To dla mnie zawsze odpowiedzialność i wyzwanie pisać o Księdzu Jerzym Popiełuszce. Odpowiedzialność, bo dzielę się własnym wspomnieniem ze świadomością, że wielu z Państwa na swojej drodze spotkało Księdza, który już za życia stał się nie tylko symbolem, ale i sumieniem dla polskiego społeczeństwa, odzyskującego dzięki Niemu to, co narodowi niezbędne do funkcjonowania: godność, siłę i sens życia, a nade wszystko wiarę. Księdza, który przywrócił wartościom ich pierwotne znaczenie, dał odwagę do walki o Ojczyznę, a nade wszystko dał temu świadectwo ofiarą własnego życia.
6 czerwca obchodziliśmy 14tą rocznicę wyniesienia Księdza Jerzego na ołtarze, a 19go października minie 40 lat od jego męczeńskiej śmierci. To był czas rosnącego kultu, milionów pielgrzymów modlących się przy Jego grobie, tysięcy łask uzyskanych za Jego wstawiennictwem, setek Jego relikwii na całym świecie.
Życie Księdza Jerzego można spiąć klamrą słów Świętego Pawła, rozpoczynając od „nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”, aż po „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”.
Urodził się w podlaskiej, biednej wsi Okopy, oddalonej o kilka kilometrów od geograficznego środka Europy – Suchowoli, gdzie od wieków katolicy przeplatają się z prawosławnymi i tatarami w rodzinie przesiąkniętej religijnością i patriotyzmem. Dzięki mamie wrósł w przestrzeń doświadczenia religijnego. Już jako kilkulatek z wytrwałością i twardością wyruszał codziennie o świcie, idąc przez las, odmawiając różaniec, aby jeszcze przed lekcjami w szkole uczestniczyć we mszy świętej. Gdy wracał do domu, razem z rodzeństwem pomagał w gospodarstwie, a jak zostawał czas na zabawę, on – ubrany w długą koszulę ojca – ustawiał sobie niby-ołtarz z ławy i udawał, że odprawia mszę. Jego bracia biegali po polach z innymi dziećmi, a on strugał krzyżyki. Dojrzewał do powołania w ciszy, bo jawna deklaracja wyboru drogi duchowej narażała na szykany Służby Bezpieczeństwa. Po maturze wyruszył na studia do Warszawy, u boku Prymasa Wyszyńskiego, którego słuchał, podziwiał i chciał naśladować. Studia seminaryjne brutalnie przerwała obowiązkowa służba wojskowa w kleryckiej jednostce specjalnej w Bartoszycach. Dwa lata wojska były pasmem nękania, represji, karnych apeli, prowokacji obyczajowych w otoczeniu konfidentów. Ten czas zrujnował i tak nie najmocniejsze zdrowie Księdza Jerzego, ale pokazał jego siłę i hart ducha. To on – najdrobniejszy i najsłabszy fizycznie inicjował wspólne modlitwy kleryków, wspierał psychicznie i dodawał otuchy, znalazł odwagę, aby odmówić zdjęcia różańca i medalika. Okrutną karę, którą za to poniósł podsumował słowami: Boże, jak się lekko cierpi dla Chrystusa. Do seminarium wrócił ze zrujnowanym zdrowiem. 28 maja 1972 roku z rąk ukochanego Prymasa, Kardynała Stefana Wyszyńskiego przyjął święcenia i wyruszył na drogę kapłańską, na prymicyjnym obrazku pisząc: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc”. Już wtedy odnotowała to Służba Bezpieczeństwa w teczce operacyjnej Księdza Jerzego.
A on - zawsze blisko ludzi i dla ludzi,ÂÂ z pasją rozpoczął pracę. Wypisywał fragmenty Biblii, które nazywał „skrzydlatymi myślami”, a które stawały się punktem wyjścia do rozmów. Już od pierwszej swojej parafii zaskarbiał sobie nieprawdopodobną sympatię, bo szybko roznosiła się wieść, że jest taki ksiądz, który zawsze ma dla ludzi czas, uwagę, dobre słowo, wsparcie, pomoc, uśmiech.
Ksiądz Jerzy zawsze żył intensywnie, każdy dzień wypełniając posługą duszpasterską i pracą.
W zasadzie nie robił nic nadzwyczajnego, ale po prostu był – zawsze i dla wszystkich.
Kolejne parafie, kolejne obowiązki, kolejne zaangażowania w różne grupy społeczne i ich problemy. Kalendarz wypełniało coraz więcej zadań, a na stoliku przybywało lekarstw… W końcu – jako rezydent trafił do żoliborskiej parafii Św. Stanisława Kostki. Ale Żoliborz nie dał odpoczynku i umocnienia zdrowia.
Był rok 1980 i w Hucie Warszawa rozpoczęły się strajki. Hutnicy zwrócili się do kurii z prośbą o przysłanie księdza, który odprawiłby mszę na terenie ich zakładu pracy. Do hutników pojechał Ksiądz Jerzy, który nie miał wtedy żadnych zajęć parafialnych i – jak sam powiedział – „akurat się napatoczył”. Pojechał i już z nimi został. Spowiadał, rozmawiał, wspierał, modlił się.
Do grona robotników dołączyli lekarze, pielęgniarki, studenci, aktorzy, szukający u Księdza wsparcia, pomocy, czy zwykłej rozmowy. Ksiądz Jerzy z nimi był i nie opuścił tych, którym służył gdy przyszedł stan wojenny. Organizował pomoc dla rodzin internowanych. Szukał mieszkań dla samotnych matek. Wspierał duchowo i materialnie. Chodził do sądów na procesy tzw. więźniów politycznych, którym czasami udawało się „podrzucić” na korytarzu sądowym paczkę papierosów, czy innym razem kanapki. Oddawał wszystko, co miał.
Na sądowym korytarzu Ksiądz poznał Danutę Szaflarską, gwiazdę polskich scen. Poprosił, żeby przyjechała na Żoliborz przeczytać poezję na mszy za Ojczyznę. „Ale ja jestem niewierząca” – powiedziała pani Szaflarska. „Nic nie szkodzi. Ale czytać Pani umie” – odpowiedział. Ta korytarzowa wymiana zdań rozpoczęła ich przyjaźń. Z czasem pani Szaflarska nawróciła się i chciała wyspowiadać, ale się bała. „Nie spowiadałam się 40 lat” – powiedziała Księdzu. Odpowiedział – „To nic. Hurtem podobno łatwiej”.
Ks. Jerzy był niepozorny, skromny, drobny, cichy. Był jednak gigantem siły i wiary. Swoje nauczanie duszpasterskie opierał na podkreślaniu prawdy i godności człowieka. Powtarzał: Życie trzeba przeżyć godnie, bo jest tylko jedno. I dodawał: „Naszego miejsca w niebie nikt nam nie zabiera, najwyżej pozostaje ono puste”
Nikogo nie klasyfikował. U niego i wokół niego gromadziła się elita, ale też zwykli ludzie, często słabi, chorzy, pozbawieni nadziei. W stanie wojennym Ksiądz wychodził z gorącą herbatą do zziębniętych ZOMOwców, otaczających plebanię. „To młodzi chłopcy, czasami nieświadomie wykonują rozkazy” – tłumaczył. Nigdy nie potępiał człowieka, piętnował zło.
Wiedział, jak ważne stały się dla Warszawy, a potem całej Polski msze „za Ojczyznę i tych, którzy dla niej cierpią”. Powtarzał: „służyć Bogu to szukać dróg do ludzkich serc”. I jeszcze – „Ludzie przyjdą z daleka, żeby słów prawdy słuchać”. Ludzie przychodzili. A teczka operacyjna Księdza Jerzego zapełniała się donosami, raportami, opracowaniami, a na okładce zaczynało brakować miejsca na kolejne paragrafy przestępczej działalności. Zaczął być śledzony każdy jego krok, obserwowany i odnotowywany każdy gest. Nasilały się prowokacje, narastało napięcie. Coraz częstsze były przesłuchania w Pałacu Mostowskich i upokarzające, poniżające przetrzymywania „na dołku”.
Ksiądz Jerzy dodawał wszystkim otuchy, a wokół niego samego zaciskała się pętla śmierci …Zdawać by się mogło, że dla władz i systemu stawał się największym problemem. Jemu i jego mszom za Ojczyznę poświęcał duży fragment każdej konferencji prasowej ówczesny rzecznik rządu Urban, przytaczając nawet moskiewskie materiały i donosy. Bezpieka i najwyżsi oficerowie szaleli, wymyślając sposoby na „uciszenie Popiełuszki”.
A Ksiądz powtarzał to, co powiedział w wywiadzie dla BBC: „Wiem, że to co robię, jest słuszne. Dlatego jestem gotowy na wszystko”
Choć otoczony tłumem, zostawał sam.
19 października 1984 roku zakończył rozważania różańcowe w Bydgoszczy słowami: Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku i zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”.
Do domu już nie wrócił...
„W dobrych zawodach wystąpił, bieg ukończył, wiary ustrzegł”.
Mieliśmy szczęście żyć wtedy, kiedy żyli oni: Kardynał Wyszyński – błogosławiony, Jan Paweł II – święty, Ksiądz Popiełuszko - błogosławiony. On nie jest posągowym świętym. Ewangelizował sobą, swoim życiem i postępowaniem. Swoją bezpośredniością, dobrocią i prawdą. Był autentyczny. Uczył prawdy i żył prawdą. Mogliśmy z tego czerpać, później wzrastać, formować się. Nie mogę się oprzeć refleksji: ile nam z tego zostało?
Piotr Grzybowski
- 26/06/2024 11:24 - “Nocna zmiana” w Muzeum II Wojny Światowej
- 25/06/2024 11:41 - Koncert symfoniczny w stoczniowej hali CRIST
- 24/06/2024 09:28 - "Gdańska" na przerwie
- 24/06/2024 09:20 - Poseł Płażyński u konserwatora upomina się o historię Gdańska
- 22/06/2024 17:40 - Zlecenie na Popiełuszkę
- 19/06/2024 08:10 - List do ministra Parella - D. Wałęsa nie udzielała się w opozycji
- 18/06/2024 08:25 - PRO LIVE w Gdańsku
- 17/06/2024 16:50 - Hipokryzja PO: Tusk łoi migrantów, Gdańsk nagradza Białorusina
- 16/06/2024 13:19 - W obronie ogródków
- 14/06/2024 13:53 - Granda we Wrzeszczu