Trwa polityczna czystka w SLD. Zarząd Miejski Sojuszu pozbawił członkostwa w partii trzydziestu członków partii i rozwiązał koła krnąbrnych działaczy.
Zaczęło się od Rady Wojewódzkiej SLD na której pomorscy działacze m.in. Franciszek Potulski (na zdj.), były wiceminister Edukacji Narodowej, ostro krytykowali Grzegorza Napieralskiego za sromotną przegraną Sojuszu w jesiennych wyborach. Koło partyjne Potulskiego na Siedlcach zostało rozwiązane, podobnie jak kilka innych gdańskich kół SLD. Pretekstem były jakoby niepłacone składki członkowskie.
- Decyzja o rozwiązaniu koła SLD była zbyt pochopna. Będziemy się odwoływać i będziemy to wyjaśniać. Nadal też będziemy zbierać się w dawnym składzie – mówi Potulski, który nie został poinformowany do jakiego koła teraz należy. Jest więc eseldowskim „wolnym elektronem” bez partyjnego przydziału.
- Nie atakowałem ostro przewodniczącego Napieralskiego, ale stwierdziłem po prostu, że o tak mizernym wyniku lider powinien niezwłocznie ustąpić. Sam tak zrobiłem, rezygnując niegdyś z szefowania Radzie Wojewódzkiej SLD chociaż wynik wówczas nie był zły, ale gorszy niż tego oczekiwano. Teraz to była wyborcza klęska. Nie wiem, czy rozwiązanie koła było odwetem, ale na pewno było zbyt pośpieszne. Poza tym nie szukajmy przyczyn porażki w konkurencji, ale we własnych szeregach – mówi Potulski.
Rozwiązanie koła może, według partyjnego statutu, nastąpić na wniosek komisji rewizyjnej i lub samorozwiązania się koła. Można pozbawić członkostwa w partii za niepłacenie składek członkowskich oraz tzw. składek specjalnych, do odprowadzania których zobowiązany jest wybrany z partyjnej listy burmistrz, prezydent miasta, parlamentarzysta. Lider gdańskiego SLD, uważany za bliskiego współpracownika Napieralskiego uspokaja, że w Gdańsku czystek nie ma.
- To nie jest jakaś rewolucja. W gdańskim SLD spokojnie porządkujemy nasze stany osobowe. Czeka nas kampania sprawozdawczo-wyborcza, a nie wiemy, czy niektóre osoby są członkami partii, czy nie. Zatem to ustalenie stanu faktycznego. Termin, w którym koła miały nam przedstawić sprawozdania minął 10 listopada, a jest miesiąc na odwołanie się. Członków SLD z rozwiązanych kół zapraszamy do innych kół partii w Gdańsku. Nie chcemy tworzyć fikcji. Działamy w zgodzie ze statutem, stosując zwykłe procedury – utrzymuje Krzysztof Andruszkiewicz, przewodniczący Rady Miejskiej SLD w Gdańsku, który wyjaśnia, że w SLD odbywa się porządkowanie kartotek partyjnych.
Oliwy do partyjnego ognia w Gdańsku dolał też Marek Formela, wzywając Grzegorza Napieralskiego podobnie jak warszawscy działacze SLD do ujawnienia przeznaczenia i wykorzystania 35 milionów złotych uzyskanych ze sprzedaży siedziby partii w Warszawie. Na Formelę zarząd gdańskiego SLD nałożył sankcję skreślając go z listy członków partii za rzekome niepłacenie składek, mimo, że taka decyzja należy do macierzystego koła i...wbrew temu, że Formela składki owe płacił.
- Każdy w SLD niezależnie czy przewodniczący partii, czy szeregowy członek, są sobie równi, na tych samych zasadach. Na mój list nie otrzymałem odpowiedzi. Trzeba trafu, że skreślono akurat tych, którzy krytykują degrengoladę partii. Następuje u partyjnych władz histeryczna reakcja. Jeśli działania statutowe nie zmuszą przewodniczącego Napieralskiego do przekazania członkom SLD pełnej wiedzy o finansowaniu kampanii to są instrumenty prawne by ją uzyskać. To nie jest działalność biznesowa przewodniczącego, który skupia się na partyjnym mataczeniu – mówi Formela.
Przypomnijmy, że na 10 grudnia na konwencji krajowej, na którą wybiera się tysiąc delegatów, ma być wybierany nowy lider SLD. Nie wykluczone jednak, że Napieralski poprosi o udzielenie absolutorium. I to absolutorium teoretycznie może mu zostać udzielone, bo zbyt mało delegatów opowie się przeciwko jego udzieleniu. Tymczasem koło SLD Warszawa Śródmieście ma od miesiąca zarząd komisaryczny. A jeden z liderów warszawskiego SLD Jerzy Budzyn po tym, jak został zawieszony w prawach członka SLD odszedł z partii. Pretekstem były jego wypowiedzi dla mediów, komentujące uchwałę warszawskiego SLD. Budzyn był jednym z warszawskich działaczy, którzy domagali się, by szef Sojuszu Grzegorz Napieralski wyjaśnił, jak i na kogo wydawano w kampanii wyborczej pieniądze m.in. zarobione na sprzedaży siedziby partii przy ul. Rozbrat. Grzegorz Napieralski uznał, iż stawianie pytań o pieniądze szkodzą partii.
- Doszedłem do wniosku, że chce się mnie z partii usunąć. Jestem człowiekiem lewicy od 1976 r i Grzegorz Napieralski mnie z partii wyrzucał nie będzie. Odszedłem. Poświęciłem wiele dla tej organizacji, ale odchodzę bez żalu. Od 25 lat prowadzę własną firmę i nie szukam w partii pieniędzy. Jak przestało mi sprawiać przyjemność działanie poprzez partię, to z niej odchodzę. Szkoda tych świetnych osób, które zostały, grona moich przyjaciół. Włożyłem olbrzymią pracę na Mazowszu, również na rzecz Grzegorza Napieralskiego, ale on uznał, że jest władcą absolutnym. Przecież na jego niemały sukces w wyborach prezydenckich pracowało mnóstwo ludzi. Co w kampanii prezydenckiej było jego pomysłem? Przyda się mu więcej pokory, a tej mu zabrakło. On przegrał i jego formacja. I ta formacja 10 grudnia z nim się pożegna - powiedział w rozmowie z portalem wybrzeze24.pl Jerzy Budzyn.
Sprawa rozliczeń w SLD zaczęła się od Uchwały Rady Warszawskiej Sojuszu Lewicy Demokratycznej w sprawie wyników wyborów parlamentarnych 2011: „Oceniając wyniki wyborcze jako bardzo złe, Rada Warszawska Sojuszu Lewicy Demokratycznej uznaje, że odpowiedzialność za brak planu, przebieg i efekty kampanii wyborczej 2011 ponosi lider partii oraz kierownictwo krajowe partii, jak również Prezydium Klubu Poselskiego poprzedniej kadencji, które de facto stanowiło drugi, nieformalny ośrodek władzy w Partii – napisali wówczas warszawscy działacze SLD.
- Musimy dokonać oceny tego, co w kampanii było dobre, a co złe. Tych złych spraw było niestety dużo więcej. Wszystkie głosy wzywające do dyskusji przyjmuję z zainteresowaniem. Dyskusja jest niezbędna. Obserwuję zamiast tego ucieczkę od tematów trudnych, przerzucanie winy na zewnątrz. A to, że media są nieprzychylne, a to, że PO podbiera nam popularne postaci. Jednak doceniany, zadowolony, szczęśliwy, małżonek nie zdradza – mówi dr Tomasz Bojar–Fijałkowski, działacz SLD młodego pokolenia z gdyńskiej organizacji Sojuszu.
ASG
Inne artykuły związane z:
- 01/12/2011 10:16 - "Napastowanie seksualne. Głupia zabawa czy poważna sprawa?”
- 01/12/2011 10:12 - Porozumienie Burmistrzów UE
- 01/12/2011 09:02 - Stan wojenny po 30 latach
- 30/11/2011 13:25 - Ze sportu do gabinetu wojewody?
- 30/11/2011 09:17 - Marszałek Struk w Brukseli o wspólnej polityce rybackiej
- 29/11/2011 14:05 - Pozew przeciwko gminie Skarszewy
- 29/11/2011 11:39 - Raport o gdańskiej oświacie
- 29/11/2011 10:50 - Kibice już nie sparaliżują miasta?
- 29/11/2011 10:47 - Nie przehandluj Wigilii
- 29/11/2011 10:12 - Energa przywraca pełne zasilanie po wichurze