Gdańsk – miasto w którym narodziła się "Solidarność". Zrzeszając tysiące robotników związek ten dał początek serii wydarzeń, które w ciągu 10 lat doprowadziły do obalenia komunistycznego rządu i przywrócenia demokracji w Polsce. Można by myśleć, że w pamięci Polaków zapisze się, ile można zdziałać razem. Niestety, dzisiaj uzwiązkowienie w gdańskich instytucjach publicznych nie odzwierciedla historii i ideowości tego miasta – zaledwie 2% pracowników Urzędu Miejskiego pozostaje zrzeszonych w związkach zawodowych.
Związek zawodowy to odpowiedź i tarcza przed pracodawcami. Patrząc na historię Gdańska, jego rolę w obalaniu komunizmu, która dzisiaj w tle budowanego Europejskiego Centrum Solidarności staje się swoistym towarem eksportowym, Gdańsk jako "miasto wolności", niemy świadek historycznych wydarzeń i przemian ustrojowych – jeszcze w tym roku tak reklamowano Gdańsk podczas "Dni miast" organizowanych przez stowarzyszenie GFPS. "Odwaga, wolność i kreatywność są wpisane w DNA naszego miasta" – mówiła Anna Zbierska, Dyrektor Biura Prezydenta ds. Promocji Miasta Urzędu Miejskiego w Gdańsku podczas kampanii wizerunkowej "Gdańsk. Wyjdź poza ramy. Dotknij wolności." trwającej w 2012 r. Ile z wolności wywalczonej przez robotników w ubiegłym stuleciu i idei związkowości pozostało w instytucjach publicznych? Jak się okazuje – niewiele.
Urząd Miasta Gdańska – ze 1120 pracowników czuwających nad funkcjonowaniem miasta, zrzeszonych jest... zaledwie 25 w organizacji zakładowej NSZZ "Solidarność". Urząd Wojewódzki wypada pod tym względem lepiej od Urzędu Miasta, niewiele lepiej: na 696 pracowników zatrudnianych na terenie Gdańska i delegaturze w Słupsku, zrzeszonych pozostaje jedynie 63 – 31 w "Solidarności" i 32 w OPZZ. W Wojewódzkim Urzędzie Pracy, podobnie jak w Urzędzie Miasta, działa też tylko jeden związek, "Solidarność", zrzeszający zaledwie 14 ze 184 pracowników. To i tak optymistyczne dane, jeżeli przyrównamy je do pracowników zrzeszonych w Urzędzie Marszałkowskim czy Izbie Skarbowej – optymistyczne, bo zrzeszonych pracowników w tych dwóch instytucjach nie ma wcale – nie działają tam żadne struktury związkowe.
Najlepiej na tym tle wypada Najwyższa Izba Kontroli, która działając na terenie całego kraju zrzesza w związkach zawodowych 320 z ok. 1500 zatrudnionych, czyli ok. 20%.
Dlaczego w dzisiejszym Gdańsku do związków zawodowych przystępuje tak mała liczba pracowników?
- To zależy tylko od pracowników – stwierdził Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność". - Nikt z zewnątrz ani nikogo nie zmusi, ani nie uszczęśliwi. My możemy tylko pomóc tym pracownikom, którzy gdzieś tę decyzję podjęli albo chcą taką podjąć, żeby pomóc im to zrealizować – i to robimy. Natomiast co do urzędników i co do tych konkretnych miejsc, to nie wiem – my mamy wiedzę konkretną tam, gdzie jesteśmy. Dlaczego pracownicy w Urzędzie Marszałkowskim nie chcą się zrzeszać, zorganizować – tego nie wiem. Może ich warunki pracy są na tyle satysfakcjonujące, że nie czują takiej potrzeby. Związki zawodowe to tak naprawdę narzędzie, a nie sam cel – narzędzie do osiągania rezultatów w postaci lepszych wynagrodzeń, lepszych warunków pracy, lepszego bezpieczeństwa albo w sytuacjach kryzysowych, aby móc się obronić przed pracodawcą. Niestety jest to tendencja spadkowa w całej Polsce, nie tylko urzędnicy, urzędy, nie tylko Gdańsk, ale cała Polska. Uzwiązkowienie w Polsce jest dramatycznie słabe i od 20 lat systematycznie się pogarsza. Teraz coraz mniej pracowników chce w ten sposób bronić swoich interesów.
- Dzisiaj zastanawiamy się nad tym, dlaczego pracownicy nie chcą – przyznał Kazimierz Schreiber, przewodniczący rady OPZZ województwa pomorskiego. - Na pewno wpływ ma tu negatywna ocena działalności związkowej ze strony rządu. Rząd toleruje związki zawodowe, ale doceniać je jako partnera, to z taką sytuacją się nie spotykamy. W większości wypadków traktuje się nas jako zło konieczne. W sumie tak to jest odbierane przez pracowników administracji publicznej, która odbiera się jako przedłużenie rządu i władzy. Żadne związki zawodowe nie są potrzebne - myślą. Czasami docierają do nas pracownicy niezrzeszeni z prośbą o pomoc i wsparcie; pytają co zrobić, by założyć związek zawodowy. A kiedy otrzymują odpowiedź jakie czynności prawne muszą wykonać, to w zasadzie na tym się kończy, bo okazuje się, że najczęściej są to osoby niezainteresowane działaniem w związku, tylko nad którymi wisi groźba wypowiedzenia z pracy. Ta administracja jest częścią kulejącą, i to w przypadku wszystkich trzech central – Forum Związków, "Solidarności" i OPZZ. Raczej spotykamy się z obojętnością pracowników. Nie ma świadomości wspólnego działania. W dzisiejszym świecie dominuje wyścig szczurów, każdy sam ustala swoje podwórko.
Alicja Kołbuc
Inne artykuły związane z:
- 25/01/2014 15:04 - Darmowe przejazdy nie tylko dla osób poszukujących pracy
- 24/01/2014 17:55 - Koksowniki na przystankach. 460 miejsc noclegowych dla bezdomnych
- 24/01/2014 17:40 - Skimming czyli uważaj przy bankomacie
- 24/01/2014 17:35 - Urzędnicy jak listonosze
- 24/01/2014 16:55 - Brytyjska inwazja. Nowi wykonawcy na Open'er Festival
- 23/01/2014 19:23 - Milller: Liberalna koncepcja skompromitowała się
- 23/01/2014 19:13 - Żyli długo i szczęśliwie?
- 22/01/2014 18:16 - Budowa wiaduktu PKM nad ul. Słowackiego w Gdańsku
- 22/01/2014 12:23 - Otwarto Centrum Powiadamiania Ratunkowego
- 21/01/2014 15:08 - Martin Schulz do gdańskiej „Solidarności”: sytuacja społeczna wielu Europejczyków jest poważnym problemem