To będzie trudny finał

Asseco Prokom Gdynia poległ w drugim meczu w Zgorzelcu 48:54! Nie jest to wynik do przerwy, tylko końcowy. Doskonali, ofensywni zawodnicy zostali wręcz upokorzeni, nie zdobywając nawet 50 punktów.

PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Gdynia 54:48 (15:8, 11:10, 10:15, 18:15)

PGE Turów: Kickert 16, Jackson 9, Thomas 9, Kuebler 6, Tomaszek 5, Gabiński 3, Wysocki 3, Bochno 2, Zigeranović 1, Bukowiecki, Jarmakowicz.

Asseco Prokom: Ewing 13, Burrell 10, Hrycaniuk 8, Videnov 6, Adams 3, Varda 3, Szczotka 2, Woods 2, Eldridge 1, Frasunkiewicz, Witka, Szubarga.

Pierwszy raz zdarzyło się żeby mistrzowie Polski nie przekroczyli nawet 60 punktów, nieważne, czy mecz wygrali czy nie. Zgorzelczanie postawili doskonałą obronę, co wyraźnie utrudniało zdobywanie punktów Asseco, stąd niska skuteczność z gry - 29 %. Ta silna obrona szybko wyprowadziła gospodarzy do sporego, jak na ten mecz prowadzenia, 15:8. Po pierwszej kwarcie chwilowo do głosu doszli gracze Asseco, ale wynik dalej trzymali zawodnicy gospodarzy. Niestety po tym meczu trener stracił jednego wysokiego w rotacji. Robert Witka poślizgnął się w 18. minucie i zerwał sobie ścięgna Achillesa. Do przerwy Turów wygrywał 26:18.

W przedostatniej odsłonie Asseco zbliżyło się na tyle do rywala, że nawet przez chwilę prowadziło. Na ich nieszczęście Turów był tak zmotywowany, że w sobotnie popołudnie mógłby dać radę i Chicago Bulls. Szybko podniósł się z przestoju i po trzeciej kwarcie wygrywał 36:33. Ostatnia odsłona to już dobry mecz w ofensywie z obu stron. Oba zespoły zdobyły w niej aż 33 punkty, co wydawało się wielką liczbą. Zwycięzca się jednak nie zmienił i to gospodarze wygrali ten mecz, po świetnej grze defensywnej.

Obie drużyny czeka teraz mecz w Gdyni, już we wtorek o 18:00.

RR