Lechia Gdańsk remisem w Bydgoszczy mocno skomplikowała sobie sytuację w walce o podium T-Mobile Ekstraklasy. Żeby zachować szansę na europejskie puchary, gdańszczanie muszą wygrać dwa ostatnie mecze sezonu. Pierwszy z nich w środę. Biało-zieloni podejmą krakowską Wisłę. Początek spotkania o 20.30.
Na finiszu ekstraklasy już niemal wszystko wiadomo. Mistrzem została stołeczna Legia, spadają Widzew i Zagłębie. Pytaniem pozostaje kto zajmie miejsca 2-5. O tytuł wicemistrza wciąż walczy Ruch Chorzów, który traci tylko cztery punkty do Lecha. Natomiast na brąz szansę mają Lechia, Górnik i Wisła. Jednak żeby któraś z tych drużyn ostatecznie wskoczyła na podium musi liczyć na potknięcia chorzowian. Ale o to będzie ciężko.
Na pewno najbardziej zdeterminowana zdaje się być Lechia. Górnik zapowiedział, że nie będzie się odwoływał od decyzji komisji licencyjnej w kwestii występów w rozgrywkach europejskich, bo klubu po prostu na to nie stać, więc o nic już tak naprawdę nie walczy. Zatem gdańszczanie muszą wyprzedzić Ruch i Wisłę. Środowym meczem mogą ponownie zbliżyć się do Europy, bo jeśli wygrają, to odskoczą Wiśle na cztery punkty. Ale nie wiadomo na ile doskoczą do „Niebieskich”, którzy nie zamierzają składać broni.
Szanse na zwycięstwo z Wisłą są spore, bo ta przyjeżdża do Gdańska osłabiona. Nie zagrają kontuzjowani Paweł Brożek i Michał Chrapek. Poza tym po drużynie Franciszka Smudy widać, że najchętniej już zakończyłaby sezon. Zawodnicy są zmęczeni i apatyczni, rzadko kiedy mają przebłyski dobrej formy. Jednak kiedy spojrzymy wstecz, to bilans spotkań zdecydowanie przemawia za krakowianami. Zespoły na najwyższym szczeblu rozgrywek rozegrały między sobą trzydzieści sześć meczów – dziesięć zwycięstw Lechii, sześć remisów i aż dwadzieścia wygranych Wisły. W tym sezonie również nie było różowo. Najpierw Biała Gwiazda pewnie wygrała w Krakowie (3:0), zaś na PGE Arenie padł bezbramkowy remis, po meczu, którego nie dało się oglądać.
Wtedy jednak Lechia była kompletnie inną drużyną. Teraz – mimo pewnych wahań formy – widać, że ten zespół ma spore ambicje oraz że gra w piłkę zaczęła mu sprawiać przyjemność. Na całe szczęście do składu po absencji za żółte kartki wraca Zaur Sadaev, który w końcu „odpalił” i obudził się w nim rasowy napastnik. Poza tym widać, że dużo lepiej współpracuje z nim reszta drużyny. Czeczen ma spore szanse stać się pierwszym od długiego czasu snajperem biało-zielonych.
Środowe spotkanie będzie ostatnim w tym sezonie na gdańskim stadionie. W jednym z wywiadów Maciej Makuszewski mówił, że chciałby, żeby drużyna razem z kibicami stworzyła w ten dzień coś wielkiego. Miło by było, gdyby tak się stało. Bez względu na to, które miejsce ostatecznie zajmą podopieczni Ricardo Moniza. Żeby na stadion przyszło przynajmniej 20 tys. osób, które podziękowałyby zespołowi, że w końcówce ligi udało się stworzyć coś z niczego, że Lechia dała trochę nadziei i radości, której tak często brakowało w przekroju całego sezonu.
Patryk Gochniewski
- 29/05/2014 11:28 - Kaczorowska trzeci sezon w Atomie Treflu
- 28/05/2014 21:13 - Oceny piłkarzy Lechii po meczu z Wisłą
- 28/05/2014 20:47 - Trenerski dwugłos po meczu Lechia - Wisła
- 28/05/2014 20:32 - Nie było czarów, Lechia bez pucharów
- 28/05/2014 13:58 - Składy na mecz we Wrocławiu
- 26/05/2014 19:37 - Oświadczenie Krystiana Pieszczka
- 26/05/2014 15:00 - Piotr Szymko trenerem Renault Zdunek Wybrzeże
- 26/05/2014 12:23 - Stanisław Chomski oficjalnie odszedł z Renault Zdunek Wybrzeże
- 26/05/2014 10:05 - Tokarska wraca do Atomu Trefla
- 26/05/2014 06:49 - Czarny weekend gdańskiego żużla. Przepychanki po meczu z Fogo Unią!