Ostatnie całe cztery lata byłem obdarzony zaufaniem Gdańszczan, którzy powierzyli mi mandat Posła na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej. Nigdy nie miałem ambicji uprawiania zawodu polityka, dlatego każdy dzień w minionych czterech latach, jak również wcześniej, gdy pełniłem funkcje wybieralne, również w parlamencie, traktowałem to jako służbę. Byłem, jestem i pozostanę raczej społecznikiem, niż politykiem, pomimo zasiadania w gremium stricte politycznym, bo takim jest parlament w swojej istocie.
Uważam, że najlepszym sprawozdaniem z ostatniej kadencji, byłoby sięgnąć po moje kalendarze z lat 2011 – 2015 i dzień po dniu, tydzień po tygodniu, spisywać z każdego dnia, wszystkie podejmowane działania, spotkania, prace w komisjach, dyżury w biurze poselskim, itd… itp… Jednak zdaję sobie sprawę, że takie sprawozdanie byłoby nużące dla większości moich wyborców. Podejrzewam, że moja żona miała by koronny dowód na piśmie, jak bardzo była zaniedbywana przeze mnie przez te cztery lata i mogłaby zasugerować mi, abym wziął ślub z Rzeczpospolitą. Ale mówiąc mniej żartobliwie, to jednak moje małżeństwo nie jest takie monogamiczne, bo jednak wertowanie tych moich kalendarzy z ostatnich lat wskazuje, że pierwszą „żoną”, której poświęcałem najwięcej czasu w minionych latach, była jednak Rzeczpospolita.
Ale dosyć żartów, tak było, bo traktowałem poważnie mój obowiązek wobec wyborców i wobec Polski, jako przedstawiciel, zgodnie z Konstytucją, Narodu. Jestem szczęściarzem, bo moja kochana żona, też znosiła dzielnie tą moją, średnio licząc 12 godzinną, sześć dni, a często siedem dni w tygodniu, pracę.
W najbliższych tygodniach, oprócz bieżących komentarzy będę publikował tutaj moje sprawozdanie z działalności w minionych latach. Nie będzie to relacja godzina po godzinie, bo nie chcę zanudzić i zrazić do siebie wyborców, bo przecież ubiegam się o reelekcję, ale będzie to skondensowana informacja o wszystkich moich najważniejszych działaniach, których celem zawsze był człowiek. Tak było w moich działaniach, do których obszerniej powrócę, dotyczących, milionów spółdzielców, czy setek tysięcy, a raczej w skali kraju milionów działkowiczów. Najwięcej czasu poświęcałem, aby powstawały nowe miejsca pracy i mogę z dumą powiedzieć, że odniosłem sukces, bo przyczyniłem się walnie do powstania co najmniej tysiąca nowych miejsc pracy, o czym też obszerniej w następnych „odcinkach” rozliczenia się przed wyborcami.
Na zakończenie wyjaśnię, dlaczego wybrałem hasło „Przepraszam za Wolność”, które brzmi przewrotnie, ale dlatego, aby się zastanowić nad nim, nad istotą wolności. Otóż chciałbym, abyśmy nie zapomnieli o tej nadrzędnej wartości, bo wolność nie jest dana raz na zawsze, trzeba o nią na co dzień zabiegać, trzeba ją pielęgnować i utrwalać, a nie niszczyć, jak nieroztropnie czyni to wielu moich konkurentów politycznych z opozycji.
Jerzy Borowczak
- 11/10/2015 17:20 - Okiem Borowczaka: Rozliczenie przed wyborcami – część 2
- 01/10/2015 20:19 - Okiem Borowczaka: Rozliczenie przed wyborcami – część 1
- 01/10/2015 20:15 - 2007-2015, czyli dlaczego nie zagłosuję na Platformę Obywatelską
- 19/09/2015 19:41 - Okiem Borowczaka: Programy i gruszki na wierzbie
- 11/09/2015 18:15 - Budyń z sokiem malinowym: Kto da uchodźcom więcej niż ja
- 01/09/2015 20:02 - Latarką w półmrok: Emigrant gościem Obamy
- 27/08/2015 16:57 - Budyń z sokiem malinowym: O adekwatnych arkanach pryncypialności
- 18/08/2015 08:42 - Niedokończona rewolucja sprzed 35 lat
- 18/08/2015 08:41 - Okiem Borowczaka: Sierpień
- 30/07/2015 17:47 - Latarką w półmrok: Ordery na stragany