Śmigus-dyngus tradycją, ale z umiarem

Poniedziałek Wielkanocny kojarzy się głównie ze strumieniami wody, które dosięgają nas w najmniej oczekiwanym momencie. Jedni czerpią z tego dnia przyjemność, inny praktykują opuszczanie czterech ścian wieczorami, kiedy w spokoju i zbędnych ekscesów można na świeżym powietrzu spędzić ostatni dzień świąt. Należy jednak pamiętać, że choć śmigus-dyngus jest tradycja to zbytnia przesada może nas słono kosztować.

Geneza lanego poniedziałku związana jest z czczeniem przez Słowian radości następującej po nadejściu zimy. Pierwsze wzmianki o tym zwyczaju pojawiły się już w XIV w. Obecnie największą radość maja z tego dnia dzieci i młodzież, choć i nie jeden dorosły nie stroni od niespodzianki w postaci obudzenia kogoś kubkiem zimnej wody. Zwyczaj głęboko zakorzenił się w naszej tradycji i mimo, iż nie każdy jest zadowolony wracając z kościoła w mokrym podkoszulku to z pewnością mógł się tego spodziewać, a i złość tego dnia na sprawcę nie jest taka duża. Należy jednak pamiętać o granicach, których przekroczenie może się dla nas źle skończyć.

- Wszystko będzie się odbywać zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Jeżeli ktoś będzie zakłócał ład i porządek to jak najbardziej straż miejska będzie podejmować interwencje. Musimy pamiętać, że samo symboliczne polewanie wodą nie jest zakazane, ale jeżeli mówimy o jakiś czynach chuligańskich to jest to podstawą do podejmowania interwencji - poinformował Miłosz Jurgielewicz, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku.

Także pamiętajmy, aby obchodzić ten dzień z rozwagą, bo w innym wypadku zamiast czerpać radość z ostatniego dnia świąt zakończymy go z mandatem.

Żaneta Stasiowska