W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” Stanisław Janecki pisze o kulisach publikowanego w ubiegłym tygodniu w mediach listu pracowników TVN przesłanego do 142 adresatów w Polsce i na świecie zatytułowanego „TVN Grupa Discovery – destrukcja”.
W artykule „Cała prawda całą dobę” Stanisław Janecki komentuje ostatnie wydarzenia związane z TVN i wystosowaniem listu „pracowników TVN”: Wszystko, co się dzieje wokół TVN, nie jest sprawą między firmą a jej pracownikami, nie jest wewnętrznym problemem korporacji, chodzi bowiem o nadawcę nie tylko mającego wpływ na rynek telewizyjny, lecz także na polskie życie społeczne, polityczne, kulturalne […]. Pod pozorem dbałości o standardy, w tym etyczne, w całej tej batalii chodzi o strach, czy telewizja TVN będzie mogła odgrywać swoją dotychczasową rolę: nie tylko obserwatora i korektora politycznej, społecznej czy kulturowej rzeczywistości, lecz również jej kreatora.
Autor wskazuje również, że… obiektywnie TVN jest zasobem określonej opcji politycznej, społecznej czy kulturowej niezależnie od deklaracji czy nawet intencji ludzi kierujących tą stacją i w niej zatrudnionych […]. To się nie zmieniało mimo zmian właścicielskich oraz w obrębie ciał zarządczych i nadzorczych […]. Zmieniały się tylko metody zarządzania. Ale czy faktycznie aż tak bardzo, jak to sugerują „pracownicy TVN” i operator Kamil Różalski? A może po prostu każda ekipa była „dobra” dla swoich, a „niedobra” dla tych, którzy swoimi być nie mogli? Janecki stwierdza też: Formalny powód „wojny w rodzinie” jest stary jak świat – pieniądze […]. I ten trywialny w gruncie rzeczy cel miałby pogrzebać tak wspaniałe dzieło jak TVN. Wspaniałe dlatego, że – jak napisali „pracownicy TVN”: „Wszyscy chcieli pracować w TVN, a Mariusz Walter chciał pracować ze wszystkimi, którzy mogli pomóc mu w tworzeniu i rozwoju stacji […] Sielankowy obraz malowany przez „pracowników TVN” służy pokazaniu różnicy po przejęciu TVN przez Discovery, a szczególnie po pozbyciu się zasłużonych dla stacji menedżerów i nastaniu ery Katarzyny Kieli.
Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Najemnik Gowina” analizują rozmowy polityczne, jakie toczyły się wokół oferty słowackiej firmy SkyToll. Jak dowiadujemy się z tekstu, Robert Anacki chętnie reklamował to przedsiębiorstwo politykom Zjednoczonej Prawicy. Autorzy zamieszczają stanowisko Adama Bielana w tej kwestii. Raz mówił mi o firmie SkyToll. Ta rozmowa wyglądała tak, że już więcej nie chciałem tego tematu podejmować. Wyglądało na to, że pan Anacki ma jakieś niezdrowe relacje z tą spółką. Zachwalał ją jak zawodowy akwizytor. Ja tej firmy nie znałem, bo nie zajmuję się tą tematyką. Z jakiej racji radny z Gorzowa, wiceprezes współrządzącej partii spotyka się z różnymi politykami i lobbuje na rzecz jakiejś firmy ws. tak gigantycznego kontraktu? Już samo to jest bulwersujące. Czułem, że to śmierdząca sprawa. Absolutnie nie przekazywałem nic na ten temat Jarosławowi Kaczyńskiemu, to jest kompletna bzdura – twierdzi Bielan.
Marek Pyza i Marcin Wikło zwracają również uwagę na konkretny czas, kiedy o SkyToll zaczęło się robić głośno. Zaznaczmy, że zainteresowanie słowacką firmą Anacki zaczął zdradzać zaraz po tym, gdy 25 kwietnia 2020 r. do Sejmu wpłynęła ustawa przekazująca budowę systemu e-TOLL z resortu infrastruktury do finansów. Wiceprezes Porozumienia Jarosława Gowina nic nie wskórał, za to zainteresowały się nim służby.
Dziennikarze wyjaśniają także dlaczego służby specjalne miały podstawy zainteresować się tym tematem. Pojawia się tu wątek rosyjski. Dotarliśmy do jednego z analityków, który w CAS zajmował się sprawą. Zastrzega anonimowość i opowiada:
– Prześledziliśmy strukturę właścicielską firmy SkyToll i jej powiązania. Szlaki wiodą poprzez Holandię na Cypr, a ostatecznie do Olega Dieripaski, który jest jednym z „putinowskich ambasadorów”. Rosyjski prezydent używa ich do budowania relacji, które mogą być pożyteczne w dużych operacjach polityczno-biznesowych prowadzonych przez Moskwę. Sprawdziliśmy te informacje. Rzeczywiście łańcuch właścicielski nad firmą SkyToll prowadzi od jej szefa Petra Syrovátki do należących do niego spółek rejestrowanych na Cyprze.
Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju w rozmowie z Jackiem Karnowskim („Polskie firmy wyjdą z kryzysu obronną ręką”) zapewnia, że Polska już wkrótce ma szansę być państwem, w którym produkuje się szczepionkę przeciwko COVID-19. Zwiększy się także ich dostępność. To dzięki współpracy koncernu Novavax i polskiej firmy Mabion, w którą zainwestował PFR.
− Zgodnie z porozumieniem między Mabionem a Novavaxem transfer technologii nastąpi w drugim kwartale tego roku. To pozwoliłoby rozpocząć produkcję szczepionki na skalę przemysłową w połowie roku. Polska dołączyłaby do dość elitarnego grona producentów szczepionek przeciw COVID-19. Paweł Borys dodaje, że nasz kraj na pewno na tym skorzysta i cieszy się z sukcesu Mabionu. Rząd i PFR wsparły go w negocjacjach z Amerykanami. Przyznaje też, że inne możliwości były mocno ograniczone. (…) Novavax ma szczepionkę białkową, czyli w takiej technologii, jaką dysponujemy. Nie mamy firm, które poradziłyby sobie ze szczepionką mRNA. Konkretnie mówiąc: już nie mamy. Osiem lat temu tę technologię opracowała polska firma, która została jednak sprzedana niemieckiej. Szkoda.
Jako, że PFR dysponuje sporymi środkami finansowymi, istotne są także kwestie związane z bezpieczeństwem i walka z nadużyciami.
− Od pierwszych dni współpracujemy z Krajową Administracją Skarbową, z ZUS, ze służbami specjalnymi, z prokuraturą, mamy opracowane kanały wymiany informacji. Osobiście poprosiłem ministra Mariusza Kamińskiego o objęcie całego programu tarczą antykorupcyjną. Sami identyfikujemy firmy, w których przypadku ryzyko wyłudzenia subwencji jest podwyższone. Opracowaliśmy z CBA specjalne algorytmy. Chodzi o zawyżanie kwot subwencji lub np. o firmy, które są w rejestrach karuzeli vatowskich. Nasz system blokuje wówczas pomoc. Każdy może się odwołać i wówczas sprawdzamy indywidualnie konkretną firmę - czytamy.
W artykule „Trzecia fala i co dalej?” Konrad Kołodziejski omawia bieżącą sytuację związaną z pandemią koronawirusa. Informuje: Po niespełna dwóch miesiącach od ustąpienia jesiennej fali pandemii statystyki zakażeń w Polsce znów zaczynają rosnąć […]. Nie ma więc chyba wątpliwości, że trzecia fala pandemii już do nas dotarła […]. Wzrosty zakażeń dotyczą nie tylko Polski […]. To wszystko oznacza, że mamy do czynienia z szeroką falą, a nie z odizolowanym przypadkiem. Jak wysoka będzie ta fala, tego jeszcze nie wiemy.
Autor wskazuje też na możliwe przyczyny wzrostu zakażeń: Przede wszystkim mutowanie wirusa i pojawienie się nowych, bardziej zakaźnych odmian. Ale również zmęczenie pandemicznymi rygorami i osłabienie dyscypliny. Sprzyjającym czynnikiem jest również zmiana pogody, która w połączeniu z sezonową obniżką odporności wśród ludzi pozwala koronawirusowi atakować ze wzmożoną siłą. Przypomina: W Polsce pierwsze przypadki zakażeń zostały odnotowane w marcu ub.r. Twardy lockdown i dość powszechny strach przed nieznanym zagrożeniem uchroniły nas wtedy od tragicznego scenariusza, który stał się udziałem Włoch. Zauważa również, że bilans drugiej fali, której szczyt przypadł w listopadzie, okazał się znacznie gorszy niż pierwszej. Polska przeskoczyła aż o 30 miejsc naprzód w światowym rankingu państw najbardziej dotkniętych pandemią, zatrzymując się ostatecznie na 14. pozycji i przekraczając na początku grudnia milion udokumentowanych zakażeń.
Piotr Filipczyk w artykule „Nic wielkiego się nie stało?” omawia sprawę lekarza skazanego za wykorzystanie seksualne dziecka:
Ania miała 14 lat. W jej życiu zmieniło się dosłownie wszystko. W życiu Macieja T. przez długi czas nie zmieniło się nic. Ona – próbowała popełnić samobójstwo. On – mimo prokuratorskich zarzutów opiekował się noworodkami w szpitalu, organizował kolejny finał WOŚP i brylował na salonach. A jak jest dzisiaj? Maciej T. mimo prawomocnego wyroku nie trafił za kraty. Przyjmuje w przychodni w Międzyrzecu Podlaskim. Dziennikarz przybliża kulisy sprawy: Za wielokrotne nakłanianie Ani do poddania się „innej czynności seksualnej” oraz trzykrotne doprowadzenie dziewczynki do „poddania się innym czynnościom seksualnym” Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej skazał lekarza na dwa lata więzienia, nie zawieszając wykonania kary. Sąd Okręgowy w Lublinie podtrzymał wyrok. Dodatkowymi sankcjami były zakaz kontaktów i zbliżania się do ofiary oraz zakaz wykonywania zawodu lekarza. Ale, co ważne, tylko w zakresie specjalizacji pediatry i neonatologa. Filipczyk zaznacza jednak: Maciej T. nie trafił do więzienia. Niespodziewanie 8 grudnia zeszłego roku Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej przychylił się do jego wniosku o odroczenie kary.
W tygodniku także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Jerzego Jachowicza, Doroty Łosiewicz, Macieja Pawlickiego czy Katarzyny i Andrzeja Zybertowiczów.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, w sprzedaży od 8 marca br., także w formie e-wydania
- 11/03/2021 17:45 - Tempo 30 - Gdańsk deptakiem?
- 10/03/2021 19:32 - PiS prostuje PO w sejmiku: Pomorze to nie Trójmiasto
- 10/03/2021 13:40 - Prezes hali z obniżką - prezes stadionu...
- 09/03/2021 19:54 - Banery "S" zgodnie z prawem - ignorancja Grzelaka?
- 09/03/2021 19:50 - Pomorze: szczepimy się
- 06/03/2021 08:50 - Nie żyje Piotr Świąc
- 05/03/2021 19:54 - Elżbieta Rafalska: Nie trzeba pisać nam scenariuszy drogi życia i kariery zawodowej
- 05/03/2021 19:34 - Oświadczenie Stowarzyszenia „Godność“ w sprawie konfliktu Miasta z Solidarnością
- 05/03/2021 15:15 - Przyznanie Medali Stulecia Odzyskanej Niepodległości
- 05/03/2021 14:58 - Dorwać wójta