Męczyli, męczyli i wymęczyli. Gdańszczanie w końcu przełamali wyjazdową niemoc, jednak ich gra wciąż nie powala. Ba, pozostawia wiele do życzenia. To lechiści dominowali i to lechiści strzelali wszystkie bramki. Całe szczęście wszystko zakończyło się dobrze dla biało-zielonych, jednak poziom irytacji, kiedy patrzy się na grę Lechii, wciąż jest zbyt wysoki. Niemniej jednak, ważne trzy punkty zapisane.
* * *
Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak - Leandro, Łukasz Tymiński (Piotr Grzelczak 75'), Paweł Sasin, Dragomir Vukobratović, Grzegorz Piesio (Bartosz Śpiączka 59'), Grzegorz Bonin, Radosław Pruchnik, Maciej Szmatiuk, Szymon Drewniak, Przemysław Pitry (Łukasz Bogusławski 13').
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić - Mario Maloca, Gerson, Jakub Wawrzyniak - Sławomir Peszko, Milen Gamakov (Marco Paixao 52'), Milos Krasić (Aleksandar Kovacević 46'), Michał Chrapek, Rafał Wolski - Flavio Paixao, Grzegorz Kuświk (Paweł Stolarski 71')
Bramki: Milinković-Savić (54', sam.) - Krasić (28'), Kuświk (57')
* * *
Trener Piotr Nowak nieco porotował składem. Aż trzy zmiany w porównaniu z pierwszym meczem w Płocku. W obronie Grzegorza Wojtkowiaka zastąpił Gerson, w pomocy postawiono na dwóch defensywnych pomocników, przez co obok Michała Chrapka pojawił się Milen Gamakov. W ataku zaś, strzelca pierwszej bramki dla Lechii w sezonie 2016/17, Marco Paixao, zastąpił Grzegorz Kuświk. Nastąpił zatem powrót do bardzo elastycznego ustawienia 3-5-2.
Oba zespoły grały tak naprawdę na wyjeździe, gdyż Górnik Łęczna w obecnych rozgrywkach gości na Arenie Lublin. To miało pomóc gdańszczanom przemóc wyjazdowe niepowodzenia. Już w drugiej minucie biało-zieloni przeprowadzili niezłą akcję, ale Michał Chrapek strzelał niecelnie. Z początku wciąż jednak było widać nieco za duże odstępy pomiędzy formacjami.
Mecz ułożył się już w 7. minucie idealnie dla Lechii. Czerwoną kartkę za bandycki faul na Gamakovie z boiska wyleciał Paweł Sasin. Za takie przewinienia, bezmyślne, z premedytacją, w stylu karateki, powinna być natychmiastowa kara dożywotniego zakazu gry w piłkę. Pomocnikowi biało-zielonych na szczęście nic się nie stało, ale gdyby Sasin trafił „lepiej”, to Bułgar mógłby mieć sezon z głowy.
Lechia poczuła krew, ale grała rozsądnie. Nie starała się na siłę przebić podwójnej gardy Górnika. Raczej chciała drążyć tę skałę. Ale nie można było dopuszczać do takich sytuacji, jak ta z 12. minuty, kiedy łatwą stratę zaliczył Chrapek i na bramkę pomknął Grzegorz Piesio. Na szczęście zabrakło umiejętności, żeby to wykorzystać. W 15. minucie ładnie pograli Flavio i Wolski, ale strzał tego drugiego zatrzymał między nogami Prusak. Przewaga podopiecznych Piotra Nowaka rosła momentalnie, jednak wciąż nie były to szalone ataki. Ze strony gospodarzy nie było się tak naprawdę czego obawiać, gdyż jedyny napastnik został zdjęty chwilę po otrzymaniu czerwonej kartki przez Sasina.
W 19. minucie ponownie górą był bramkarz Górnika, który na rzut rożny wybił mocny strzał Krasicia. Na boisku jednak niewiele się działo. Mimo potężnej przewagi, gdańszczanie nie mogli sforsować autobusu postawionego przez piłkarzy z Łęcznej. Wydawało się jednak, że prowadzenie Lechii było jedynie kwestią czasu. Takie mecze należą do bardzo trudnych, gdyż bardzo łatwo o chwilę dekoncentracji i stratę bramki. Już niejednokrotnie tak właśnie karcono gdańszczan, którzy nie potrafili postawić kropki nad i.
W 28. minucie cudowną akcję rozegrał tercet Flavio-Gerson-Krasić. Portugalczyk zagrał na wolne pole do Brazylijczyka, ten idealnie odegrał do niepilnowanego Serba i ten z pierwszej piłki nie dał szans Prusakowi. Skała została wydrążona po raz pierwszy. W 37. minucie powinno być 2:0. Świetnie piłkę do Krasicia przepuścił Kuświk, ta trafił do Chrapka, ale pomocnik Lechii przestrzelił z idealnej pozycji. W 45. minucie świetną szansę zmarnował Sławek Peszko, który od lat ma problemy z przyjęciem w kluczowym momencie, przez co nie jest w stanie skutecznie wykończyć akcji.
Początek drugiej połowy zaskoczył zmianą w Lechii. Na boisku Krasicia zastąpił Aleksandar Kovacević. Kapitan gdańszczan boryka się z małym urazem, więc trener Nowak wolał nie ryzykować. Kovacević natomiast to swego rodzaju gwarancja spokoju w środku pola. Miejsce Krasicia zajął zaś Michał Chrapek.
Górnik zaczął grać odważniej, jednak w upale, jaki tego dnia panował w Lublinie i grze w osłabieniu, nie był w stanie długo utrzymać takiego stanu rzeczy. Tym bardziej, że momentalnie na tę sytuację zareagował Piotr Nowak, który wprowadził na boisko drugiego napastnika, Marco Paixao. Nieprawdopodobna sytuacja miała miejsce jednak w 54. minucie, kiedy kaskadę błędów obrońców Lechii wykorzystał Górnik. Dośrodkowanie Bonina fatalnie łapał Milinković-Savić, który praktycznie sam strzelił sobie bramkę. To już druga sytuacja w ciągu zaledwie dwóch meczów, kiedy Serb zawala bramkę. Niemniej jednak była to kara za zbyt spokojne poczynania lechistów.
Na szczęście cały zespół świetnie zrewanżował się już chwilę później. W 57. minucie dobrze podholował piłkę Wawrzyniak i świetnym prostopadłym podaniem obsłużył Grzegorza Kuświka, który dobrze wykończył akcję i przywrócił prowadzenie Lechii. Chwilę później Pruska uratował swój zespół przed stratą trzeciej bramki, kiedy instynktownie odbił strzał Flavio. W 65. minucie ładną akcję prawą stroną rozegrali gdańszczanie, dośrodkowanie Wolskiego świetnie wykańczał Kuświk, ale piłka trafiła tylko w słupek. Niestety, Marco Paixao nie zdołał dobić piłki do bramki gospodarzy.
Druga połowa to jednak głównie piknik. Lechia nie chciała szarpać tempa, Górnik starał się odgryzać kontrami, ale cały czas niewiele się działo. Od czasu do czasu gdańszczanie po prostu dokumentowali swoją przewagę celnymi strzałami, jak ten Marco Paixao z 73. minuty, ale Sergiusz Prusak bronił swój zespól przed kompromitującą porażką.
W 78. minucie nastąpił ping-ping, po którym Grzegorz Bonin mógł doprowadzić do remisu. Na szczęście zrehabilitował się Vanja, który pokazał swoje faktyczne umiejętności i końcem buta wybił piłkę na rzut rożny. Upał upałem, ale na Boga, nie można tak grać z byle jaką drużyną, która ledwo potrafi wymienić trzy celne podania. Uratował Lechię w 80. minucie arbiter, który odgwizdał spalonego, bo po idiotycznej stracie Flavio, gospodarze ponownie mogli skarcić Lechię.
Biało-zieloni , nieważne pod wodzą którego trenera, mają tendencję do – nie bójmy się tego słowa – kretyńskiej gry. Zamiast spokojnie rozgrywać piłkę i nie martwić się o wynik, starają się jak najbardziej kombinować w akcjach ofensywnych, żeby strzelić cudowną bramkę. Tylko po co? Grając w przewadze, prowadząc i walcząc z upałem należy skupić się na utrzymaniu wyniku i budowaniu przewagi w posiadaniu piłki. Prościej grać się nie da. W ogóle warto zaznaczyć najdziwniejszą boiskową rotację chyba ostatniego dziesięciolecia – Gerson ostatnie dziesięć minut grał jako wysunięty napastnik. Ale było to najpewniej podyktowane drobnym urazem Brazylijczyka, a z przodu najtrudniej tak naprawdę o pogłębienie kontuzji. Tym bardziej, że Nowak nie miał już zmian.
Nie było fajerwerków, nie było nawet dużo lepszej gry. Lechia wprawdzie przełamała niemoc meczów wyjazdowych i wygrała w Lublinie z Górnikiem Łęczna, ale gra wciąż pozostawia wiele do życzenia. Jednak najważniejsze w tej chwili są trzy punkty. Na styl przyjdzie jeszcze czas. Teraz trzeba kolekcjonować jak najwięcej zwycięstw. Jednak trener Piotr Nowak ma o czym rozmawiać ze swoimi zawodnikami. Jeśli w ciągu meczu oddaje się aż 11 strzałów celnych, nie może być tak, że zespół strzela zaledwie dwie bramki. Rację po meczu miał Michał Chrapek, który powiedział, że mecz powinni rozstrzygnąć już w pierwszej połowie.
Patryk Gochniewski
- 29/07/2016 14:47 - Energa dodaje energii żeglarstwu w Polsce
- 27/07/2016 13:12 - Rozlosowano numery na PGE IMME
- 26/07/2016 21:28 - Mistrzowska obsada XIX Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły
- 26/07/2016 21:24 - Trzecie miejsce gdańszczan w rundzie MDMP w Grudziądzu
- 25/07/2016 21:10 - Wiele do poprawy - oceny lechistów po meczu z Łęczną
- 25/07/2016 07:50 - Sukcesy gdańskich miniżużlowców
- 23/07/2016 07:34 - Nie może być kolejnej wpadki
- 21/07/2016 17:57 - Schulz: Nie zagram na rozegraniu
- 21/07/2016 17:47 - Peszko: Wydawało się, że jestem już skreślony z listy
- 20/07/2016 11:55 - Energa Maraton Solidarności wystartuje po raz 22.