Niektórzy samorządowcy z partii władzy zasiadają w gdańskim magistracie już ponad dwadzieścia lat. Są wśród nich Paweł Adamowicz i Maria Małkowska. Dzięki temu zarobili już odpowiednio ponad 2 mln zł oraz ponad 700 tys. zł. Inni długokadencyjni z pokaźną sumą to m.in. Marek Bumblis, Grzegorz Grzelak czy Bogdan Oleszek.
Rekordziści zasiadają w Radzie Miasta Gdańska już od kadencji 1990-1994. Najciekawszą postacią z całej listy jest Maria Małkowska. Kobieta o wielu politycznych twarzach. W latach 1969-1973 była starszym referentem w Wojewódzkim Zarządzie Inwestycji Miejskich w Gdańsku, później, do końca lat 70., piastowała stanowisko kierownika w Wojewódzkim Zakładzie Budownictwa Komunalnego gdzie przewodniczyła ZZ Pracowników Budownictwa Komunalnego w WZBK, a w latach 1980-1981 była kierownikiem w Zakładzie Budownictwa Inżynieryjnego Energoinż w Gdyni. Na początku lat 80. działała również w „Solidarności”, później – w roku 1989 – przynależała do Gdańskiego Komitetu Obywatelskiego. Jednak prawdziwa karuzela poglądów rozkręciła się dopiero po transformacji. W 1994 działała w Zjednoczeniu dla Ziemi Gdańskiej, cztery lata później zasiadała w Radzie Miasta już z ramienia RS AWS, by w kolejnej reprezentować LPR. To był 2002 rok. Ale już w 2003 obróciła swoje poglądy o 360 stopni i przeszła do Platformy Obywatelskiej, której „barwy” reprezentowała w kadencji 2006-2010 i obecnej.
Oprócz Marii Małkowskiej od 1990 roku w gdańskim Urzędzie zasiadają obecny Prezydent Paweł Adamowicz oraz Grzegorz Grzelak, który po śmierci Franciszki Cegielskiej został wybrany na przewodniczącego pierwszej kadencji Sejmiku Województwa Pomorskiego w 1999 roku i był nim do 25 listopada 2002. W tym czasie pobierał wynagrodzenie od 2100 zł do 2405,34 zł.
Wśród rekordzistów są też Małgorzata Chmiel (w Radzie Miasta od kadencji 1994-98), Marek Bumblis, Jarosław Gorecki, Piotr Gierszewski i Bogdan Oleszek (od kadencji 1998-2002) oraz Piotr Dzik (od kadencji 2002-206).
Trudno nie odnieść wrażenia, że w gdańskim samorządzie stworzyła się klika, która za szybko nie ma zamiaru odejść od kury znoszącej złote jaja, jaką jest Rada Miasta oraz Urząd Miejski. Tyle lat to też mnóstwo pieniędzy, które zasiliły konta wyżej wymienionych. Problem polega na tym, że trudno będzie dokładnie wyliczyć ile zarobili ci, którzy zasiadają na swoich stanowiskach od pierwszych kadencji. Wszystko przez to, że dokumenty, w których zawarta była wysokość wynagrodzenia już nie istnieją. Dokumenty finansowe należy przechowywać pięć lat, w związku z tym nie ma ich już w archiwach Rady Miasta. Nic się jednak nie zmieniło jeśli chodzi o ustalanie wysokości wynagrodzenia – są one dyktowane współczynnikami Głównego Urzędu Statystycznego.
Jeszcze przed denominacją, w kadencjach 1990-94 i 94-98, wynagrodzenia kształtowały się następująco: 14 010 000 zł i 8 000 000 zł dla przewodniczącego oraz 1 964 147 zł i 1 280 000 zł dla radnych. Po denominacji wynagrodzenia nie robią już takiego wrażenia w liczbie cyfr, ale przez tyle lat sprawowania urzędu można się naprawdę nieźle dorobić. Uśredniliśmy miesięczne zarobki z poszczególnych lat dla ułatwienia obliczeń i bardziej obrazowego pokazania kwot, jakie zgromadzili najdłużej zasiadający w samorządzie. I tak wynagrodzenie w kadencji 2002-2006 to 2500 zł dla przewodniczącego i 2400 zł dla radnych, w kadencji 2006-2010 2600 zł dla przewodniczącego i 2500 zł dla radnego, natomiast w obecnej kadencji przewodniczący zarabia 2650 zł, zaś radny 2561 zł. Do tego trzeba dodać, że średnie wynagrodzenie prezydenta miasta wynosiło ok. 10 tys. zł miesięcznie.
Zatem łatwo obliczyć, że prezydent Adamowicz w trakcie swojej ponad dwudziestoletniej przygody z Radą Miasta oraz Urzędem zarobił ponad 2,3mln zł. Sami radni natomiast również nie mogą narzekać. Ci z najdłuższym stażem mogą się pochwalić łączną kwotą ok. 720 tys. zł. Sumy maleją oczywiście razem z liczbą kadencji, ale sumy między 400 a 500 tys. zł również robią wrażenie. „Najbiedniejszy” na liście najdłużej zasiadających w Radzie Miasta jest Piotr Dzik, którego dochód przez dwanaście lat wyniósł „tylko” 360 tys. zł.
Liczby nie kłamią i w tym miejscu należy zadać sobie pytanie – po co te same osoby dalej kandydują? Czy po to, żeby zmieniać miasto, czy też po to, żeby zmieniać swój status majątkowy z dobrego na jeszcze lepszy? Biorąc pod uwagę fakt, że aby zachować efektywność pracy powinno się zmieniać raz na pięć lat, jasno widać, że wszyscy wymienieni wyżej już dawno efektywni nie są. Efektowni natomiast jak najbardziej – jeśli spojrzymy na wyciągi z ich kont.
Przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi warto się zastanowić czy jeszcze bardziej wypychać kieszenie tym, którzy w tym momencie już wiele zmienić w Gdańsku nie mogą.
Patryk Gochniewski
Inne artykuły związane z:
- 25/10/2014 10:28 - Niedzielny spacer po Śródmieściu wstydu
- 25/10/2014 10:04 - Politechnika Gdańska we wspommnieniach absolwentów
- 24/10/2014 14:54 - Adamowicz jeszcze poczeka na decyzję prokuratury
- 23/10/2014 22:45 - Bezpłatne szkolenia BHP
- 23/10/2014 19:31 - Koperski: Platforma Obywatelska to PZPR-bis
- 23/10/2014 18:03 - Piekarski: Adamowicz ma najbardziej pod górkę, ale będzie w dwójce finalistów
- 23/10/2014 10:48 - Jedzie pociąg z daleka, karetka pod szlabanem poczeka
- 23/10/2014 10:44 - Podatnik płaci za kampanię prezydenta Adamowicza?
- 21/10/2014 09:14 - KNP apeluje o natychmiastowe decyzje w śledztwie w sprawie prezydenta Adamowicza
- 21/10/2014 08:49 - Inauguracja kampanii samorządowej SLD na Pomorzu