19 października 1984 r. funkcjonariusze SB zamordowali bł. ks. Jerzego Popiełuszkę. To była zbrodnia państwowa, która mimo sfingowanego procesu została dogłębnie udokumentowana. W 40. rocznicę męczeńskiej śmierci kapłana Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku wraz z Regionem Gdańskim NSZZ „Solidarność” współorganizują cykl wydarzeń upamiętniających błogosławionego. W ramach współpracy 8 czerwca w bazylice pw. św. Brygidy w Gdańsku odbyła się uroczysta msza święta, po której nastąpiło otwarcie wystawy Zło dobrem zwyciężaj. Ksiądz Jerzy Popiełuszko na Wybrzeżu Gdańskim autorstwa Arkadiusza Kazańskiego, pracownika gdańskiego Oddziału IPN. Spotkanie zwieńczyła debata z udziałem Zbigniewa Branacha, autora książki Zlecenie na Popiełuszkę, którą poprowadził dyrektor Oddziału IPN w Gdańsku dr Marek Szymaniak.
Wróg publiczny
Zbigniew Branach: Władza dostawała białej gorączki. “Niech on wreszcie przestanie szczekać”. Kto to powiedział? Wojciech Jaruzelski, na posiedzeniu biura politycznego. Na tym samym posiedzeniu był jego “wybitny” członek, druga osoba w państwie, nazywał się Czesław Kiszczak. No i co robi Kiszczak? Przychodzi do swoich funkcjonariuszy na Rakowiecką i mówi: szef powiedział, niech on przestanie szczekać.
I kpt. Grzegorz Piotrowski zgłasza się na ochotnika, bo to nie był żaden rozkaz, jak powszechnie się myśli. Jaki rozkaz? Na piśmie? Oni się zgłosili na ochotnika. “My rozwiążemy problem Popiełuszki”. To są ich słowa, powtarzane potem na procesie. “My rozwiążemy problem Popiełuszki”. I teraz jak rozwiązać ten problem Popiełuszki? Zabić. On miał zniknąć.
Pierwszy zamach na szosie Gdańskiej
Zbigniew Branach: Jesteśmy w świętej Brygidzie. Przecież pierwszy zamach na księdza Jerzego był przygotowany 13 października. Tutaj właśnie głosił homilie, był tu na mszy świętej. Agenci wiedzieli, w ramach operacji “popiel”, że ksiądz Jerzy będzie tu gościł i że będzie nocą wracał do Warszawy.
Przygotowano zamach. Wykonawcy tego zlecenia wyjechali rano z Warszawy, wybrali specjalne miejsce na serpentynie pod Olsztynkiem i mieli rzucić kamieniem. Konkretnie kapitan Piotrowski miał rzucić kamieniem w przednią szybę samochodu, rozbić tę szybę i spowodować wypadek. W bagażniku samochodu mieli dwudziestolitrowy kanister z benzyną. Piotrowski mówił: “benzynką oblewamy klechę i tych ludzi, co z nim jadą i podpalamy. Obojętnie, czy oni są ranny, czy martwi”. Taki był plan zbrodni.
Ale przyjaciel księdza Jerzego Popiełuszki, pan Waldemar Chrostowski, który prowadził auto, gdy zobaczył w środku nocy, że ktoś wybiega z lasu na szosę i robi taki zamach ręką, zrobił manewr kierownicą, jak gdyby chciał na niego najechać. Więc Piotrowski, wyszkolony w tych rzutach, w sportach walki, się wystraszył i przerzucił nad tym samochodem i nie wcelował.
Jechał z nimi Seweryn Jaworski, wiceprzewodniczący zarządu regionu Solidarności na Mazowszu, ks. Jerzy drzemał na tylnej kanapie. Wtedy się obudził: Co się stało?
A Chrostowski mówi, że prawdopodobnie jakiś chuligan czy ktoś pijany chciał czymś rzucić. “Ja się cofnę i dam mu popalić” - “Jedź Waldek”, mówi ksiądz Jerzy, mamy jeszcze daleko do Warszawy.
I wrócili do Warszawy nieświadomi, że mieli tego dnia zginąć, być spaleni.
Zbrodnia państwowa
Zbigniew Branach: To była zbrodnia państwowa, bo to byli urzędnicy państwowi na etatach państwowych, używali służbowych samochodów, mieli fundusz operacyjny, za który kupowali wszystkie akcesoria zbrodni. Worki, benzynę, ale to nie wszystko. Jak przyjechali do Gdańska to w czasie mszy poszli na lunch - wiecie Państwo gdzie? Byli proszę Państwa w Sopocie w Grand Hotelu, zachował się rachunek, żeby rozliczyć pieniądze operacyjne. Cytuję ten rachunek: biesiada trwała z trzy godziny, a rachunek był w wysokości, bo jeszcze sobie wzięli piwo na drogę, w wysokości trzech ówczesnych pensji krajowych. “Fundusz operacyjny”.
Służba Bezpieczeństwa, MSW, działało tak jak wojsko. Tam wszystko musiało być na piśmie, tam nie mógł sobie dowolnie ktoś gdzieś wyjeżdżać samochodem, kogoś napadać, nie, tam na wszystko musiała być zgoda przełożonego. W regulaminie pracowniczym pracowników MSW na Rakowieckiej Warszawie był taki punkt, że jak oficer chce wyjechać samochodem służbowym poza teren Warszawy, to musi być zgodne pisemną przełożonego.
Oczywiście tę zgodę mieli, taką specjalną zgodą to była tak zwana “przepustka W”. Przepustka ministerialna, jak oni na nią mówili. To było zwolnienie z kontroli drogowej na terenie całego kraju, wystarczy, że ją pokazali. I rzeczywiście jej użyli. M.in. wjeżdżając na tamę we Włocławku, bo tam wszędzie były na rogatkach miast patrole milicyjne. Zatrzymał ich taki rutynowy patrol milicyjny,ale jak pokazał Piotrowski tę przepustkę, to zasalutowali i puścili ich dalej.
Zlecenie było z najwyższego strzebla poprzez nakręcanie spirali nienawiści. Jak to się stało, że to w katolickim kraju trzech młodych ludzi zgłosiło się na ochotnika do zabicia katolickiego księdza?
Jak to było możliwe? Nikt, żaden z nich przedtem nigdy z księdzem Jerzym nie rozmawiał, oni tak nienawidzili kościół katolicki.
Sekcja zwłok
Zbigniew Branach: Sekcja zwłok była prowadzona w Białymstoku w obecności dwóch zaufanych ludzi Kościoła. To był profesor Edmund Chróścielewski, wybitny anatomopatolog, europejskiej klasy z Poznania, a drugą osobą była inna postać z autorytetem. Nazywał się Jan Olszewski, ten Jan Olszewski. Oni obaj mieli prawo zadawać rozmaite pytania, uwagi, sugerować co by tu jeszcze można zrobić i twierdzili, że sekcja zwłoki i badania sekcyjne było prowadzone prawidłowo i wszystkie ich postulaty były spełnione.
Sekcja trwała 17 godzin. Ciało księdza było zmasakrowane, ale wewnątrz, nie na zewnątrz.
Do zabicia księdza Jerzego oficerowie SB wyrwali takie paliki przy drodze pod miejscowością Jeżewo, pod Sierpcem. Paliki, z których kiedyś były balustrady stawiane do ochrony przed śniegiem. Wzięli dwa takie paliki. Każdy z nich miał 54 cm długości i 3 cm średnicy.
Piotrowski od razu na tej szosie wziął ten palik i trenował, czy będzie mu się dobrze waliło. Owinęli ten palik szmatami, ręcznikami w frotę, żeby nie zostawiać śladów na zewnątrz. Piotrowski przyznał potem, że zadał księdzu Jerzemu w ciemnościach, w różne części ciała, co najmniej 14 uderzeń tą pałą. To były tortury. Masakra na trasie pomiędzy miejscem uprowadzenia a tamą we Włocławku. Urządzili mu drogę krzyżową, a mieli w kaburach pistolety, mogli go od razu zastrzelić i wywieźć na tamę. Nie. Musieli go maltretować.
Trzeba powiedzieć wyraźnie i jasno, że prawdopodobnie nie wiedzielibyśmy do dziś, gdzie jest ciało księdza Jerzego, gdyby nie jego przyjaciel, pan Waldemar Chrostowski. Gdyby nie wyskoczył z tego samochodu i gdyby nas nie zawiadomił, co się w ogóle stało.
Niektórzy mówią, ale przecież oni go nie zastrzelili, mogli się zawrócić i go zastrzelić, ale nie to było ich celem. Dla Chrostowskiego był drugi worek z kamieniami przygotowany, ale oni nie zawrócili, bo oni mieli zadanie pilniejsze do wykonania, rozwiązać problem Popiełuszki
Nie ma ciała, nie ma zbrodni.ÂÂ Czyli sprawcy nieznani. Tak to miało być od początku. Tak ta zbrodnia była przygotowana.
Inne zbrodnie SB
Zbigniew Branach: Kiedy w lutym 1985 roku, już po wyroku Sądu Najwyższego w tej sprawie, Episkopat Polski zwrócił się do ministra spraw wewnętrznych, wicepremiera Kiszczaka o zlikwidowanie zbrodniczego departamentu 4, tej czwórki, skąd pochodzili sprawcy zbrodni, to Kiszczak obiecał, że departament zostanie zlikwidowany. I nie zlikwidował, tylko zmienił mu nazwę a departament funkcjonował do końca PRL-u.
I na końcu PRL-u co się dzieje? Mamy 89 rok, wszyscy się cieszą, wybory, bezkrwawa rewolucja. I w tym 89 roku zostało zamordowanych trzech księży, nocą z 20 na 21 stycznia 1989 roku w Warszawie, ksiądz Stefan Niedzielak. Złamanie kręgosłupa kolanem bez pozostawiania śladów. Kto tak umiał mordować w tamtych latach? Nic z mieszkania nie zginęło.
Kilka dni później, 30-31 stycznia w Białymstoku zostaje znaleziony martwy ksiądz Stanisław Suchowolec, 10 lat młodszy przyjaciel księdza Jerzego, który kontynuował w msze święte za Ojczyznę. Jakaś nieznana ręka podłożyła w sypialni księdza na plebani substancję nieznaną polskiej kryminologii, która spowodowało, że w środku nocy wytworzyła się tam temperatura, 300 stopni Celsjusza i nie wybuchł pożar. Kto to miał w tamtych latach dostęp do takiej substancji?
Mija kilka miesięcy i w przeddzień wyborów na prezydenta kolejny ksiądz został zamordowany, znaleziony martwy w Krynicy Morskiej, ksiądz Sylwester Zych.
Mija kilka miesięcy, Służba Bezpieczeństwa została rozwiązana i mordów politycznych na kapłanach przynajmniej do dziś nie ma.
- 18/07/2024 11:22 - Drastyczny wzrost kosztów budowy linii tramwajowej na Morenę
- 15/07/2024 15:18 - Gdański Wołyń...
- 25/06/2024 11:41 - Koncert symfoniczny w stoczniowej hali CRIST
- 24/06/2024 09:28 - "Gdańska" na przerwie
- 24/06/2024 09:20 - Poseł Płażyński u konserwatora upomina się o historię Gdańska
- 21/06/2024 15:51 - Ksiądz Jerzy Popiełuszko, błogosławiony męczennik
- 19/06/2024 08:10 - List do ministra Parella - D. Wałęsa nie udzielała się w opozycji
- 18/06/2024 08:25 - PRO LIVE w Gdańsku
- 17/06/2024 16:50 - Hipokryzja PO: Tusk łoi migrantów, Gdańsk nagradza Białorusina
- 16/06/2024 13:19 - W obronie ogródków