Dobra propaganda, to propaganda skuteczna. Liczona ilością odsłon stron i podstron, materiałów zamieszczonych i wizyt gdańszczan i turystów na urzędowym portalu gdansk.pl. Warta jest też niemal każdej ceny. No, nieco ponad czerty miliony złotych rocznie nie wydaje się kwotą wygórowaną - dla prezydenta Pawła Adamowicz i jego urzędników wysokiego szczebla. Słowa są ulotne, jak wrażenie chwili, a Internet? Wiadomo, jak to sieć: oplata i jest nowoczesna.
Jednak niektórzy wątpią. Szukają drugiego dna. Coś podejrzewają, zaglądają za kurtynę redakcji. Tak, tak redakcji. Dopytują.
Prof. nauk med. Piotr Czauderna, radny PiS, wiceprzewodniczący Rady Miasta Gdańska, zapytał był więc prezydenta Pawła Adamowicza o mechanizm organizacji i finansowania miejskiego portalu.
Zafrapował bowiem radnego, profesora, gdańszczanina, proces jego konstrukcji i wyprowadzanie ze struktur Urzędu Miasta do spółki komunalnej, a następnie do fundacji, a także powiązanie personalne. Gdańskie Centrum Multimedialne, najpierw jako fundacja, potem jako spółka zależna Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego, jest intensywnie finansowane ze środków miejskich. Nawet za relację z obrad Rady Miasta są wystawiane faktury. Bo przecież lud, a więc suweren, chce wiedzieć. Nie zbadano tylko, czy chce za to dodatkowo płacić. Z gazet, radia, telewizji dowiedzieć mu się trudniej?
A transmisje, jak broni inicjatywy (czyt. Kosztów utrzymania redakcji i portalu) Danuta Janczarek, sekretarz Miasta w imieniu prezydenta Adamowicza odpowiadając na interpelację radnego opozycji.
– Przeciętna liczba obejrzanej pojedynczej transmisji z sesji RMG wynosi około 2 tys. Zważywszy na porę transmisji, odbywającej się w czasie aktywności zawodowej znacznej części mieszkańców, należy to uznać za bardzo dobry rezultat – przekonuje Danuta Janczarek.
Publiczność będzie jeszcze większa, gdyż sekretarz Janczarek zapewniła, iż przygotowano też w 2017 roku warunki techniczne do transmisji w Salach Obsługi Mieszkańców, czyli jak zauważa w innym miejscu Klientów UMG.
Radnego Piotra Czaudernę zainteresowało, że Gmina Miasta Gdańska zawarła umowę z Gdańskim Centrum Multimedialnym na obsługę portalu gdansk.pl w 2018 i 2019 r. na 8 mln 110 tys. zł, a zamówienia dokonano z "wolnej ręki" w ramach tzw. usług in-house, czyli powierzenia zadań podległym spółkom.
Zwrócił się wiec o odpowiedź o całościowe koszty funkcjonowania miejskiego portalu internetowego, co składało się na te koszty? Itd.
Także gdańscy działacze Nowoczesnej zafrapowani byli kolejną dwuletnią umową na prowadzenie i utrzymanie portalu gdansk.pl za ponad 8 milionów złotych.
– Internetowa strona miasta jest bardzo ważnym elementem komunikacji z mieszkańcami oraz promocji miasta. Powinna ona przede wszystkim wypełniać swoją rolę w zakresie dostępu do informacji publicznej oraz przekazywaniu niezbędnych informacji o zadaniach i pracy urzędu. Informacje z bieżących wydarzeń miejskich niewątpliwie ją uatrakcyjniają, ale czy są niezbędne, gdy bardzo dobrze funkcjonują lokalne media tradycyjne i internetowe – członkowie tej partii.
Prezydencki plan ofensywy propagandowej był przygotowany starannie.
- Kreowanie gdańskiego portalu internetowego było długotrwałym procesem, rozpisanym na lata – tak rozpoczyna odpowiedź na interpelację Danuta Janczarek.
Przy tej okazji robi ukłon w stronę obecnego obozu władzy, który uchwalił nowelizację ustawy o zamówieniach publicznych w formule zamówień in-house, czyli „wewnątrzzakładowej”.
Dzisiaj, zdaniem urzędniczki, portal jest marką samą w sobie i zyskał nominacje do rozmaitych wyróżnień i rankingów. Tylko się gdańszczanie powinni z tego cieszyć. Premium Brand za cztery miliony rocznie.
Z aktu notarialnego powołania fundacji Gdańskie Centrum Multimedialne wynika, że jedyne nazwisko fundatora, które figuruje w aktach to Alan Aleksandrowicz, prezes zarządu GARG. Fundatorem zaś Fundacji Gdańskie Centrum Multimedialne jest Gdańska Agencja Rozwoju Gospodarczego Sp. z o.o. (InvestGDA), a jej udziały w 100 proc. należą do Miasta Gdańska. Jako, że płatnikiem jest spółka podległa magistratowi, by nie obciążać swego budżetu działa poprzez fundację, władze miasta mają pełną kontrolę.
Kiedy w grudniu 2015 w imieniu GARG prezes Alan Aleksandrowicz "ufundował" GCM wnosząc 10 tys. zł jako fundusz założycielski mianował prezesem fundacji Helenę Chmielowiec, urzędniczkę o wielkim doświadczeniu i znaczący stażu jako szefowa kancelarii prezydenta, wcześniej dyrektor portalu.
Jak to się ma do dostępu do informacji i funkcji kontrolnych środków przekazu? Wątpliwości nie ma naukowiec, który zajmuje się od lat przejrzystością życia publicznego i zagrożeniami dla tejże.
- Portal miejski byłby użyteczny, gdyby informował o tym, co miasto robi i dlaczego, czyli informowałby społeczność o działaniach miasta. Jeśli zaś działalnością medialną zajmują się władze miejskie jest to swego rodzaju patologia. Opłacana przez miasto instytucja, nazwijmy ją redakcja, ma dbać o public relations władz miasta. Wysoce niewłaściwe jest angażowanie dziennikarzy przez urząd (…) Na to nakłada się dofinansowywanie poprze rozmaite ogłoszenia, reklamy czy patronaty mediów, które dla ludzi władzy wydają się sympatyczne, przy jednoczesnym sekowaniu mediów mniej im przychylnych. Ma to znamiona ingerencji i wpływu na treść medialnego przekazu. W ten sposób ten, czy ów włodarz chce wpływać na opinię publiczną, mówiąc kolokwialnie mąci ludziom w głowach – powiedział nam przed rokiem prof. Antoni Kamiński, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego i Studiów Strategicznych w Instytucie Studiów Politycznych PAN, w latach 1999-2001 prezes zarządu Transparency International Polska, kiedy zwróciliśmy uwagę na to zjawisko.
Gdański magistrat nie zaniedbuje innych form aktywności, jak np. social media. Prowadzi serwisy (Facebook, Twitter, Instagram itp.) i jest aktywny jako reklamodawca.
Przypomnijmy też, że to Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę na konieczność wprowadzenia regulacji prawnych określających zasady wydawania biuletynów informacyjnych przez władze samorządowe.
- Jednym z zagrożeń dla korzystania z wolności słowa, a także dla prawa dostępu obywateli do informacji publicznej jest wydawanie prasy przez samorządy lokalne, zwłaszcza na zasadach komercyjnych – napisał RPO, w którego ocenie jednostki samorządu terytorialnego nie powinny wydawać prasy, a jedynie biuletyny, które zawierają obiektywne informacje, użyteczne dla lokalnej społeczności, publikacje promujące samorząd, a także komunikaty urzędowe.
Zdaniem RPO działalność ta nie powinna przybierać formy zwykłego tytułu prasowego. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że standardy stanowiące o prawie obywateli do rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej, nie będą realizowane.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Saliyev przeciwko Rosji, skarga nr 35016/03, po tym jak redaktor naczelny wybierany i opłacany przez władze lokalne, pod presją lokalnych działaczy zablokował publikację krytycznego artykułu, uznał, że struktura własnościowa czasopisma, która wymaga od redaktora naczelnego utrzymywania lojalności wobec władz lokalnych, narusza swobodę wypowiedzi.
ASG
- 26/02/2018 20:32 - Gasnąca konspiracja. Niezłomni na Pomorzu
- 24/02/2018 09:39 - Rachunek za nowe kodeksy pracy: skręt ku liberalizmowi?
- 22/02/2018 20:44 - Mównica bezpłatna - rzecznik na służbie
- 22/02/2018 18:33 - Sławomir Neumann: Adamowicz miał swoje powody by kandydować
- 20/02/2018 17:03 - Grzegorz Strzelczyk: Miasto nie jest biznesmenem
- 19/02/2018 08:54 - Bunt gdańskiego barona - Adamowicz sam(o)rządzi
- 18/02/2018 20:56 - Beton na boiskach AWFiS
- 15/02/2018 18:38 - Oświadczenie Piotra Dudy
- 08/02/2018 16:26 - Co ustali prokurator? - Grunwaldzka 597
- 06/02/2018 08:40 - Tlen jako opium?