W tym tygodniu zatonął flagowy okręt lewicowej alternatywy społeczno – politycznej – "Trybuna".
Lewicowy dziennik, mimo perelowskiego obciążenia, walczył dzielnie o przetrwanie w czasach liberalnego kapitalizmu III a nawet IV RP. Czy w Polsce nie znalzało się z 200 – 300 tys. lewaków, pragnących codziennie rano przy kubku czarnej kawy, kromce chleba i dźwięku międzynarodówki z komórki poczytać ulubionej gazety?
Okazuje się, że nie. Jerzy Jędykiewicz, były lider SLD na Pomorzu zapowiada nawet koniec samego Sojuszu. W mediach brakuje lewicowego szturmu – przecież rośnie bezorobocie, a ludziom nie żyje sie aż tak "lepiej", jak zapowiadno w wyborczych reklamówkach. Co jest grane?
Oczywiście postępująca siwizna Grzegorza Napieralskiego czyni z niego coraz poważniejszego polityka. To jednak nie daje mu przewagi, pozwalającej na skuteczne budowanie alternatywy politycznej w Polsce. Musi mieć zespół współpracowników. Patrząc na przykład Pomorza, jeden z nielicznych lewicowych włodarzy (Stachowicz) woli skrzętnie ukryć logo SLD w kampanii wyborczej, niż ryzykować walkę jako przedstawiciel formacji, która kiedyś -tam- rządziła-krajem. Może w wyborach musi go sprać powracająca do polityki Grażyna Paturalska (SD), albo ktoś z otoczenia Sławomira Neumanna (PO)?
Również ostatnia konwencja SLD w Gdańsku potwierdza przypuszczenia, że osoby oczekujące na wyborczą wojnę w Gdańsku, na krew, łzy, polityczne trupy mogą raczej oczekiwać na tasiemcowy serial – będzie trochę emocji, ale raczej rodem z zawirowań w "M jak miłość" niż z "Podziemnego kręgu" czy nawet "Krzyżaków". Całusy zamiast ciosów, mdłe dyskusje zamiast nieustannego wyprowadzania potężnych uderzeń.
Czy więc cieżar bitwy w Gdańsku musi ponieść Prawo i Sprawiedliwość? Czy liderzy formacji poradzą sobie z Platformą, której pozycja w mieście wydaje sie być – mówiąc delikatnie – dość mocna?
W chwili obecnej możemy – tak sądzę – spodziewać się innego scenariusza. Zamiast klasycznych pojedynków, gabinetowe przesunięcia. Prezydent Adamowicz może obawiać się samego siebie (zdumiony własną domniemaną potęgą), albo – własnej formacji. Może chciałby zostać marszałkiem, może chciałaby tego sama PO? Ale wizja otwarcia meczu na EURO 2012 i związanej z tym dożywotniej reelekcji na pewno kusi prezydenta. Wszyscy zaś politycy opozycji wiedzą, że wybory trzeba wygrać teraz, bo za kilka lat wystartować może Jarek Wałęsa, który – o ile nie wjedzie później swoim motorem w grupę nastoletnich przedstawicielek jakiejś organizacji ekologicznej - będzie już wygrywać wybory w Gdańsku do końca swych dni. A jak mu się znudzi, to może nawet postanowi zostać prezydentem całego kraju.
Oczywiście, dzisiaj młodzi politycy PO, czy PiS nie wystawią własnego kandydata. Ich lenistwo umożliwia dotychczasowym liderom partii funkcjonowanie w dotychczasowych meandrach władzy. Można mówić, że bronią ich wyrafinowane mechanizmy władzy, metody kontrolowanego awansu, ale to nie prawda. Osobiście sądzę, że wszyscy młodzi ludzie mają politykę w niedoświetlonym miejscu, w którym zaczyna się droga do pewnej odmienności. Ale to inny temat.
Tak czy inaczej czeka nas dziwny scenariusz. Albo doświadczymy politycznej nudy zastanawiając się, dlaczego Gdańsk zasypia tak wcześnie, albo będziemy świadkami jakiejś precyzyjnej rogrywki obozu władzy, realizowanej tylko dlatego, że opozycja dzisiaj nie potrafi przemówić wspólnym głosem.
Jacek Pauli
- 15/01/2010 21:31 - Państwo w państwie
- 09/01/2010 22:18 - Nihilizm i słuszne wartości
- 24/12/2009 09:01 - Znikające obietnice ”
- 23/12/2009 17:29 - Apolityczny karp
- 10/12/2009 10:25 - W słusznej sprawie
- 03/12/2009 00:00 - Demokracja bez kobiet to pół demokracji!
- 26/11/2009 10:44 - Polskie piekiełko
- 26/11/2009 10:43 - Polityczne boisko Premiera
- 20/11/2009 09:22 - Ubogacić orła!
- 14/11/2009 12:10 - Jednoręcy bandyci