wsi Podjazy w powiecie kartuskim zginął milicjant i funkcjonariusz UB (chor. Jan Szymczak, którego imię nosiła jedna z ulic w Kartuzach, przemianowana na ul. Jana Bielińskiego, wydawcy Gazety Kartuskiej i Pielgrzyma), a 4 milicjantów zostało rannych.
Ppor. Badocha w pierwszych dniach czerwca 1946 r. wspólnie z żołnierzami 5. Brygady prowadził akcje bojowe na posterunki MO w rejonie Dzierzgonia, Iławy i Sztumu.
10 czerwca 1946 roku w starciu z grupą operacyjną UB i MO zginęło dwóch funkcjonariuszy UB i 3 milicjantów, a trzech innych milicjantów zostało rannych. Szwadronowi – dzięki umiejętnemu dowodzeniu przez ppor. Olgierda Christę ps. „Leszek” (mieszkał po zwolnieniu z więzienia w wieżowcu w Oliwie), udało się ujść z pola starcia.
Ppor. Badocha został ranny. Przewieziono go na leczenie do majątku Czernin koło Sztumu, administrowanego przez przedwojennego działacza kaszubskiego Ottomara Zielke, który na początku 1946 podjął współpracę z 5. Brygadą.
Badocha został jednak wkrótce zadenuncjowany przez aresztowaną wcześniej przez UB łączniczkę ps. „Regina”, która była w oddziale jeszcze na Wileńszczyźnie, a po wojnie poszła na współpracę z „bezpieką.
28 czerwca 1946 r. kilkunastoosobowa grupa operacyjna UB i MO z Malborka otoczyła majątek. Badocha próbował wydostać się z okrążenia. Zginął trafiony odłamkiem granatu. Miejsce jego pochówku jest nieznane.
To ze szwadronem „Żelaznego” związała swe losy „Inka”, która wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z pododdziałem. Do lipca 1946 r. służyła w szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka. Przybyła po lekarstwa do Gdańska dla żołnierzy szwadronu „Leszka” 20 lipca 1946 r. Została aresztowana przez funkcjonariuszy UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku. Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazana została na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku. Co przeszła w śledztwie można sobie wyobrazić. Nie wydała nikogo. Nie zdradziła punktów kontaktowych.
28 czerwca 2016 r., w 70 rocznicę śmierci, w majątku Czernin został odsłonięty pomnik upamiętniający Zdzisława Badochę.
Wymieńmy garść spośród tych, którzy powrócili po latach w bardziej powszechnej pamięci. Odnajdą się (mamy nadzieję) lub już zostali odnalezieni dzięki mozolnej pracy – jak mityczna armia Cieni: szef Kedywu Komendy Głównej AK gen. August Emil Fieldorf „Nil” , przywódcy Zrzeszenia WiN m.in. ppłk Łukasz Ciepliński, żołnierz i dobrowolny więzień Auschwitz rotmistrz Witold Pilecki, cichociemny mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin”, legendarny dowódca oddziałów partyzanckich AK i WiN na Lubelszczyźnie mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”, komendant Wileńskiego Okręgu AK płk Antoni Olechnowicz „Pohorecki”, dowódca 5. Brygady Wileńskiej mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, komendant XVI Okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Józef Kozłowski „Las” i setki innych.
Oni nie potrzebują zaszczytów. Nie upominali się o nie także za życia. Ale dopominają się godnego pochówku.
Józef Mackiewicz skomentował w 1947 roku amnestię, „akt łaski” władzy ludowej tak:
„Społeczeństwo, które strzela, nigdy nie da się zbolszewizować. Bolszewizacja zapanuje dopiero, gdy ostatni żołnierze wychodzą z ukrycia i posłusznie stają w ogonkach. Właśnie w Polsce gasną dziś po lasach ostatnie strzały prawdziwych Polaków, których nikt na świecie nie chce nazwać bohaterami”.
Major Hieronim Dekutowski ps. „Zapora”, cichociemny, bohater Lubelszczyzny, powiedział do żołnierzy na wieść o ustawie amnestyjnej z 1947 roku: „Amnestia to jest dla złodziei, a my jesteśmy Wojsko Polskie”.
„Zapora”, mimo tortur w katowni na Zamku w Lublinie i w więzieniu MBP na Mokotowie, nie załamał się. Wytrwał. Został zamordowany ze swoimi sześcioma podkomendnymi. By ich upokorzyć, na czas procesu ubrano żołnierzy w mundury Wehrmachtu.
Gdy „Zapora” stanął przed „sądem” , posiwiały, z wybitymi w śledztwie zębami, połamanymi rękami i zerwanymi paznokciami jego ostatnie słowa brzmiały: „Przyjdzie zwycięstwo! Jeszcze Polska nie zginęła!”.
Inni próbowali się jakoś poukładać z reżimem, znaleźć dla siebie jakąś niszę, pójść na studia, pracować, jak Romuald Kaczyński, Marian Podgóreczny, Jan Mazurkiewicz i tysiące im podobnych.
Najdłużej ukrywającymi się żołnierzami antykomunistycznej armii byli Stanisław Marchewka „Ryba” (zginął z bronią w ręku na Podlasiu w marcu 1957 r.) i ostatni „żołnierz wyklęty” Józef Franczak „Lalek”, ”Laluś” z oddziału kpt. Brońskiego „Uskoka”, wytropiony i zabity w obławie przez MO na Lubelszczyźnie 21 października 1963 r.
- Wbrew oczekiwaniom przy rozstrzygnięciu sprawy polskiej zwyciężyły nie zasady słuszności i zobowiązania międzynarodowe, lecz fakty dokonane i narzucone. Los Polaków nie będzie jednakowy. Jedni borykać się będą w kraju z okrutną rzeczywistością państwa policyjnego, inni zostaną w wolnym świecie, by stać się ustami niemych. Droga nasza jest trudna, lecz u jej kresu spełni się Polska naszych żarliwych pragnień, wolna i niepodległa
– głosiła odezwa rządu RP w Londynie z 26 czerwca 1945 r.
Artur S. Górski
- 06/03/2019 07:44 - Dzień Kobiet z cytologią
- 05/03/2019 16:18 - Literatura „na receptę”. Współczesna edukacja i terapia w bibliotece szkolnej
- 05/03/2019 07:44 - Kto wsparł kampanię A. Dulkiewicz...
- 04/03/2019 15:18 - 5 pytań PiS do prezydent Dulkiewicz
- 04/03/2019 09:27 - Aleksandra Dulkiewicz prezydentem Gdańska
- 28/02/2019 14:32 - Krzysztof Dośla: Proces kiblowy?
- 27/02/2019 21:02 - Głosujemy na Aleksandrę - a wybieramy... ojca Sopotu?
- 27/02/2019 11:35 - Debata przedwyborcza Grzegorza Brauna i Marka Skiby
- 26/02/2019 23:11 - Pogrzeb P. Adamowicza za 400 tys. złotych
- 26/02/2019 21:03 - Nieumyślna nieprawda senatora Czarnobaja - prawdziwe wyłudzenie 2,2 mln w szpitalu w Kwidzynie