Skuteczność z początku meczu zadecydowała o zwycięstwie Lechii z Ruchem. Biało-zieloni zagrali niezły mecz, momentami bardzo dobry. Szkoda tylko, że w drugiej połowie nie dobili rywala. Zasłużenie jednak powrócili na fotel lidera ekstraklasy.
* * *
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić, Grzegorz Wojtkowiak, Joao Nunes, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak (Rafał Janicki 54'), Simeon Sławczew, Milos Krasić, Rafał Wolski (Michał Chrapek 72'), Flavio Paixao, Sławomir Peszko (Lukas Haraslin 77'), Marco Paixao
Ruch Chorzów: Kamil Lech, Martin Konczkowski, Rafał Grodzicki, Mateusz Cichocki, Paweł Oleksy, Maciej Urbańczyk (Przemysław Bargiel 78'), Patryk Lipski (Bartosz Nowak 64'), Łukasz Surma, Kamil Mazek, Piotr Ćwielong, Eduards Visnakovs (Jarosław Niezgoda 46')
Bramki: Peszko (6'), F. Paixao (13') – Grodzicki (34' - k.)
* * *
Trener Piotr Nowak nie namieszał za bardzo w składzie w porównaniu do ostatniego ligowego meczu z Lechem Poznań. Posłał dziesięciu tych samych zawodników. Musiał jedynie zrezygnować z lekko kontuzjowanego Kuświka, który zajął miejsce na ławce. Jego miejsce zajął Sławomir Peszko, a w ataku osamotniony pozostał Marco Paixao.
W przeciwieństwie do tragicznego meczu w Pucharze Polski, Lechia zaczęła mocno. Już w 3. minucie powinno być 1:0, ale Marco źle opanował piłkę wychodząc sam na sam z Lechem i ze świetnej akcji nic nie wyszło. To dziwne, że ze zdecydowanie lepszym przeciwnikiem, gdańszczanie wyglądali o niebo lepiej niż z półamatorami. Była szybkość i agresja, których brakowało w Niepołomicach.
Przewaga biało-zielonych szybko przyniosła efekty. Sławomir Peszko przeprowadził samotną akcję od połowy boiska, ograł trzech chorzowian i strzałem zza szesnastki nie dał szans bramkarzowi gości. Ruch nie miał praktycznie żadnych argumentów. Szukał przede wszystkim długich podań, gdyż gra kombinacyjna kompletnie mu nie wychodziła. A u gospodarzy dalej szalał Peszko, którego dryblingi raz po raz powodowały, że pod polem karnym „Niebieskich” robił się smród. W 13. minucie było już 2:0. Flavio wykorzystał dośrodkowanie Wawrzyniaka i cwanym strzałem głową przelobował Lecha. Lechiści mieli w sobotę niebywałą łatwość zdobywania bramek i luz w grze.
Trener Fornalik odgrażał się po porażce w Pucharze Polski, że z Lechią zobaczymy inny Ruch. Jeśli miał na myśli, że jeszcze słabszy, to się nie mylił w zapewnieniach. A kibice w Gdańsku w końcu oglądali taki zespół, który pamiętają z wiosny. Odważny, pazerny i agresywny. Ale przede wszystkim skuteczny. Mając dobry wynik Lechia spokojnie rozgrywała piłkę i starała się konstruować przemyślane akcje, które pozwoliłyby podwyższyć wynik.
Goście zagrozili bramce biało-zielonych dopiero w 32. minucie, jednak i wtedy nie byli w stanie skierować piłki w kierunku bramki. Minutę później sędzia Tomasz Musiał podyktował jedenastkę dla Ruchu i Grodzicki dał kontakt. Kompletnie bezsensowna strata, bo słabiutki Ruch był bezradny, a tak dano mu nadzieję na ugranie dobrego dla siebie wyniku. Inna sprawa, że nie było by w ogóle tej akcji, gdyby wcześniej arbiter odgwizdał ewidentny faul przy kontrze na Peszce.
W drugiej połowie gdańszczanom już tak dobrze się nie grało. Ruch, który po zdobyciu kontaktowej bramki starał się uprzykrzać życie jak najlepiej mógł. Zaczął grać mocniejszym pressingiem i z większą agresją. Lechia jednak spokojnie rozgrywała kolejne akcje, starając się zagrozić Kamilowi Lechowi. Szkoda, że z boiska z powodu kłopotów zdrowotnych musiał zejść świetny Wawrzyniak. W jego miejsce pojawił się Janicki, przez co linia obrony musiała mocno się przemeblować. Na szczęście nie wpłynęło to na jakość.
Mecz dobrze się oglądało, bo obudzili się w końcu chorzowianie. Mimo wszystko dalej lepiej na boisku wyglądała Lechia, ale czujniejsi goście nie pozwalali już na tak dobre sytuacje jak w pierwszej części meczu. W 62. minucie w końcu była idealna sytuacja. Świetnie do Wolskiego zgrał Krasić, ale ten pierwszy jakimś cudem strzelił nad bramką. Szkoda, bo powrót na dwubramkowe prowadzenie pozwoliłby znów na luz w grze, a tak cały czas trzeba było się pilnować. Jednak gdy przycisnęli, „Niebiescy” zaczynali się gubić. Wydawało się, że w końcu przyniesie to efekty. Bo im bliżej było końca, tym bardziej Ruch tracił nadzieję na powodzenie swoich akcji. A Lechia znów zaczęła grać swoją szybką piłkę. W 76. minucie Marco miał swoją szansę, ale uderzył obok słupka.
Ładna gra lechistów była też zasługą zmienników. Haraslin i Chrapek wnieśli nieco świeżości. Mimo tego, biało-zieloni nie mogli odzyskać skuteczności z początku meczu. Tak czy inaczej, bez wątpliwości, byli lepszym zespołem w tym meczu i zasłużenie zdobyli trzy punkty, które pozwoliły na powrót na fotel lidera ekstraklasy.
Patryk Gochniewski
- 29/09/2016 18:39 - Grupa Lotos wróci do gdańskiego żużla?
- 29/09/2016 17:46 - Walne Zebranie Członków SKT
- 27/09/2016 07:46 - Brązowy medal DMP gdańszczan na minitorze
- 26/09/2016 16:48 - Hokeistki Stoczniowca zakończyły wrzesień zwycięsko
- 24/09/2016 19:52 - Początek z wysokiego C zapewnił trzy punkty - oceny lechistów po meczu z Ruchem
- 23/09/2016 16:56 - Piotr Nowak w Lechii do 2019
- 23/09/2016 16:13 - Pobudka, panowie lechiści!
- 23/09/2016 15:59 - Pieszczek powalczy o tytuł, Kossakowski z "dziką kartą"
- 22/09/2016 23:18 - Tczewski Turniej Koszykówki
- 21/09/2016 15:35 - Spacer był. Ale wstydu - Lechia sensacyjnie odpada z PP