Nieco już opadł kurz po informacji, że kamienica po kinie Neptun zostanie wyburzona jeszcze przed wakacjami. Decyzja o tym zapadła już cztery lata temu, ale wciąż trudno się pogodzić, że kolejne ogniwo historii Gdańska przestanie istnieć.
Oczywiście, w tej kwestii największą odpowiedzialność ponosi miasto. Które raz po raz sprzedaje najatrakcyjniejsze działki w mieście, żeby tylko zarobić trochę pieniędzy. Trochę. Ogrom pieniędzy. Stocznia, ul. Chmielna (teren przy Spichrzowej), Wyspa Spichrzów – wymieniać można bez końca. A teraz – chociaż tak naprawdę, jak wspomniałem, decyzja zapadła cztery lata temu – budynek kina Neptun.
W tym miejscu jednak trzeba zaznaczyć, że miasto, które oddaje wszystko deweloperom na prawo i lewo, zamiast zadbać o swoje dziedzictwo i rozwijać nową historię, nie jest jedynym winowajcą. To także ja, ty, pan, pani, wasi sąsiedzi. Każdy z nas. Dlaczego? Bo zachłysnęliśmy się multipleksami. Z ich wielkimi salami, bajeczną jakością obrazu, huczącym dźwiękiem i wygodnymi fotelami. Zachłysnęliśmy się tym, że dzięki technologii 3D możemy niemalże przybić piątkę z Iron Manem czy poczuć oddech dinozaura. Zachłysnęliśmy się rozdmuchanym komercyjnym kinem, którego oferta w multipleksach jest porażająca. I, mimo że często i w kinach studyjnych pojawiały się też i blockbustery, to jednak wybieraliśmy tę wygodę w oparach popcornu i wśród bąbelków coca-coli.
Zapomnieliśmy o ambitniejszym kinie europejskim czy amerykańskim. Zapomnieliśmy, że w Polsce również powstają dobre produkcje, a nie tylko gnioty za miliony ITI. Wiadomo, nie każdy musi lubić kino niszowe, z którym od czasu wejścia multipleksów zaczęły być utożsamiane kina studyjne. Ale to był też nasz błąd – zapomnieliśmy, że nie musimy siedzieć w ultranowoczesnym hangarze, żeby obejrzeć ten sam film. Zapomnieliśmy o magii kina. O tych małych, przytulnych salkach. Ktoś jeszcze w ogóle wspomina Bajkę, Zawiszę, Delfina czy Znicz?
Tym samym przyczyniliśmy się do tego, żeby miasto zabrało kultowe dla Gdańska miejsce. Miejsce, gdzie teraz – jeszcze – znajdują się trzy kina: Neptun, Helikon i Kameralne. Miejsce, którego historia zawsze przyćmi wszystkie multipleksy. Pierwsze kino powstało tam już w 1939 roku. Pod niemiecką nazwą Tobis-Palast, jednak budynek został doszczętnie spalony. Na szczęście ostała się konstrukcja, która pozwoliła na odbudowę kina. I tak, w 1953 roku, swoją działalność zainaugurował legendarny Leningrad, który dopiero po czterdziestu latach został przechrzczony na kino Neptun. W międzyczasie to właśnie tam, w 1974 roku, odbył się pierwszy Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. W Leningradzie odbywał się on przez kolejne dwanaście lat. Dopiero wtedy przeniesiono imprezę do Gdyni. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego nagrodą festiwalu są Złote Lwy? Właśnie dlatego, że festiwal odbywał się w Gdańsku.
Nic nie dały facebookowe akcje, które zrzeszały miłośników kin studyjnych. Czasami mam wrażenie, że jedynie cenzurowanie internetu może doprowadzić do pospolitego ruszenia. W innych sprawach jesteśmy w stanie jedynie klikać i anonimowo wylewać wiadra żółci. Nic więc dziwnego, że miasto postanowiło zarobić na świetnej parceli w centrum Głównego Miasta. Od momentu uwolnorynkowienia się branży kinowej w Polsce, kina studyjne zaczęły upadać. Nie oszukujmy się – nikogo nie stać na dokładanie do interesu. Zwłaszcza w tak ogromnym i pięknym kinie, jakim jest Neptun. Mogło by to zrobić miasto. Ale po co? Lepiej się pozbyć.
No właśnie. Na rzecz kogo? Nowym właścicielem nieruchomości jest Grupa Capital Park, która w końcu oficjalnie ogłosiła, że wybuduje tam hotel, parking podziemny, sklepy i niewielkie kino. Jednak bez względu na to czy postawiliby tam hotel, biurowiec czy wielopoziomową restaurację, firma może liczyć na gigantyczne dochody. W końcu taka lokalizacja to bardzo wysoki czynsz. Miłośnicy kina liczyli, że firma dotrzyma obietnicy i w nowym budynku powstanie małe kino. Czas pokazał, że Capital Park okazała się słowna.
Czas także pokazuje, że historyczne dla Gdańska lokalizacje nic nie znaczną dla jego włodarzy. Oczywiście, takie rzeczy dzieją się wszędzie. Jednak nie na taką skalę. I Warszawa, i Kraków czy Wrocław, a już na pewno Łódź potrafią zadbać o to, co jest wizytówką miasta. Gdańsk natomiast najbardziej potrafi zadbać o deweloperów.
Jednak na koniec po raz kolejny zaznaczę – w tym konkretnym przypadku i my nie jesteśmy bez winy. Pewnie gdyby nagle kino zaczęło zarabiać, może by do tego wszystkiego nie doszło. Dlatego, mimo że wiedzieliśmy o fakcie sprzedania terenu już kilka lat wstecz, tak bardzo zszokowała nas informacja, że już lada moment kino Neptun będziemy mieli tylko we wspomnieniach i na zdjęciach.
Patryk Gochniewski
- 26/06/2015 20:27 - Okiem Borowczaka: „Klęska urodzaju” (część 1)
- 02/06/2015 20:31 - Latarka w półmrok: Nóż Petru
- 21/05/2015 20:00 - Młodzi i niezdecydowani, czyli krajobraz pokolenia Y przed drugą turą
- 18/05/2015 20:03 - Latarką w półmrok: Wybrać Dudę, żeby wybrano SLD
- 18/05/2015 14:36 - Walczą o nasze głosy
- 12/05/2015 12:59 - Czas zmian nadchodzi!
- 03/05/2015 05:39 - Latarką w półmrok: Treny majowe czyli trupy w szafie PO
- 30/04/2015 18:13 - Niech się święci 1 Maj!
- 25/04/2015 16:48 - Fakty i Pogłoski (9)
- 25/04/2015 16:44 - Okiem Borowczaka: Trzy tygodnie