„…Widok z galerii na Wiejskiej...”.
No i doczekaliśmy się. Wszyscy obserwatorzy życia politycznego przeżyli olbrzymi wstrząs, gdy premier ku zaskoczeniu, także swego stronnictwa politycznego, ogłosił batalię polityczną o nowy kształt konstytucji. Ten doświadczony, w grach na politycznym boisku, „oldboy” polskiej sceny parlamentarnej zgłasza niespodziewanie rewolucyjne propozycje w stylu pasującym do politycznego „trampkarza”. Negatywna reakcja polityków i publiczności na przedstawione propozycje wyrażona w licznych sondażach to pierwsza od długiego czasu poważna „wpadka” kapitana piłkarskiej drużyny PO. Sposób wprowadzenia do publicznego obiegu pomysłu na zamianę zasad i trybu wyboru prezydenta oraz znaczące ograniczenie dotychczasowych kompetencji tego urzędu przez urzędującego premiera na 11 miesięcy przed wyborami nie wzbudził oczekiwanego entuzjazmu. Zaskoczenie tym pomysłem wykazali nie tylko politycy opozycji, ale także koalicyjnego PSL i większość partyjnych kolegów premiera z PO. Dla wielu uważnych obserwatorów życia politycznego zarówno projekt, jak i sposób oraz termin prezentacji był, jak sądzę, dowodem na „boskość politycznego geniuszu” autora jak to wczesnej obwieścił jego najbliższy współpracownik
poseł Nowak. Jednak dla zwykłych zjadaczy chleba objawienia premiera to nic innego jak potwierdzenie występującej od dawna praktyki niektórych polityków polegającej na wchodzeniu w rolę „celebrytów”, dla których ważniejsza staje się forma przekazu nad merytoryczną treścią. PO, formacja pana premiera zachowująca do tej pory wszystkie pozory
istnienia wewnętrznej demokracji, straciła przy tym posunięciu swego lidera fasadę i ukazuje się jako grupa zmotywowanych do trwania przy władzy ludzi bez własnego oblicza, przyjmujących bezkrytycznie najgłupsze nawet pomysły „wodza”. Dobitnie wyrażony w wynikach sondaży opinii publicznej sprzeciw Polaków wobec pomysłu rezygnacji z powszechnego wyboru prezydenta świadczy o braku kompetencji doradców od PR. Można jednak domyślać się, że za tak nieudolnie przedstawionym pomysłem ukryty jest głębszy zamysł tzw. „medialnego przykrycia” afery i nowej ustawy „hazardowej”, która została przyjęta przez rząd i Sejm w „stachanowskim” tempie. Przyjmując jednak, że pomysł jest szczery i w intencji pomysłodawcy ma rozwiązywać istotne problemy naszego państwa to jego realizacja godna jest miana „trampkarskiej” zagrywki, a nie podania doświadczonego „oldboya” politycznego boiska. Z doświadczeń innych znanych polityków, p. Tusk powinien wyciągnąć wnioski, że w sytuacji gdy przewaga własnego stronnictwa nie pozwala na samodzielne dyktowanie warunków społeczeństwu, należy delikatną materie zabrania obywatelom ich uprawnień (choćby i źle wykorzystywanych w ocenie rządzącej PO) przedstawić swym własnym zwolennikom w ramach wewnętrznej konsultacji i politycznym sojusznikom (PSL) nim ogłosi się to publicznie dla uzyskania efektu. Konsekwencje takiego postępowania przypominają mi jak żywo przypadek mego ulubionego premiera L. Millera, który w podobny sposób przedstawił swym zwolennikom pomysł na wprowadzenie podatku liniowego. Wnioski z tego wynikające pozostawiam wszystkim czytelnikom, a nam wszystkim życzę, by „celebryci” życia politycznego powrócili do dobrych praktyk, gdzie uprawianie polityki nie było jedynie uprawianiem pustosłowia i dopasowywaniem swych zachowań do wymagań „tabloidów”, a stało się odpowiedzialną służbą publiczną w interesie wyborców.
Andrzej Różański
- 23/12/2009 17:29 - Apolityczny karp
- 10/12/2009 10:25 - W słusznej sprawie
- 08/12/2009 16:07 - Meandry władzy
- 03/12/2009 00:00 - Demokracja bez kobiet to pół demokracji!
- 26/11/2009 10:44 - Polskie piekiełko
- 20/11/2009 09:22 - Ubogacić orła!
- 14/11/2009 12:10 - Jednoręcy bandyci
- 06/11/2009 09:39 - Nieistniejące drogi
- 29/10/2009 14:03 - Ostra jazda
- 29/10/2009 14:02 - Tam tamy globalnej wioski