Polska prapremiera przedstawienia „Być jak Kazimierz Deyna” Radosława Paczochy w reżyserii Piotra Jędrzejaka, która odbyła się w sobotę, 8 maja, na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże, okazała się strzałem w dziesiątkę. Rzadko mamy okazję oglądać sztukę współczesną tak świetnie osadzoną w polskich realiach. Nic dziwnego, że publiczność nagrodziła twórców i wykonawców rzęsistymi brawami.
Z pewnością kolejne spektakle cieszyć się będą doskonałą frekwencją. Jeszcze ciepły tekst Radosława Paczochy posłuży jako kanwa do pełnometrażowego fabularnego filmy, nad którym praca zacznie się już pod koniec maja tego roku.
W starych dekoracjach ożywają sentymenty
To opowieść o zwykłych ludziach urodzonych w latach 70., którzy szukają swojego miejsca w życiu. Z powagą i dowcipem toczy się opowieść o naszej rzeczywistości. Każdy widz – rówieśnik bohatera i osoby w średnim i starszym wieku, będzie usatysfakcjonowany. Ci pierwsi zobaczą - jak w soczewce – doświadczenia własne. Starsi z sentymentem przypomną sobie młodość i życie dojrzałe przypadające na lata 70. i 80 z serialem „Dynastia”, ohydnymi szafkami na wysoki połysk i sztampowymi wersalkami, czy męską marynarką z czarnej skóry, nie mówiąc o wszelkich brakach na rynku. W tych starych dekoracjach toczy się rzeczywistość, która dziś – jakby przykryta kurzem i pleśnią – w pamięci ożywa, nabiera nowych barw, a nawet nutki poezji. Młody bohater rodzi się w dniu, kiedy legendarny piłkarz, Kazimierz Deyna, strzela historyczną bramkę, co decyduje o wielkim sukcesie polskich piłkarzy na niwie międzynarodowej. Nic więc dziwnego, że chłopiec otrzymuje od rodziców imię Kazimierz i z tym „bagażem” zaczyna trudną wędrówkę własna ścieżką w czasie upadającej „komuny” i rodzącej się demokracji. Bohater patrzy na doświadczenia rodziców, chodzi do szkoły, szuka miłości i zawodu takiego, który pozwoli mu wyrwać się ponad przeciętność, być kimś. W rolę tytułową wcielił się – gościnnie – warszawski młody aktor Robert Majewski. Udało mu się w pełni oddać sylwetkę - zagubionego walczącego o szczęście – młodego człowieka. Wszyscy aktorzy biorący udział w spektaklu grali wyśmienicie.
Progi i bariery
Główny bohater jest narratorem, cały czas przebywa na scenie relacjonując przebieg zdarzeń. Kazimierz przeżywa kolejne stopnie wtajemniczenia w życie. Nic dziwnego, że chcąc dojść do czegoś wybiera karierę zawodowego piłkarza. Jednak zniechęca się szybko i przechodzi kolejne próby zanim wybierze to, co dla niego najlepsze. Nieudaczny dziadek, z sentymentem wspominający, jak to dobrze było przed wojną – gra go Florian Staniewski (cały czas w obwisłych gaciach!), któremu się nie udało, udziela wnukowi rad i na boku daje pierwszy kieliszek wódki i pierwszego papierosa, a potem pożycza pieniądze na drogę za granicę egzekwując co do grosza po powrocie od chłopaka. Matka - Marzena Nieczuja-Urbańska – wszystko na jej głowie, jedyna osoba rozsądna, z trudem wiąże koniec z końcem i dba, żeby wszystko było w domu jak trzeba. Ojciec - Krzysztof Matuszewski – nie zawsze odpowiedzialny, lubiący zaglądać do kieliszka, który w „odpowiednim” momencie rzuca legitymację partyjną i zaczyna działać w „Solidarności”, szukający nowych szans w życiu jako sprzedający białe skarpetki ze „szczęk” i ulegający na chwilę urokowi Rosjanki z bazaru.
Wciągają bohatera w różne perypetie koledzy ze szkoły – inicjacja seksualna z … konsekwencjami, wyjazd za granicę po złote runo. Jednak po bolesnych przeżyciach Kazimierz powraca do domu, do Polski, decyduje się na przykładne życie męża i ojca, takiego co to z mozołem pracuje na dom, nie liczy na wielkie bogactwo, ale w tym wszystkim upatruje największego szczęścia. I chociaż reżyser Piotr Jędrzejas zastrzegał się, że nie chce tworzyć moralitetu coś w tym rodzaju powstało. I bardzo dobrze, bo do nieśmiertelnych wartości dobrze jest powrócić, nic lepszego nie może się zdarzyć. A tak trudno jest to, co najprostsze, dziś, w zabieganym, zglobalizowanym świecie, pojąć i bez wstydu zaakceptować.
Aktorzy, aktorzy!
Mówiąc o sztuce trzeba wymienić i pochwalić wszystkich grających w niej aktorów. Znakomity jest Jerzy Gorzko jako trener, a potem ksiądz udzielający chrztu obojgu dzieciom – na wsi, bo tatuś był partyjny i zaszkodziłaby mu to w karierze, także nauczyciel ze szkoły wyższej i teść. Monika Chomicka i Anna Kociarz wcielają się w kilka barwnych i niezwykle żywych ról. Świetną sceniczną parę stanowią – w strojach ludowych – Maria Mielników i Mirosław Krawczyk. I charakterystyczne typy – koledzy Kazimierza – Piotr Łukawski – Banan i Filip Perkowski – Rudy grający z talentem i naturalnością, z pewnością utożsami się z nimi wielu młodych widzów.
Zabłysła występująca gościnnie w epizodycznej roli urocza z wdziękiem tańcząca córka Larry’ ego Ugwu - Nneka Ugwu.
Tłem do spektaklu jest – nagrana wcześniej muzyka - rapujące songi - skomponowana specjalnie do tego przedstawienia przez lidera zespołu Lao Che, Huberta „Spiętego” Dobaczewskiego.
Kolejne spektakle: 9, 11 i 12 maja 2010 r.
Katarzyna Korczak
Zdjęcia Maciej Kostun
- 17/05/2010 11:12 - Filmowe święto
- 14/05/2010 05:30 - „ŻUŁAWY ... I NIDERLANDY” w Ratuszu Staromiejskim
- 12/05/2010 15:34 - Europejska Noc Muzeów
- 11/05/2010 19:32 - Promocja książki Tomasza Hildebrandta
- 11/05/2010 17:02 - Jana Góry „Wzniesienia i oddalenia”
- 06/05/2010 21:05 - Muzeum Historyczne Miasta Gdańska ma 40 lat
- 06/05/2010 11:38 - „Być jak Kazimierz Deyna” – przed polską prapremierą
- 05/05/2010 17:58 - „Pieszo” Teatru Wybrzeże w finale
- 27/04/2010 18:54 - Teatr Wybrzeże pojedzie do w Kalisza ze „Zwodnicą”
- 27/04/2010 18:49 - Bartosz Frąckowiak finalistą talentów radiowej „Trójki”