Z Aleksandrą Jakubowską, dziennikarką, rzecznikiem prasowym rządów Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza, wiceminister kultury i szefową gabinetu politycznego premiera Leszka Millera, matką niepełnosprawnego syna rozmawia Artur S. Górski
- Co i jak wiele można poświęcić by urodzić i wychować niepełnosprawne dziecko z poważnym deficytem?
Aleksandra Jakubowska: To zależy od konstrukcji psychicznej człowieka. Myślę, że matka poświęci wszystko. Zdarzają się przypadki, w których rodzice nie wytrzymują takiej próby i jedno z nich odchodzi, zostawiając drugie z dzieckiem. Rzadko tak czyni kobieta. To też trudne pytanie, które dotyka nie tyle poświęcenia, co poczucia odpowiedzialności i przejścia przez wszystkie fazy, przez które przechodzi osoba, która musi wychowywać takie dziecko,. Lub inaczej: nie musi, a wychowuje. Kiedy wszystko jest w porządku w czasie ciąży i nic nie wskazuje, że dziecko ma urodzić się z wadą genetyczna czy inną chorobą, a po urodzeniu, czy to na skutek wady czy urazu okołoporodowego, dziecko jest niepełnosprawne - następuje szok. Pojawiają się pytania dlaczego akurat ja? Czym zawiniłam? Dlaczego tak się stało? Czy to była kara? Ale też szuka się wszelkich możliwości aby sprawić, aby diagnoza nie okazała się tą ostateczną, że może się uda, może pomogą lekarze. A kiedy okazuje się, że nie da się już nic więcej zrobić, wówczas przychodzi czas akceptacji...
- Trudny?
Aleksandra Jakubowska: Tak, ale kończący się w większości pozytywne. Obserwuję matki, które akceptują dziecko. Kochają je i starają się stworzyć warunki by było szczęśliwe, a niepełnosprawność fizyczna lub umysłowa nie była dla niego ciężarem.
- Mówi to pani z pewnością siebie więc urodzenie dziecka niepełnosprawnego nie było krańcowym nieszczęściem więc to wydarzenie dało jakiś dodatkowy wymiar pani życiu, bo że je zmieniło to chyba pewne?
Aleksandra Jakubowska: Pyta pan czy coś to zmieniło, czy zburzyło? Trudno było się z tym pogodzić. Były kryzysy. Na pewno zmieniło moje postrzeganie przyszłości. Miałam przecież plany, wiązałam z synem nadzieje, chciałam mu dać wszystko to, czego sama nie dostałam od rodziców. Nie w sferze materialnej, bardziej intelektualnej, planowałam w jaki bagaż intelektualny go wyposażę Moje nadzieje zostały obrócone w niwecz. Dziecko niepełnosprawne sprawia, że człowiek się hartuje, że musi pokonać przeciwności losu, przekonać siebie, że jest odpowiedzialny za życie, które samo sobie nie poradzi. To daje siły do przetrwania trudnych momentów.
- Był taki moment, w którym myślała pani, mówiąc językiem sprzed 30 lat, o usunięciu ciąży?
Aleksandra Jakubowska: Nie myślałam. Miała normalną, niezagrożoną ciążę. Był poród i zastosowano kleszcze. Nastąpił uraz okołoporodowy.
- Była myśl o oddaniu syna?
Aleksandra Jakubowska: Do jakiegoś zakładu? Nigdy. Rodzice czasem nie wytrzymują i oddają dziecko do zakładu opiekuńczego. Ani mi, ani mojemu mężowi, nawet przez myśl to nie przeszło.
- Ostatnio znów słychać głosy dobiegające z części środowisk lewicy, z trybuny sejmowej i na manifestacjach, w których pojawia się „zlepek komórek”, odhumanizowany płód, „zarodek”, porównania, że jajo to jeszcze nie kura. Czy lewica „fokusując się” na problemie aborcji, używając przy tym zdehumanizowanego języka popełnia błąd polityczny?
Aleksandra Jakubowska: Z przykrością obserwują skręt lewicy i jej odejście od tej lewicy zatroskanej o ludzi wykluczonych, biednych, tych, którym państwo powinno przyjść z pomocą, od robotników, w stronę światopoglądowego lewactwa. Miałam swoje zdanie na temat ustawy aborcyjnej, którą lewica, będąc u władzy, próbowała zliberalizować w roku 1997. Wówczas Trybunał Konstytucyjny ustawę uznał za błędną i zablokował. Byłam członkiem partii lewicowej u władzy, gdy te sprawy toczyły się w parlamencie. W miarę upływu czasu i obcowania z dziećmi niepełnosprawnymi, z zespołem Downa, który jest jedną z przesłanek do legalnej aborcji, mój szacunek do życia niepomiernie wzrósł. Uważam, że każde życie, które ma szansę by żyć, powinno tę szansę mieć. Są różne stopnie niepełnosprawności umysłowej. Wśród dotkniętych wadami rozwojowymi są wspaniali ludzie. Mój syn obraca się w środowisku osób niepełnosprawnych. To są dzieci cierpliwe, życzliwe, kochające, bywa, że uzdolnione.
- A problem aborcji jako kwestia wyboru, czy wolności?
Aleksandra Jakubowska: Zawsze mówiłam, nawet wtedy gdy uważałam, że trzeba dać kobiecie taki wybór, że należy wykorzystać wszelkie inne możliwości. To znaczy edukację seksualną, dostęp do środków antykoncepcyjnych, trzeba próbować ją przekonać by urodziła. A w przypadku, kiedy nie chce dziecka, należy przyjść jej pomocą, umożliwić oddanie dziecka do adopcji.
- Mówimy o kobietach, a rola mężczyzn?
Aleksandra Jakubowska: Mało kto mówi o tym, że za każdą przerwaną ciążą stoi mężczyzna, który albo zostawia kobietę w ciąży, albo mówi „usuń”, to będzie wygodnie. Albo odchodzi. Zatem winę w znacznej mierze ponosi mężczyzna, stawiając kobietę w sytuacji, w której ona nie widzi innej drogi i dokonuje tak strasznego wyboru...
- Muszę przyznać pani rację. Ale co z otoczeniem przyszłej matki opieką? Kościół proponuje domy samotnej matki, Okna Życia. A państwo, a bierni politycy, mający gęby pełne frazesów o ochronie życia?
Aleksandra Jakubowska: Państwo zawodzi. Poczynając od edukacji, a na pomocy, ulgach i wsparciu kończąc. Wiek inicjacji seksualnej obniża się. Mamy czternasto-, piętnastoletnie matki. Dzieci rozpoczynają obcowanie płciowe w wieku 12 13 lat. Krążą opowieści, że pierwszy stosunek nie powoduje ciąży i tym podobne brednie. Skutek jest taki, że dzieci rodzą dzieci.
- Antykoncepcja?
Aleksandra Jakubowska: Dostęp do środków antykoncepcyjnych jest koniecznością. Trudno. Niech część osób mówi, że środki hormonalne szkodzą. Jednak to kobieta powinna o ich używaniu decydować i mieć do nich dostęp. Pigułka „dzień po” na receptę wywołała burzę. Nie o to przecież chodzi, że ktoś przypadkiem odbył stosunek płciowy, ma obawy, że zajdzie w ciążę i na drugi dzień łyka pigułkę mówiąc „jest OK”. A jednocześnie boi się pójścia do lekarza po receptę? Jeśli jesteście kobietami, które uważają, że taka przygoda może się wam przydarzyć, to miejcie taką pigułkę w apteczce. Dlaczego macie w niej plaster na wypadek skaleczenia, proszek od bólu głowy na wypadek, że was głowa rozboli, a nie możecie mieć w apteczce wydanej na receptę pigułki, która na was czeka, na ten moment? Po drugie, gdyby każdy miał sobie aplikować dowolne lekarstwa nie trzeba by było recept. Jest choćby problem wchodzenia w reakcje z innymi lekami. Trudno wymagać od kobiety, biorącej np. leki na tarczycę, aby wiedziała czy nie nastąpi reakcja. Lekarz musi to ocenić. Jest to kwestia bezpieczeństwa...
- Wracamy do państwa i służby zdrowia…
Aleksandra Jakubowska: Nasza służba zdrowia od lat jest w głębokiej zapaści. Jedną z najgłupszych decyzji była ta o likwidacji Poradni K, w których kobieta miała pełną opiekę od momentu dojrzałości płciowej po poprowadzenie ciąży. Lekarz prowadzący miał wiedzę w jakiej jest ona kondycji psychicznej, socjalnej, w jakim jest związku. Tego nie ma, bo nie ma systemu, w którym kobieta spotka się z życzliwością radą, ze wsparciem psychologicznym, z przedstawieniem możliwości pomocy w adopcji, jeśli już nie w wychowaniu.
- A Okna Życia? W sytuacjach ekstremalnych ratują dzieci...
Aleksandra Jakubowska: Byłam oburzona, gdy przed dwoma laty, doszło do nacisku, na szczęście nie nazbyt silnego i nieskutecznego, ze strony ONZ na likwidację okien życia w myśl prawa dziecka do tożsamości. Rozumiem, że dziecko ma prawo znać biologicznych rodziców. Natomiast uważam, że ważniejsze jest prawo do życia, niż prawo do poznania swej genealogii. Przecież zdarzają się, na szczęście sporadycznie, przypadki, porzucania dzieci nawet na śmietnikach. Lepiej więc je zanieść do Okna Życia, by zyskało rodzinę, niż miałoby być wyrzucone.
- To nie są czasy z „Dziejów grzechu”…
Aleksandra Jakubowska: Tak drastyczne przypadki są najczęściej dokonywane przez kobiety w szoku poporodowym więc znów pojawia się kwestia otoczenia, opieki. Dawno temu jako dziennikarka pisałam reportaż o dziewczynie, która wyjechała na budowę do Czechosłowacji. Tam zaszła w ciążę. Na wsi mówiła, że ma narzeczonego w Czechosłowacji, a w Czechosłowacji, że na polskiej wsi. Jak doszło co do czego urodziła dziecko w toalecie i dziecko się utopiło. Była rozprawa i były okoliczności łagodzące. Szok poporodowy dotyka też kobiety, które mają normalną rodzinę więc powtarzam, że pomoc i opieka są niezmiernie ważne. Tak ważne, jak poczucie bezpieczeństwa w relacji do partnera, do partnerki.
- Ze smutkiem patrzyłem na manifestujące młode feministki, dziewczyny, które zapewne nie czytały choćby „Listu do nienarodzonego dziecka" Oriany Fallaci, zdeklarowanej feministki przecież. Co by pani powiedziała feministkom, które manifestując stoją z wieszakami i uważają, że aborcja to ich wybór, ich wolność?
Aleksandra Jakubowska: Z bólem serca zauważam powrót myślenia sprzed 1989 roku, gdy aborcja była dozwolona, była wręcz traktowana jako jeden ze środków antykoncepcyjnych. Zapodziała się gdzieś świadomość, że nosi się w sobie życie od momentu połączenia komórek, bo ktoś mówi, że to zygota, zlepek komórek. Ja zaś mówię: ale jeśli tej zygocie, temu zlepkowi komórek, się nie przeszkadza to przecież nie powstanie z tego coś nieokreślonego, może pies, kot? Powstanie człowiek. Od momentu zapłodnienia wiadomo, że będzie to człowiek. Argumentacji, że od tego czy tamtego tygodnia zaczyna się człowiek nie akceptuję i mówię jej „nie”. Jeśli ono dotrwa w was, to urodzi się człowiek. Bierzecie odpowiedzialność za inne życie. To już nie jest mój, twój wybór. To jest człowiek, który w mojej macicy, w twojej macicy, znalazł sobie środowisko, miejsce by się rozwinąć i by, miejmy nadzieję, urodzić się jako zdrowe dziecko. Eh, szkoda słów...
- 26/01/2018 06:15 - M. Wassermann dla „Gazety Gdańskiej”: Ktoś ustalił z góry, że mamy Marcina i Katarzynę P. - i nikogo więcej!
- 25/01/2018 19:49 - 100 lat "Kubickiego"
- 25/01/2018 19:28 - Od boiska do basenu
- 24/01/2018 19:33 - Świadek incognito przed komisją ds. Amber Gold
- 23/01/2018 22:01 - "Echa pancernego rajdu" - książka demitologizująca historię
- 17/01/2018 15:56 - Fundacja Energa wspiera bezpieczeństwo dzieci
- 16/01/2018 21:22 - Gdańskie ekstrawagancje - gala droższa niż sportowcy
- 15/01/2018 18:06 - Stowarzyszenie MyGdańsk i radna Wirska pytają o projekt "Zdrovve Love"
- 15/01/2018 17:31 - Gdańsk zebrał ponad 900 tys. dla WOŚP
- 15/01/2018 14:57 - Andrzej Stelmasiewicz: Oliwski Ratusz Kultury coraz ciekawszy