Niedawno pisaliśmy o sytuacji w Przychodni Skórno – Wenerologicznej, przeniesionej w połowie września do nowej siedziby w Pomorskim Centrum Traumatologii. Przychodnia wciąż nie została włączona w struktury Centrum, a pracownicy nie są zadowoleni z warunków w jakich funkcjonuje placówka. Dziś rozmawiamy z dyrektorem przychodni i zarazem wicedyrektorem ds. medycznych Centrum, Zbigniewem Krzywosińskim.
- Jak pan ocenia sytuację przychodni po przeniesieniu?
Zbigniew Krzywosiński: Placówka przechodzi proces połączenia z Pomorskim Centrum Traumatologii. Aktualnie jesteśmy na etapie uzupełniania dokumentacji i zapisów do tego niezbędnych. Czekamy na decyzję sądu rejestrowego, który mamy nadzieję do końca roku, wykreśli przychodnię z Krajowego Rejestru Sądowego i, tym samym, zgodnie z decyzją sejmiku wojewódzkiego, przychodnia stanie się częścią PCT.
- Dlaczego do połączenia jeszcze nie doszło?
Zbigniew Krzywosiński: Musieliśmy dochować terminów wyznaczonych przez sejmik, ale też tych określonych przez NFZ i związanych z realizacją zakontraktowanych usług. NFZ wymaga, by nowe sesje kontraktów zawierane były na przełomie kwartałów. Nasze przenosiny, 16 września, wymagały oczekiwania na nowy przełom kwartałów, czyli początek nowego roku.
- A Sanepid?
Zbigniew Krzywosiński: Nie robił większych problemów, przychodnia otrzymała pozytywną decyzję Sanepidu, która jest niezbędna dla działania takiej placówki.
- Jak ocenia pan nową lokalizację?
Zbigniew Krzywosiński: Wciąż jesteśmy na etapie dochodzenia do formuły docelowej. Właściwie zakończyliśmy adaptację ostatniego z pomieszczeń na gabinet zabiegowy, będziemy jeszcze, zgodnie ze wskazaniami Sanepidu, dostosowywać pracownię mykologii (chodzi na przykład o montaż dodatkowego zlewozmywaka).
- Ile gabinetów ma przychodnia?
Zbigniew Krzywosiński: Już teraz są to, w określonych godzinach, trzy gabinety, a od 3 stycznia będą cztery.
- Pracownicy skarżą się, że muszą dzielić gabinety ze szpitalem...
Zbigniew Krzywosiński: Oczywiście, nie może być sytuacji, że każdy gabinet jest przypisany do lekarza, a poza godzinami jego pracy stoi pusty. Zasoby muszą być wykorzystane. Nie stać nas na utrzymywanie pustych pomieszczeń, zresztą to byłoby marnotrawstwo.
- Ilu lekarzy przyjmuje w tych gabinetach?
Zbigniew Krzywosiński: Zatrudniamy łącznie pięciu lekarzy i dwóch dodatkowo na umowę zlecenie, żeby udało się nam wykonać kontrakt z NFZ, niezbędny dla otrzymania podobnego co do wielkości kontraktu na następny rok.
- Czy to oznacza, że w trzech gabinetach przyjmuje siedmiu lekarzy?
Zbigniew Krzywosiński: Tak, ale oczywiście nie naraz. Praca odbywa się w oparciu o ustalony grafik...
- Pracownicy skarżą się, że bywają sytuacje, gdy brak miejsca sprawia, że lekarz chcąc przyjąć pacjenta musi wyrzucić z gabinetu innego lekarza, a często niemal „siedzą sobie na kolanach”...
Zbigniew Krzywosiński: Nie ma takich sytuacji. Oczywiście niezadowoleni pracownicy opowiadają o sytuacjach mrożących krew w żyłach, ale niekoniecznie musi to być prawda. Przychodnia i tak ma dobre warunki w skali szpitala, gorzej jest na przykład na ortopedii czy chirurgii...
- Przed przychodnią w tych pomieszczeniach mieściła się administracja, jak wyglądał proces adaptacji?
Zbigniew Krzywosiński: Musieliśmy dostosować pomieszczenia do wymagań Sanepidu...
- Czy one są już spełnione?
Zbigniew Krzywosiński: Tak oczywiście. Były, co prawda małe zastrzeżenia, dotyczące na przykład zlewozmywaków, o których mówiłem, ale mamy czas do końca stycznia, żeby się z nimi uporać i na pewno nam się uda.
- Sprzęt przychodni pochodzi ze starej siedziby na Długiej, jakie prace zostały wykonane, żeby umożliwić placówce pracę w nowej siedzibie? Mówi się o wysokich kosztach tej „przeprowadzki”...
Zbigniew Krzywosiński: Cała inwestycja to niecałe 750 tysięcy złotych. Nie chodzi oczywiście tylko o pomalowanie pomieszczeń, ale o powiększenie rejestracji dla przychodni, wymagające przeniesienia części rejestracji na pierwsze piętro, co wiązało się m.in. z koniecznością budowy windy na dokumentację. Zamontowaliśmy także w przychodni wentylację. Samorząd początkowo rozważał jeszcze dwie inne nowe lokalizacje dla przychodni, ale obie oznaczałyby konieczność wynajmowania przestrzeni od prywatnych właścicieli, a i sama adaptacja byłaby zdecydowanie bardziej kosztowna... Pieniądze pochodziły z zysków wypracowanych przez przychodnię w przeszłości, więc samorząd nie będzie musiał wkładać dodatkowych środków... Pozostała część puli zysków przychodni przeznaczona zostanie na odprawy dla pracowników (nie wszyscy mogli przejść do nowej siedziby) i zakup nowego sprzętu. Rozumiem rozżalenie pracowników, którzy z kilku kondygnacji i ponad 1000-metrowej siedziby musieli się przenieść do 270 metrów, ale to decyzja właściciela, czyli samorządu. Wszystko przebiega oczywiście w zgodzie z wymogami Sanepidu i uchwałami sejmiku wojewódzkiego. Pracownicy mówią prasie, że nie mają gdzie jeść kanapek, a przecież to nieprawda, tuż obok znajduje się pomieszczenie socjalne z lodówką, czajnikiem itp.
Rozmawiał Jacek Wierciński
Inne artykuły związane z:
- 08/01/2011 14:02 - Nieistniejący patroni gdańskich ulic
- 06/01/2011 14:10 - TOP 10 spraw kryminalnych 2010 roku
- 06/01/2011 13:12 - Gdańsk bez kontenerów
- 05/01/2011 19:12 - Czeka nas rok podwyżek!
- 04/01/2011 11:13 - W Gdańsku może zabraknąć pieniędzy na odśnieżanie
- 27/12/2010 13:22 - 16. Gdańska Wigilia dla bezdomnych
- 27/12/2010 11:02 - Rzecz o zdrowiu naszych dzieci
- 23/12/2010 19:11 - Stan wojenny wszystko popsuł
- 23/12/2010 16:41 - Najlepszy sezon w karierze
- 22/12/2010 21:42 - Możemy wskazywać wzorce