Rozmowa z Igorem Strzokiem, Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków
- Dwa tygodnie temu zostało wyciętych 11 stuletnich drzew w gdańskim Parku Steffensów. Dzisiaj władze miejskie próbują zrzucić odpowiedzialność na spóźnioną decyzję konserwatora na wpis Parku do rejestru zabytków. Czy to nie na zasadzie złapanego złodzieja na tzw.gorącym uczynku, który krzyczy: łapaj złodzieja!?
Igor Strzok: Już w czerwcu ub. roku podpisałem zawiadomienie o wszczęciu procedury wpisu do rejestru Parku Steffensów w Gdańsku powiadamiając o tym władze miasta Gdańsk. I w majestacie prawa od tego momentu wszelkie prace na tym terenie powinny zostać wstrzymane. Tymczasem pod koniec lutego tego roku urzędnik miasta w imieniu Prezydent Gdańska wydał inwestorowi Decyzję na zgodę wycinki tych drzew z pełną wiedzą o nich - dysponując opisem i inwentaryzacją. To nie była przypadkowa urzędnicza decyzja. A pomysł sobotniej wycinki też o czymś świadczy. Urzędy zamknięte, spowolniona aktywność mieszkańców, to wszystko jest wymowne... Na szczęście otrzymałem sygnał telefoniczny i pomimo, iż byłem 500 km od Gdańska bezzwłocznie wezwałem policję. Sugestia, że urząd konserwatora ponosi za to barbarzyństwo winę jest mało poważna. Nie myśmy wydali Decyzję wycinki tych wspaniałych drzew.
- Czy nie obawia się Pan, że w tej wydaję się beznadziejnej walce z koalicją drwali i deweloperów wspieranych przez zarządzających miastem Pan nie podoła?
Igor Strzok: Nie obawiam się. Podczas sobotniej wycinki w Parku Steffensów skorzystałem z tzw. obywatelskiego wezwania. Dzisiaj zarządzający miastem stają coraz częściej na przeciw nie tylko partyjnej opozycji ale też różnych środowisk społecznych. Wielotysięczna petycja przeciwko inwestycjom budowlanym w pasie nadmorskim Gdańska Brzeźno oraz doniesienia o zamiarach niszczeniu zabytkowych alei lub budynków to przede wszystkim dzieło społeczników, ekologów, ludzi działających wspólnie niezależnie od politycznych różnic. Cieszyć się trzeba z tego, że rośnie świadomość gdańszczan w której przyszły kształt i estetyka naszego miasta i regionu staje się ważniejsza niż pazerność za każdą cenę. Za cenę nieodwracalnej deformacji ponad tysiącletniego grodu nad Motławą. Społeczeństwo staje się częstokroć bardziej uświadomione i wrażliwe niż „władza”.
- Ostatnio władze miasta stworzyły urząd architekta miejskiego. Czy to nie tylko piarowski gest po ostatnich wpadkach miasta na polu inwestycyjnym i środowiskowym?
Igor Strzok: Urzędy miejskich architektów były stanowiskiem dość powszechnym w dużych polskich miastach kilkadziesiąt lat temu. Potem zaczęły znikać, podobnie jak zanikały, ze zmianami Prawa Budowlanego, prawne zamocowania takich merytorycznych urzędników. Osobiście bardzo cenię dorobek naukowy prof. Piotra Lorenza i mam duże nadzieje na współprace. Nasze kompetencje nie powinny się krzyżować. Moją funkcją przede wszystkim jest ochronna zabytkowej części miasta. Pan profesor zaś skoncentruje się zapewne na nowych dzielnicach oraz strategicznych wizjach urbanistycznych, do których dotąd, moim zdaniem, nie podchodzono zbyt uważnie, głęboko i z należytą uwagą mediów i mieszkańców. Tu zaś liczyłbym na uaktualnienie wielu Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego, które zostały opracowane częstokroć 15 lub nawet nieomal 20 lat temu, w innych warunkach gospodarczych, finansowych i społecznych. Znam Piotra Lorenza ze wspólnych studiów na Politechnice Gdańskiej i wielokrotnie się z nim spotykałem przy okazji chociażby projektów Grodziska czy terenów postoczniowych. Myślę że wkrótce się spotkamy. Otwarte i odważne spojrzenie na potencjał zarówno historycznej części jak i krajobrazu, także nowych dzielnic naszego miasta, jest Gdańszczanom potrzebne.
Wizja architektoniczna budynków mieszkalnych w tzw. Parku Steffensów pod nazwą: Gdańskie akademiki
- Panie konserwatorze jakie projekty z zakresu zielonej architektury w naszym mieście w ostatnim czasie najbardziej Pana frapują?
Igor Strzok: Powracam do tematu Gdańskich Plantów. To wizja uporządkowania zielonych terenów od Placu Zebrań Ludowych i Wroniej Górki, poprzez Fort Grodzisko, teren po dawnej Bramie Siedleckiej, Pohulankę, Fort Biskupiej Górki, fosy i bastiony Dolnego Miasta aż po nieistniejącą już Bramę Elbląską (powstała w czasach napoleońskich jako Fort Desaix, w rejonie skrzyżowania Elbląskiej i Głębokiej). Mam też pomysł dla „Małych Plant” Głównego Miasta. Wzdłuż Podwala Staromiejskiego i starego muru obronnego przez Targ Drzewny i Węglowy, wzdłuż murów obronnych na wysokości Teatru Szekspirowskiego aż po kanał Motławy przy Baszcie Kotwiczników. Przy okazji stworzenia projektu tzw. Małych Plant warto też zastanowić się nad częściowym odkryciem Potoku Siedleckiego, zasilającego dawną fosę. Podobnie wnioskuję o odkrycie historycznego kanału przy budynku sierocińca gdańskiego, zasypanego około 1968 roku. W związku z tym co się wydarzyło w Parku Steffensów, co planuje się w parku nadmorskim Gdańsku Brzeźna i ostatniej wycince przy inwestycji budowlanej w kwadracie ulic Legnickiej i Powstańców Warszawskich takie inicjatywy jak rewaloryzacja gdańskich Plantów są nieprzecenione i bardzo wskazane.
- 07/04/2021 13:17 - Radni PiS chcą sprawdzenia kosztów usług prawnych podmiotów zewnętrznych w spółkach komunalnych
- 07/04/2021 09:25 - „Republik Polen” – niemiecki plan mordu
- 06/04/2021 13:28 - Muzeum II Wojny Światowej - To już 4 lata
- 04/04/2021 13:31 - Leszek Miller: Z szansy na realną opozycję Nowa Lewica nie skorzysta
- 02/04/2021 14:33 - Gedania - niemiecki plan mordu
- 02/04/2021 13:13 - Katarzyna Łażewska-Hrycko: Inspekcja pracy potrzebuje nowych uprawnień
- 01/04/2021 18:55 - Marszałek S. Karczewski dla "Gazety Gdańskiej": Dług zdrowotny opozycji!
- 01/04/2021 16:25 - Piotr Czauderna: Miliony ludzi zabiły nie pociski a mikroby
- 01/04/2021 16:12 - Ryszard Kowalewski - Zasłużony dla Kultury Polskiej
- 31/03/2021 21:07 - 130. urodziny "Gazety Gdańskiej"