Albertowicz: Polityk walczy o głos „Kibola”

Wybory za pasem, a większość sił politycznych, poza platformą, walczy o głos piłkarskiego fana. Zrozumieli nasi politycy, że „kibole” to gigantyczny, zdyscyplinowany i zawsze głosujący elektorat.

„Kibola” wykorzystywano głównie w wyborach samorządowych, gdzie lokalni politycy pokazywali się na meczach drużyn ze swojego miasta, pościskali kilka dłoni, powiedzieli, jacy to kibice są wspaniali. To w dużej mierze działało. Działacze PO, z premierem na czele robili podobnie i spora część „kiboli” głosowała na platformę.

Teraz, gdy toczy się wojna POlsko – „kibolska”, na pierwszym froncie, próbując walczyć po stronie „kiboli”, stoją obok siebie Kaczyński i Korwin. Jeden drugiego lekko szturcha, gdyż każdy z nich chce zgarnąć całą pulą głosów. Na razie jest remis. Ludzie Korwina wraz z „kibolami” Jagiellonii zorganizowali happening w Białymstoku, gdzie szli za agitującym na rzecz swojej obecnej, a przeciw swojej byłej partii, Radosławem Sikorskim, weteranem z Afganistanu, prowokując go do chamskiego i niegodnego ministrowi zachowania. Kaczyński na razie skupia się na pomaganiu fanom Legii, ale lokalnie działacze PiS ostro agitują wokół stadionów.

Który ze sprzymierzeńców „kiboli” jest lepszy, zadecydujecie sami. Tylko czy należy im ufać? Ciężko wyobrazić sobie Korwina, czy Jarosława w szaliku na stadionie. Pojawiają się już wśród fanów głosy, że nikomu nie można ufać i lepiej oddać nieważny głos, niż dać obecnym politykom satysfakcję. Przynajmniej wtedy byłoby wiadomo, jaką naprawdę siłę przedstawiają „kibole”.
Filip Albertowicz