Proklamowali niezależność.
Że sami zrobią to lepiej. Bo są bliżej mieszkańców.
I obok państwa, którego rząd im dokucza.
W istocie, władzę swoją potrafią celebrować.
Projekt swojej rebelii spisali w 21 punktach.
Było to w czerwcu, w wystawioną z gdańskim przepychem - stół za 140 tys. zł, tort za 6400 zł - rocznicę wyborów 1989.
Radowali się wspólnie w rytm swojego przeboju.
Zdanowska z Łodzi, Dulkiewicz z Gdańska, Trzaskowski z Warszawy, Karnowski z Sopotu. Był też przy tym Kwaśniewski z Białogardu, czasowo bez zajęcia w "Bourisma Holding".
Dziś lamentują.
Łódź bez pomocy premiera stanie się budowlaną ruiną. Z południa Gdańska nikt już nie wyjedzie, bo nie ma na jedną duża ulicę. Stolica padnie bez śródmiejskiej obwodnicy, a jej kultura nie dostanie nowych budynków. Przesądzony w państwie partyjnym miałby być też los Sopotu.
Pięknie fałszowali.
Kiedy jeszcze mógł prezydent Sopotu sam siebie wyznaczał do rady nadzorczej albo wyznaczał go jego polityczny towarzysz broni - obdarzony unikalną niepamięcią "towarzysz naczelnik Jastarni". Za 80 tys. zł rocznie mógł nadzorować prezesa lotniska w Rębiechowie, powierzając zarazem nadzorowanemu prezesowi za 50 tys. zł nadzór nad mieniem Sopotu ulokowanym w hali.
To spójny system uprzejmości, który mieszkańcy mogli swoim głosem kontrasygnować.
Ci, którym wiedzie się gorzej niż prezydentom i ich różnym delegatom, mogą wsiąść do autobusu z napisem SOS. To przejaw XIX wiecznej wspaniałomyślności, którą każdy bosy filantrop może wesprzeć, dorzucając przeprane skarpety albo kilogram marchwi na zupę.
Dobroczynność tak przez liberalnych marzycieli zaprojektowana obowiązuje do 23.30. Zobowiązania konstytucyjne wynikające wprost z art. 67 i 75 ustawy zasadniczej tracą wówczas moc. Autobus jedzie do zajezdni a właściciele idą spać.
Potem "róbta co chceta".
Funkcjonariusz publiczny, Aleksandra Dulkiewicz, "Chroniona", udaje się wtedy na miejsce noclegu w towarzystwie ochrony.
Ma to kosztować lud gdański 520 tys. złotych rocznie, płatne z budżetu, choć z budżetu płaci się już w Gdańsku 18 mln złotych na wynagrodzenia strażników, w tym 200 tysięcy zł dla szefa miejskiej armii.
Czy na samorządowym pokładzie jest jeszcze pilot?
Marek Formela
- 29/11/2019 19:43 - Zanim będzie za późno
- 28/11/2019 18:46 - Akapit wydawcy: Myśliciele
- 22/11/2019 15:25 - Amerykańska mrzonka
- 21/11/2019 12:50 - Akapit wydawcy: Senat i sejmik - Polska i Pomorze
- 15/11/2019 16:44 - Razem czy osobno
- 09/11/2019 15:31 - Podniosła się żelazna kurtyna. Berlin 1989
- 08/11/2019 17:54 - Człowiek renesansu w Sopocie
- 07/11/2019 18:48 - Akapit wydawcy: Mowa (pod)tronowa
- 26/10/2019 07:16 - Sopockie ofiary turystyki
- 24/10/2019 17:49 - Akapit wydawcy: Dulcynea znad Motławy