90 km od Gdańska, 3 km od miejscowości Piaski, 300 metrów od ostatniego szlabanu - granica Polski, granica europy, granica pokoju. Tam gdzie zaczyna się Europa, a może tam gdzie kończy się Europa, to zależy, ale miejsce jest wyjątkowe. Położone jest na Mierzei Wiślanej, między Morzem Bałtyckim, a Zalewem Wiślanym, na samym końcu państwa polskiego. Granica lądowa Polski a zarazem Unii Europejskiej z Federacją Rosyjską w tym miejscu wynosi 852 metry. Przy olbrzymich walorach przyrodniczych, a zarazem walorach geopolitycznych wskazuje na ważność.
Pomysł odwiedzenia punktu granicznego z Federacją Rosyjską w Piaskach zrodził się po wielu redakcyjnych wizytach w Sztutowie, w Obozie Koncentracyjnym i Stegnie w miejscu rozstrzelania 87 polskich patriotów z Wolnego Miasta Gdańska. Dramat, który tam ich spotkał otworzył naszą redakcyjną dyskusję, dlaczego dziś zapominamy o tej przecież oddalonej od Gdańska zaledwie o 36 kilometrów okolicy położonej na Żuławach? Powrócił również temat położonej niedaleko od Gdańska w odległości 87 km Federacji Rosyjskiej. Rosja, która po 80 latach od zakończenia wojny, nie mając żadnych skrupułów wywołała podobną tragedię na Ukrainie. Niemcy i Rosja - dwaj wielcy sąsiedzi, wtedy i dziś nadal stanowią dla naszego państwa zagrożenie. Już sama podróż drogą DW 501 do miejsca styku europejskiego zachodu z azjatyckim wschodem, stanowiącego granicę dwóch światów, budzi wiele obaw i refleksji, ale oddaje charakter tego do tej pory zaniedbanego rejonu Polski.
Mijamy po drodze dużą wieś położoną u nasady Mierzei Wiślanej o groźnej znanej niemieckiej nazwie Stutthof. To miejsce kaźni 22 europejskich narodów i zamordowanych 65 tys. ludzi. Zastanawiam się jak w takim narodzie jak Niemcy, narodzie kompozytorów, poetów, malarzy, mogła zrodzić się taka nienawiść do innej społeczności. Jak bezwzględnie, z czystym sumieniem, można było dopuszczać się takich mordów. Przejeżdżając przez Stutthoff zawsze spoglądam na willę komendantów obozu Maxa Pauly’ego i Paula Hoppego i zadaję sobie pytanie jak przed snem z kieliszkiem Remy Martin w dłoni mogli słuchać Johannesa Brahmsa czy Roberta Schumanna i później spokojnie spać.
Ciekawy jest również fakt, że w XIX wiecznym Stutthofie jeden z największych majątków ziemskich dzierżawiła rodzina Schopenhauerów. Często na wakacje przyjeżdżał tu mały Arthur, a jego mama Johanna Schopenhauer w swoich wspomnieniach celnie opisuje ten urokliwy zakątek położony nad Zatoką Gdańską…”Sosnowy las, w tamtejszej wsi zwany puszczą, piękny jak tylko być może, ciągnie się między wsią a pobliskim brzegiem Bałtyku. Jedynie melodyjnie głos dzwonków krów, pasących się pod wysokimi drzewami na pachnącym, korzennym podszyciu, przerywa poważne milczenie tej wiecznie zielonej ciszy leśnej. Bałtyk dostarcza tu nieskąpo swego drogocennego podarunku - bursztynu. Przy pomyślnym wietrze wyrzucają go fale na wybrzeże, przeważnie w małych, czasem jednak w znacznie większych kawałkach. Ryb też jest pod dostatkiem: dorszy, płastug, wielkich łososi i jesiotrów”… Ta sielska, romantyczna atmosfera już niedługo miała się zakończyć. Arthur w swych filozoficznych traktatach nie mógł przewidzieć takiego zachowania narodu z którego się wywodził.
Kmdr ppor. SG Andrzej Juźwiak, Rzecznik Prasowy Komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku
A czy dziś potomkowie Dostojewskiego, Czajkowskiego czy Wysockiego mogli przewidzieć niewyobrażalne zbrodnie rosyjskich wojskowych na Ukrainie. No tak, to trudne do wytłumaczenia zbrodnie dwóch wielkich narodów chcących w sposób imperialny dominować nad resztą świata. Myślę, że ta sprawa może doprowadzić do szybszych decyzji uspokojenia tego towarzystwa imperialistów, mam tylko nadzieję, że środkami pokojowymi.
Droga do Piasków mija szybko, zaraz za Stegną, mijamy wieś Skowronki, gdzie pojawia się widok olbrzymiej budowli na skalę dzisiejszych czasów. Przekop Mierzei Wiślanej - budowa dobiega końca, pozostał do wykończenia ostatni odcinek kanału tuż przed Zalewem Wiślanym. Wyjątkowe przedsięwzięcie sytuujące północno-wschodnie rejony naszego kraju w zupełnie innej rzeczywistości, otwierającej możliwości rozwoju regionu mazursko-olsztyńskiego. Plany Stefana Batorego czy później ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego pozostawały w sferze niezrealizowanych inwestycji. Federacja Rosyjska mająca kontrolę nad morskim ruchem na Zalewie Wiślanym utrudniała, jak tylko mogła rozwój portu w Elblągu. Nowoczesna myśl na miarę budowy przedwojennych inwestycji, miasta i portu w Gdyni czy Centralnego Ośrodka Przemysłowego dziś pozwoliła na zmianę wyobrażenia o nowoczesnym rozwoju kraju.
Por. SG Tomasz Kriegel, zastępca komendanta Placówki Straży Granicznej w Krynicy Morskiej
Jedziemy dalej tuż za przekopem mijamy wieś Przebrno, gdzie 28.06.1918 roku na mocy Traktatu Wersalskiego wyznaczono granicę między Wolnym Miastem Gdańsk, a Prusami Wschodnimi. Zachowały się jeszcze kamienie graniczne, które można zobaczyć w drodze do morza. Dziś Przebrno stanowi część Krynicy Morskiej. Tu znajdował się jeden z wielu podobozów Stutthof, a okolicę dziś stanowi rezerwat Buki Mierzei Wiślanej, gdzie natknęliśmy się na polowanie olbrzymich rozmiarów występującego w okolicy myszołowa włochatego lub sokoła wędrownego o prawie dwumetrowej rozpiętości skrzydeł, to jedno z niewielu takich miejsc w Polsce.
Zdumiewająca przyroda na Mierzei Wiślanej broni się jeszcze choć nie brakuje widoków działalności deweloperskiej i dojeżdżamy do Piasków. Dziś to nowoczesne letnisko z wieloma hotelami i willami dla turystów, ale jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku, wieś rybacka na końcu świata, z jednym sklepikiem, małą przystanią rybacką, bez prądu, ale za to z wielkim spokojem, ciszą, wspaniałym powietrzem, wielką ilością ryb, nawet tych najszlachetniejszych gatunków. Tu można było zapomnieć o wszystkim i odseparować się od świata.
To już tylko 4 km do granicy z Federacja Rosyjską. Spotykamy się z naszymi przewodnikami ze Straży Granicznej. Wyposażeni w odpowiednie zezwolenia jedziemy do miejsca styku dwóch światów: zachodniego i wschodniego. I to nie jest miejsce jakim był kiedyś Berlin Zachodni. Tu czas biegnie wolniej, to przyroda, cudowny szum morza, kojący spokój, śpiew nierozpoznanych ptaków i widok na 15 metrowy pas zaoranej żółtej wydmy, ale i te nowoczesne dookoła urządzenia, przypominające gdzie się znajdujemy. Ta nowoczesność pozostaje w kontrze do miejsca, ale mówi o wiarygodności zabezpieczenia i ochrony państwowej granicy. Już sam wjazd za pierwszy szlaban oddzielający od normalnego ruchu kołowego zrobił na mnie wrażenie. Wszystko dookoła stało się inne, nagle las stał się bardzo tajemniczy, a zwykła leśna trawa bardziej zielona. Pojawiają się pytania i lekka nerwowość co za chwilę zobaczymy po drugiej stronie granicy, czy dziś w czasie napaści Rosji na Ukrainę możemy być spokojni. Nachodzą irracjonalne wątpliwości. Ale spokój i profesjonalizm obu oficerów Straży Granicznej przywraca równowagę ducha, nasze obawy są bezpodstawne.
Dowiadujemy się o dotychczasowej równowadze na naszej i europejskiej granicy, która w tym miejscu od styku z Morzem Bałtyckim po stronie lądowej biegnie poprzez Mierzeję Wiślaną i wody Zalewu Wiślanego aż do terenów położonych na stałym lądzie w rejonie Nowej Pasłęki. Natomiast podejście od strony brzegu bałtyckiego na plaży oddzielone jest siatką metalową, spacerowicze nie mają możliwości podejścia do samej granicy oddalonej o 200 metrów. Od plaży do Zalewu na przestrzeni niecałego kilometra biegnie pas graniczny drogi granicznej o szerokości 15 metrów, oddzielony o kolejne 15 metrów szerokości neutralnego terenu. Na Zalewie Wiślanym wzdłuż granicy ułożone są pławy graniczne jest ich 19 18 i przytwierdzone do dna wyraźnie wskazują przebieg linii oddzielającej Polskę i Unię Europejską od Federacji Rosyjskiej.
Rozmowa z przedstawicielami Straży Granicznej cały czas przebiega przy dźwiękach śpiewu ptaków siedzących na okolicznych drzewach, lekki wiaterek przywiewa morski zapach Bałtyku. Na wysokiej wydmie stoi mała budka wartownicza przy niej funkcjonariusze obserwują przez lornetki okolicę. Widok jak z interesującego plakatu, wprowadza spokój i bezpieczeństwo. Jeszcze raz spoglądam na słupy graniczne dobitnie informujące o granicy państwowej. Jeden z naszych przewodników mówi: „Jak panowie widzicie po drugiej stronie nic się nie dzieje, brak jakiegokolwiek ruchu. Czasami pojawiają się rosyjscy żołnierze Straży Granicznej, ale wykonują tę samą pracę co my, praktycznie się nie widzimy, oni robią swoje, a my swoje i koniec, oby tak dalej.”
W drodze powrotnej raz jeszcze przejeżdżamy przez przekop Mierzei Wiślanej w Skowronkach, który utwierdza nas, tak jak widok na granicy o sile państwa polskiego i możliwościach naszego narodu. Jednak przejazd przez Stuthoff przypomina o kruchości człowieka. To zestawienie wielu tragicznych, ale i dzisiejszych faktów pokazuje złożoność naszej egzystencji. Możliwości Mierzei Wiślanej jako terenu do tej pory zaniedbanego zmieniają się, wizyta na granicy z Federacją Rosyjską utwierdziła nas, grupę dziennikarzy „Gazety Gdańskiej”, w przekonaniu, że nasza wschodnia granica jest bardzo dobrze chroniona, a droga którą idziemy jako społeczeństwo jest właściwa.
Stanisław Seyfried
fot. Mariusz Hoffman
- 23/04/2022 15:02 - Jest tramwaj dla Blocha, nie ma dla Gedanii
- 21/04/2022 13:39 - Drzewko za surowce wtórne!
- 21/04/2022 08:15 - Grabarek do Owczarczak: uchodźcy czy przesiedleńcy? A prawa Gdańszczan?
- 19/04/2022 14:31 - W tygodniku „Sieci”: Bitwa o Donbas
- 16/04/2022 10:56 - Elżbieta Rafalska: Polacy dali wyraz nieprawdopodobnej solidarności
- 13/04/2022 14:55 - Radny Majewski o gdańskiej polityce... dostatku
- 13/04/2022 14:39 - Wernisaż wystawy „Ostaszków, skrzynka pocztowa nr 37”
- 13/04/2022 14:28 - Konkurs dla klubów sportowych – czas start!
- 12/04/2022 08:27 - Straż Graniczna - nabór do służby
- 11/04/2022 19:45 - Polityka dostatku - Gdańsk dzieli się... dobrem