W tzw. sprawie Daniela Obajtka pod szyldem „dziennikarskiego śledztwa” przez wiele tygodni epatowano wrzutkami, zmanipulowanymi, niepełnymi informacjami i półprawdami. Miało to doprowadzić do odwołania prezesa Orlenu i pozostawienia wielkich firm energetycznych w rękach ludzi „gdańskiego układu”. Pretekstem do ataku był zadawniony zatarg w niewielkim Pcimiu. Konsekwencją – powstrzymanie fuzji Orlenu z Lotosem.
W Polsce jest kilka miejscowości cieszących się sławą podobną do Pcimia. Miejscowości, które niesprawiedliwie i wyłącznie ze względu na swoją nazwę uchodzą za stereotypowe dziury, „miejsca, gdzie zawracają wrony, a diabeł mówi dobranoc”.
W czasach PRL taką rolę pełnił znany z dowcipów Wąchock, drwi się z Kłaja, Raszyna, ale także np. z Radomia. Jak łatwo się domyśleć, ostatnimi, którzy z takich kawałów się śmieją, są mieszkańcy wspomnianych miejscowości. Podobnie jest w Pcimiu. Ten przewijał się w lokalnych, małopolskich żartach od dawna, ale naprawdę głośno zrobiło się o nim w 2008 r., kiedy nazwa miejscowości pojawiła się w reklamie BZ WBK.
Odgrywający scenę pożyczkobiorcy, znany z „Latającego Cyrku Monty Pytona” angielski aktor John Cleese, wcielał się w rolę starającego się o pożyczkę obcokrajowca, by w desperacji wobec kolejnych odmów „przypomnieć sobie”, że jego ciotka „pochodzi” z Pcimia.
Trudno po latach dojść, co zainspirowało copyrighterów z agencji reklamowej akurat do takiego pomysłu, można jednak domniemywać, że miało być „przaśnie i swojsko”. Tak też było, a Pcim stał się pośmiewiskiem całej Polski.
Oburzyło to ówczesnego wójta Pcimia Daniela Obajtka: – Na siłę próbuje się nas ośmieszać. Dziennikarz stacji TVN rozmawiał ze mną kilkanaście minut, a puścił raptem tylko parę sekund w telewizji – mówił cytowany przez „Gazetę Wyborczą” i przedstawiany jako „młody, ambitny samorządowiec” Obajtek.
Istotnie, zamiast informacji o miejscowości pokazano „miejscowych pijaczków, którzy przed kamerą chwalili sobie życie w Pcimiu”. Podobnie jest zresztą i teraz, kiedy na fali obecnych wydarzeń reporterzy portalu Onet wybrali się do Pcimia na rekonesans i zadali sobie dużo trudu, by znaleźć kadry, które miały udowodnić tezę o złym gospodarowaniu wsią przez następcę Obajtka, wójta Piotra Hajduka.
Jednym z zarzutów było to, że we wsi… nie ma Rynku, innym, że w chłodny marcowy dzień w szczycie pandemii nie działa fontanna. Przed laty Obajtek postanowił wykorzystać sprawę do promocji miejscowości. Być może to wówczas po raz pierwszy przekonał się o potędze medialnej machiny, z którą mierzy się i dziś.
Pan na Stróży. I okolicy.
Historia wielotygodniowej akcji piarowo-politycznej, mającej udawać „dziennikarskie śledztwo” szeregu mediów – zaczyna się w Stróży, miejscowości oddalonej o sześć kilometrów od Pcimia. Tu siedzibę ma należąca do braci Romana i Józefa Lisów firma „Elektroplast”.
Wielkim „poruszycielem” tzw. „sprawy Obajtka” jest właśnie Roman Lis, daleki krewny dzisiejszego prezesa PKN Orlen. Założona w 1991 r. firma „Elektroplast” jest producentem osprzętu elektroinstalacyjnego, jednym z największych pracodawców w regionie, uhonorowanym w zeszłym roku laurem „Gazele Biznesu”. Jego właściciele chwalili się wzrostem przychodów na poziomie blisko 130 proc., (do 23 mln zł) i zyskiem netto na poziomie 2 mln zł.
W firmie oficjalnie zatrudnione były w zeszłym roku 92 osoby. Dziś, jak przekonuje sam Roman Lis, jest gorzej. Do tego stopnia, że musiano sięgnąć po środki z tarczy antykryzysowej.
Z danych wynika, że Elektroplast otrzymał 933 tys. zaliczki zwrotnej. Pomoc będzie musiała zostać zwrócona jedynie wówczas, jeśli średni poziom zatrudnienia w 2021 r. w porównaniu do 2020 r. nie zostanie utrzymany.
W okolicy o stojącym na czele firmy Romanie Lisie nieoficjalnie mówi się, że choć jeszcze niedawno zasiadał w radzie parafialnej, fundował też wyposażenia do miejscowego kościoła, to w życiu zawodowym jest bezwzględnym biznesmenem, który wymaga maksymalnej lojalności i podległości od swoich najbliższych współpracowników.
To – zdaniem naszych rozmówców – leży u początku konfliktu pomiędzy Romanem Lisem, wciąż z Elektroplastu, a jego byłem pracownikiem – dzisiaj prezesem PKN Orlen.
Zresztą – na łamach „Gazety Wyborczej” i TVN24 ten daleki krewny Obajtka nadal odsądza go od czci i wiary.
– Wy nawet nie jesteście w stanie zrozumieć, jak on go (Obajtka – red.) nienawidzi. Zaczęło się w momencie, gdy ten został wójtem. Wówczas Roman (Lis – red.) myślał, że będzie mógł nim sterować, jako swoim byłym pracownikiem, że zaczną się dla firmy „złote żniwa” – opowiada nam jeden z pracowników Elektroplastu. – Gdy tak się nie stało, zaczął się mścić, a jest mściwy chorobliwie – dodaje nasz rozmówca.
Co ciekawe, gdy pracujący w Stróży od 1995 r., a więc przez 11 lat Obajtek odszedł z Elektroplastu, jego ówczesny szef, wystawił mu pochlebną opinię. Dziś w rozmowie z nami tłumaczy to… szantażem.
– On wymusił to na mnie! Wymusił! – zarzeka się Roman Lis. – Po jego odejściu zacząłem analizować jego posunięcia, przychodzili do mnie różni ludzie, przynosili mi wiadomości i dowiedziałem się, co się stało, że mnie okradał – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy”.
Skąd Roman Lis miał „wiadomości” o tym, jakoby Obajtek miał go okradać czy rzekomo współpracować z przestępcami? Źródłem takich rewelacji był dla Lisa m.in… ekswójt Pcimia Andrzej Padlikowski i… „Gazeta Wyborcza”.
Roman Lis: – Tak, dowiedziałem się tego z blogu byłego wójta. Między innymi też. Publikował taką informację. Ale to była jedna taka wiadomość, miałem też inne. A po drugie majątek, który zgromadził, jest niewspółmierny do jego zarobków. To, co pisała „GW”, to ja się w zupełności z tym zgadzam – ucina Lis.
Cofnijmy się więc w czasie do 2006 r. Wówczas Obajtek wygrał wybory na wójta z Andrzejem Padlikowskim, swoim poprzednikiem. Odtąd Padlikowski, niemal każdego dnia, publikuje na swoim profilu z mediach społecznościowych kolejne rewelacje, memy, a także mało wybredne żarty na temat Daniela Obajtka. Od lat atakuje go w mediach związanych z opozycją.
Sam nie ukrywa swoich politycznych znajomości, także z politykami najwyższego szczebla. W internecie można znaleźć np. jego fotografię z 2009 r., kiedy to biesiadował m.in. w towarzystwie b. premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego i późniejsze, w towarzystwie np. Sławomira Nitrasa.
Były wójt Padlikowski ma skąd mieć osobiste żale do Obajtka. Za pierwszym razem, w 2006 r. przegrał z nim różnicą 12 proc. A później? Nie było już czego zbierać, bo pcimianie pokochali przyszłego szefa Orlenu.
I tak w 2010 r. był jedynym kandydatem – 86 proc głosowało „za” – a cztery lata później zdobył 84 proc głosów.
– Tu ciężko o złe słowa o Obajtku. Przecież on może teraz wszystko. Ludzie tu przeważnie zachwycają się, że taki chłopaczek tak daleko zaszedł. Budzi się w nich lokalny patriotyzm – mówił Padlikowski z właściwą dla siebie pogardą w rozmowie z serwisem natemat.pl.
I to on jest autorem jedynych „złych słów”, które można oficjalnie usłyszeć w Pcimiu na temat Daniela Obajtka. Powtarzał je potem Roman Lis, i odwrotnie. I to ta samonakręcająca się machina lokalnych oskarżeń zawładnęła mediami III RP, by stać się wreszcie głównym orężem w walce z szefem PKN ORLEN. Prześledźmy to jednak w szczegółach:
„Wuj” Lis na wojennej ścieżce
W ostatnich tygodniach Roman Lis stał się jednym z najważniejszych informatorów „Gazety Wyborczej” w sprawie rzekomych oszustw prezesa Orlenu.
To on, jak wiele wskazuje, dostarczył mediom taśmy sprzed 11 lat, na których zarejestrowano niecenzuralnie wyrażającego się Obajtka:
– Roman poczuł krew. Już po pierwszych publikacjach o taśmach w siedzibie Elektroplastu pojawili się specjaliści od informatyki, którzy przeszukiwali serwery firmy w poszukiwaniu dokumentów i danych sprzed lat – słyszymy od ludzi znających sytuację w firmie.
– Roman nie może mu wybaczyć, że ten po wygranych wyborach poszedł w swoją stronę – mówią pracownicy Elektroplastu.
To prawda. Relacje Lisa i Obajtka popsuły się, gdy po objęciu funkcji wójta Obajtek zaczął ignorować rosnącą presję Lisa na nowo wybranego włodarza gminy. Presję, która przerodziła się w groźby karalne.
Dotarliśmy do pisma Prokuratury Rejonowej w Myślenicach z 31 grudnia 2013 r. Miejscowi śledczy prowadzili wówczas postępowanie w sprawie gróźb karalnych, jakie Lis kierował pod adresem Daniela Obajtka. W aktach śledztwa czytamy m.in. o próbach sterowania wójtem przez jego dalekiego krewnego:
„Świadkowie potwierdzili informacje o próbach uzyskania wpływu na jego decyzje oraz rodzący się z czasem coraz ostrzejszy konflikt między wójtem, a Romanem Lisem, który w samodzielności decyzyjnej wójta i jego nieugiętości upatrywał braku wdzięczności i lojalności” – stwierdza prokurator Anna Kowalska.
Śledztwo w sprawie gróźb karalnych Lisa pod adresem Obajtka prokuratur Kowalska umorzyła. Argumentacja brzmi kuriozalnie. Śledcza uznała, iż nie mogły one stanowić realnie zagrożenia dla życia, bo jej zdaniem „Lis musiał sobie zdawać sprawę, że gdyby coś stało się Obajtkowi, to sam byłby pierwszym podejrzanym”.
Lokalny bonzo nie miał zamiaru składać broni. Niebawem Lis w piśmie do ówczesnego wojewody małopolskiego Stanisława Kracika oskarżył Obajtka o rzekome działanie na szkodę gminy przy budowie Orlika w Trzebuni w 2010 r., a także o nieprawidłowości przy usuwaniu skutków powodzi i próbę wyłudzenia działek dla powodzian na potrzeby własnej rodziny.
Kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości, a obecny informator „GW” przegrał w obu instancjach proces o zniesławienie. 27 marca 2013 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie podtrzymał wyrok uznając, że Lis celowo i świadomie sformułował pismo do wojewody tak, by podać pod wątpliwość uczciwość Obajtka.
Wyprowadzane pieniądze, oszustwa, fałszywe zeznania
W tle osobistej kampanii Romana Lisa wymierzonej w ówczesnego wójta Pcimia dzieją się jednak sprawy znacznie poważniejsze.
Na przełomie 2008 i 2009 r. (gdy Obajtek był już wójtem) Centralne Biuro Antykorupcyjne wpadło na trop fałszowania przez Elektroplast dokumentów księgowych oraz procederu fikcyjnego zatrudniania osób niepełnosprawnych, a także innych oszustw.
W efekcie kontroli CBA prokuratura wszczęła jesienią 2009 r. śledztwo w sprawie podejrzenia wyprowadzania pieniędzy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Krakowie.
Roman Lis i jego najbliżsi współpracownicy mieli podpisywać fikcyjne umowy o pracę z osobami niepełnosprawnymi, a na tej podstawie wyłudzać dotacje za ich zatrudnianie, przywłaszczać sobie rekompensaty za ich rzekome dojazdy do pracy, a także fałszować dokumenty księgowe i podatkowe.
Prokuratura oskarżyła Romana Lisa i jego brata Józefa o wyłudzenie z PFRON w latach 2004-10 ok. 180 tys. zł, fałszerstwa dokumentów i poświadczenie nieprawdy. W 2015 r. Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Romana Lisa na dwa lata więzienia w zawieszeniu, a jego brata Józefa na rok. Sąd Apelacyjny w Krakowie podtrzymał wyrok.
Niemal równolegle z prokuraturą – swoje postępowanie wszczął krakowski Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Zaniepokojony tym Roman Lis próbował, jak wynika z materiałów śledztwa, wymuszać na pracownikach złożenie fałszywych zeznań. Z akt śledztwa i postępowania, wynika, że Roman Lis dwukrotnie miał przyjeżdżać do Janiny Sz., kobiety rzekomo zatrudnionej w Elektroplaście, która wcześniej w 2009 r. w śledztwie CBA zeznała, iż nie świadczyła pracy dla Lisa.
Lis miał ją namawiać, by w postępowaniu ZUS zmieniła zeznania i mówiła, że w firmie była zatrudniona.
W konsekwencji 8 kwietnia 2015 roku Sąd Rejonowy w Myślenicach uznał Romana Lisa za winnego podżegania do składania fałszywych zeznań i skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd Okręgowy w Krakowie wyrok podtrzymał.
Układ gdański – politycy, lobbyści...
Nie ulega wątpliwości, że to wielokrotnie karany Roman Lis jest inspiratorem medialnej burzy wokół Daniela Obajtka w kampanii „Gazety Wyborczej”, kiedy zręcznie operowano insynuującymi sugestiami, manipulowano danymi, fragmentami akt i materiałów procesowych.
W akcję „Wyborczej” błyskawicznie włączyli się politycy Platformy Obywatelskiej, na czele ze skonfliktowanym od dawna z Obajtkiem krakowskim posłem PO Markiem Sową.
Poseł, który przez wiele dni „tropił” ukrywany rzekomo majątek prezesa Orlenu (Obajtek przedstawił go publicznie), sam też naraził się na wiele niewygodnych pytań. Otóż okazało się, że „instygator” Platformy Obywatelskiej w zeznaniach majątkowych wskazywał wyjątkowo niską wartość sporego domu. Liczący 276 m kw. dom ( wraz z działką) wyceniał na 250 tys. zł.
Sprawdziliśmy – podobne nieruchomości w tej samej miejscowości, wybudowane w podobnym czasie, szacowane są nawet dwukrotnie drożej.
Ale w kampanię „tropienia” Obajtka włączyła się również pomorska posłanka PO Agnieszka Pomaska.
O ile w przypadku Sowy to przede wszystkim efekt zadawnionej nienawiści do Obajtka, o tyle – jak mówią nasi informatorzy – Pomaska, być może nieświadomie, wystąpiła w roli „słupa” dla mocno zainteresowanego sprawą Orlenu gdańskiego środowiska „biznesowego”.
To środowisko ma prawo szczególnie obawiać się działań prezesa naftowego giganta. To właśnie ludziom trójmiejskiej Platformy, przede wszystkim Sławomirowi Nowakowi i wpływowemu na Pomorzu Bogdanowi Borusewiczowi udało się stworzyć swoisty układ biznesowo-polityczny, którego ważną częścią jest Lotos.
Ale zatrzymajmy się przy Pomaskiej. Zawdzięcza ona swoją karierę wsparciu byłego ministra Sławomira Nowaka (do poniedziałku tymczasowo aresztowanego).
To Nowak jako minister w kancelarii premiera Donalda Tuska mocno lobbował za powołaniem Macieja Krupy, męża Pomaski, na szefa Muzeum Westerplatte, Krupa przez kilka lat był dyrektorem biura poselskiego Nowaka.
Pomaska jeszcze niedawno, na konferencji zorganizowanej pod siedzibą Lotosu, występując w towarzystwie europosła PO Janusza Lewandowskiego, grzmiała: – Mamy pełne przekonanie, że proces przejęcia Lotosu przez Orlen, a tak naprawdę wyprzedaż majątku narodowego, które jest dokonywane rękami premiera Mateusza Morawieckiego i Daniela Obajtka, jest nieprzejrzysta i nietransparentna.
Słowa te, biorąc pod uwagę zaangażowanie Lewandowskiego w „obronę” polskiego majątku narodowego, są, delikatnie mówiąc, dość zaskakujące.
To jednak nie koniec. Latem ubiegłego roku w protest przeciwko fuzji Lotosu z Orlenem zaangażowała się obok Pomaski także mocno związana z pomorskim układem biznesowo-politycznym prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, dawniej bliska współpracowniczka zamordowanego w 2019 r. prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Ten ostatni na sesji Rady Miasta Gdańska (2018 r.) apelował, by zablokować przejęcie Lotosu przez Orlen.
– To sprawa „być albo nie być” naszej gospodarczej przyszłości. Nie możemy pozwolić, by Lotos stał się folwarkiem niekompetentnych prezesów grupy Orlen, z panem Obajtkiem na czele – grzmiał Adamowicz.
Lotos: Ludzie Nowaka i Borusewicza, ludzie służb i…
Przyjrzyjmy się zatem biznesowo-politycznym puzzlom Platformy Obywatelskiej w Lotosie. Jak mówią nasi informatorzy z Trójmiasta, ojcem chrzestnym gdańskiego układu nazywany jest wspomniany już Bogdan Borusewicz, który wielokrotnie bywał na nieoficjalnych eventach, spotkaniach kadry zarządzającej i imprezach noworocznych Lotosu.
W ścisłym kierownictwie Grupy Lotos – na stanowisku Dyrektora Zarządzania Marką do 2016 r., pracowała też Anna Goliszewska, uważana w Trójmieście za bardzo bliską znajomą Borusewicza.
Głównym człowiekiem Borusewicza w Lotosie był prezes tej firmy do 2016 r., Paweł Olechnowicz, zatrzymany przez CBA w 2019 r. pod zarzutem wyrządzenia znacznej szkody majątkowej w firmie Lotos przez zawarcie niekorzystnych dla firm umów na świadczenie usług doradczych. (Sąd w Gdańsku uznał zatrzymanie za nieuzasadnione i przyznał mu 45 tys. zł odszkodowania).
Olechnowicza reprezentuje dziś były działacz PZPR, a później prokurator krajowy w czasach pierwszego rządu PiS, Janusz Kaczmarek. Kaczmarek miał też mieć – jak przyznaje pytany przez nas o to – „obsługę” na Lotos – ok. 10 tys. zł.
Wśród najbliższych współpracowników Olechnowicza znalazł się też – na stanowisku pełnomocnika ds. ochrony infrastruktury krytycznej – Waldemar Siewert, były funkcjonariusz SB, a później szef gdańskiej delegatury ABW. Siewert to również dobry znajomy Kaczmarka; on także stracił stanowisko w ABW krótko po wybuchu „afery gruntowej” w 2007 r.
Z kolei „przedłużeniem” wpływów Sławomira Nowaka w Lotosie i spółkach powiązanych był przez lata – Tomasz Słodkowski, jego były asystent, kiedyś radny PO, prywatnie znajomy Olechnowicza, a zawodowo eksprezes „Atom Trefl Sopot” – żeńskiego klubu siatkarskiego, sponsorowanego przez państwowy koncern PGE.
(Członkiem rady nadzorczej siatkarskiej spółki był m.in. Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, a członkiem rady klubu – Krzysztof Kilian, przyjaciel Donalda Tuska).
Pod koniec stycznia 2019 r. Słodkowski został zatrzymany przez CBA w związku z zarzutami dotyczącymi niegospodarności w zarządzaniu mieniem LOTOS S.A. Według ustaleń funkcjonariuszy Biura – przedstawiciele Lotosu podpisali z firmą Słodkowskiego fikcyjną umowę na usługi doradcze. Wiadomo też, że PGE przekazało bez zgody Rady Nadzorczej około 30 mln zł na klub siatkarski kierowany przez Słodkowskiego.
Atom Trefl Sopot to zresztą nie jedyna „przechowalnia” dla ludzi gdańskiego układu władzy. W grze bierze udział również inna drużyna siatkarska z Trójmiasta – Trefl Gdańsk,wcześniej znana jako Lotos Trefl Gdańsk, również zasilana pieniędzmi z państwowego koncernu (zakup reklamy sportowej nawet na poziomie 4 mln zł).
Na fotelu członka Rady Nadzorczej Lotos Trefl Gdańsk zasiadała m.in. (do 2017 r.) Aleksandra Dulkiewicz, obecna prezydent Gdańska. Siatkarską spółkę nadzorował też Andrzej Trojanowski, bliski współpracownik Adamowicza, dziś już emerytowany dyrektor biura prezydenta miasta Gdańska.
Lotosowe eldorado i życzliwi dziennikarze
Olechnowicz dbał też o zachowanie dobrych relacji z wpływowymi dziennikarzami. Chodziło o ludzi niekoniecznie piszących o branży paliwowej i Lotosie, ale za to znanych w skali kraju nazwiskach.
Grupa Lotos SA sponsorowała kosztowne imprezy dla dziennikarzy, np.d „Szkolenie jazdy sportowej z Kubicą. Ściganie z Lotosem” (Poznań 23-24 września 2015), na który zaproszono – jak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy – Lecha Parella (byłego szefa Radia Gdańsk) i Mikołaja Chrzana (redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” w Trójmieście – dzisiaj zastępca red nacz. „GW”).
Zaproszeni byli też: Jerzy Baczyński („Polityka”) i Piotr Sołtys (Polskie Radio). Z kolei niecały rok później, w dniach 7-14 stycznia 2016 r., Lotos dofinansował „zimowisko narciarskie” w Białce Tatrzańskiej, Łomnicy, na które zaproszono dziennikarzy, m.in. Piotra Witka z dzieckiem (wówczas kierownik zespołu „news” w TVN24), Pawła Płuskę („Fakty” TVN), Małgorzatę Glowkę (TVN 24), Jakuba Płażyńskiego z (Press Club Polska), Jarosława Królaka („Puls Biznesu”) i Annę Józefowicz (Radio Zet), a także Magdalenę Rigamonti (z „DGP”) z rodziną: mężem Maksymilianem i dwójką dzieci.
Dysponujemy fakturą na kwotę 35 tys. zł, jaką agencja reklamowa BiS Agency sp. z o.o. wystawiła Grupie Lotos SA za „IV Zimowisko Dziennikarzy”.
Niedługo po zatrzymaniu Olechnowicza przez CBA i zwolnieniu go po tym, jak sąd nie wyraził zgody na areszt tymczasowy, Magdalena Rigamonti opublikowała w „DGP” wzruszający wywiad z byłym prezesem Lotosu, w którym żalił się on, że „potraktowano go jak szmatę”. Ale przede wszystkim oburzał się, że „przejęcie Lotosu przez Orlen to zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski”.
Kilka lat wcześniej, kiedy ludzie z politycznego układu Platformy trzymali władzę w Orlenie, Olechnowicz pomysły fuzji oceniał pozytywnie.
Eksperci nie mają złudzeń. – Lotos to przychody na Pomorzu, miejsca pracy i synekura. Dziś dawni zwolennicy prywatyzacji Lotosu stają się przeciwnikami fuzji i na odwrót, jej przeciwnicy są za – mówi nam Wojciech Jakóbik, analityk w BiznesAlert.
– Mamy więc do czynienia – jak zwykle w polityce – z pewną hipokryzją. Dyskusja stała się całkowicie niemerytoryczna. Afera o kwity Obajtka jest używana w dyskusji o sprawach strategicznych – rozkłada ręce.
Tankowanie (kasy) na Orlenie
O tym, że państwo w czasach rządów PO było fikcją dobrze wie kapitan UOP (12 lat służby) – były minister Spraw Wewnętrznych w czasach rządów Donalda Tuska – Bartłomiej Sienkiewicz i zapewne jego najbliżsi współpracownicy.
Dziś Sienkiewicz należy do najostrzejszych krytyków rządu PiSPiS a ostatnio również prezesa Orlenu. Według naszych informatorów ma powody by nie darzyć go sympatią. W 2018 r., niedługo po objęciu stanowiska prezesa PKN Orlen, Obajtek zakończył współpracę Orlenu z Firma Salvor i Wspólnicy (wcześniej ASBS – Othago, Sienkiewicz i Wspólnicy), która na kontraktach z koncernem zarabiała przez lata miliony złotych.
Pierwszy swój biznes Sienkiewicz otworzył w lutym 2002 r. pod szyldem ASBS Othago. ASBS to skrót od Analizy Systemowe Bartłomiej Sienkiewicz, a Othago – nawiązuje do nazwy eleganckiego dwumasztowca, którym dowodził główny bohater autobiograficznej powieści Josepha Conrada pod tytułem „Smuga Cienia”, ponoć jednej z ulubionych lektur byłego szefa MSW.
PKN ORLEN rozpoczął współpracę ze spółką ASBS Othago w 2003 r. Przedmiotem umowy było sporządzenie analiz oraz serwisów informacyjnych. Wkrótce do firmy zaczęły napływać zlecenia z innych państwowych spółek skarbu państwa.
W 2009 r. państwowy gigant ubezpieczeniowy zaczął zamawiać opracowania dotyczące sytuacji międzynarodowej, a Gaz-System – raporty energetyczne. Rok później spółka Sienkiewicza rozpoczęła współpracę z Ciechem.
Wśród klientów jego firmy były Orlen, Polskie LNG, Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej i PGE. Ze sprawozdań finansowych wynika, że spółka Sienkiewicza w 2009 r. miała 370 tys. zł zysku, w 2010 już 600 tys., w 2011 – 350, a w 2012 już 770 tys. Sienkiewicz wycofał się z interesu w styczniu 2013 r. – miesiąc przed wejściem do rządu, a Spółka zmieniła nazwę na Salvor i Wspólnicy.
W nowym szyldzie czuć było jednak rękę Sienkiewicza, znanego z zainteresowania tematyką morską. „Salvor” oznacza po angielsku statek ratowniczy.
W styczniu 2013 r. PKN Orlen wypłacił ministrowi 150 tys. zł netto z tytułu zakazu konkurencji na mocy umowy z października 2003 r. i – w tym samym dniu – 120 tys. zł z tytułu usługi „niefinansowe ryzyka inwestycji upstream w Wenezueli”. Już trzy dni później, 1 lutego 2013 r., PKN Orlen podpisał umowę ze spółką Salvor na sporządzenie analiz oraz serwisów informacyjnych. Lojalni właściciele firmy – dawni współpracownicy ministra – w czerwcu 2013 r. postanowili wypłacić Sienkiewiczowi 408 tys. zł z zysku wypracowanego w 2012 r.
W sumie w latach 2003-18 r. firmy związane z Bartłomiejem Sienkiewiczem otrzymały od PKN Orlen ponad 13 mln zł. Według naszych informatorów Sienkiewicz był też inspiratorem zawarcia umowy przez koncern z jego bliskim znajomym z opozycji a potem z UOP – Piotrem Niemczykiem.
PKN Orlen współpracował z firmą Niemczyka w latach 2013-16. Suma obrotów brutto wyniosła 2,4 mln zł. Niemczyk to były działacz opozycyjny, potem m.in. sekretarz Unii Wolności, a ostatnio blisko związany z KOD, Obywatelami RP oraz autor w atakującym Obajtka serwisie Oko.press. Sam Niemczyk publicznie zarzucał Obajtkowi, że wykorzystuje swoją pozycję do czerpania korzyści majątkowych.
Saudyjskie interesy i rosyjskie gry
Spodziewana fuzja Orlenu z Lotosem zdaje się kluczowa dla zrozumienia ataków na Obajtka. Pod koniec ubiegłego roku niemieckie, a następnie polskie media zajmujące się energetyką poinformowały, że pochodząca z Arabii Saudyjskiej firma Saudi Aramco jest zainteresowana przejęciem 30 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej, których sprzedaż jest jednym z warunków zgody Komisji Europejskiej na przejęcie Lotosu przez PKN Orlen.
W tym samym czasie prezes Orlenu stal się obiektem bezpardonowych ataków mediów i nawet mało zorientowany obserwator musi zwrócić uwagę, że ta trwająca już kilka tygodni kampania negatywna rozpoczęła się w kluczowym dla płockiego koncernu okresie – na kilka miesięcy przed wyznaczonym przez Komisję Europejską deadlinem na realizację tzw. warunków zaradczych, dopuszczających połączenie Orlenu i Lotosem, i na kilka tygodni przed finiszem rozmów z potencjalnymi nabywcami 30 proc. udziałów gdańskiej spółki.
Sam Obajtek sugerował, że powodem ataku jest właśnie „fuzja Orlenu z Lotosem, która na dobre przetnie niektóre interesy związane z zakupem ropy i prowizjami dla pośredników”. Nie wskazał żadnych prowodyrów ataku. Obserwatorzy są więc skazani na domysły, czy „afera taśm Obajtka” to zemsta jego wrogów, wojna skłóconych frakcji politycznych, czy inspirowana z zewnątrz kraju próba powstrzymania fuzji i innych działań podejmowanych przez PKN Orlen.
Tuż przed wybuchem afery – na początku lutego 2021 r. – Agencja Reutera podała, że rosyjski Rosnieft i PKN Orlen ustaliły warunki nowej umowy o dostawach ropy naftowej z Rosji do Polski.
Według źródeł agencji Orlen zamówił mniej surowca niż w poprzednim kontrakcie obowiązującym do 31 stycznia 2021 r. I rzeczywiście w marcu Orlen zawarł dwuletnią umowę z Rosjanami na dostawy 3,6 mln ton ropy rocznie, zamiast 5,4-6,6 mln w latach poprzednich. Dokładnie w tym samym czasie Orlen podpisał aneks do długoterminowej umowy z Saudi Aramco, o zwiększeniu o 1/4 miesięcznych dostaw ropy.
Jeśli w następstwie zawartych umów Saudowie wezmą aktywa Lotosu, do Polski napłynie jeszcze więcej taniej ropy z saudyjskich pól naftowych – Dostawy Saudi Aramco do Polski zostały uznane przez ministra energetyki Rosji za bezpośrednie dojście do strefy wpływów rosyjskiej – twierdzi Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu Biznes Alert. – A zatem ich potencjalne wejście do rafinerii Gdańskiej byłoby następnym takim krokiem i w ten sposób może wzrosnąć znaczenie tego obiektu, bo wszedłby do niego konkurent Rosji, bardzo silny gracz – zwraca uwagę.
Obajtek może w ten sposób wygrać podwójnie – uważa Robert Tomaszewski, ekspert od rynków paliwowych z Polityka Insight. Oddala argumenty oponentów w PiS, że naraża Lotos na wrogie przejęcie przez Rosjan, a jednocześnie dzięki dostawom z Arabii Saudyjskiej możliwe, że będzie sprzedawał benzynę znacznie niższej cenie niż obecnie.
W wyścigu o Lotos liczą się dzisiaj, oprócz Saudi Aramco, BP, Circle Key (dawny Statoil), MOL. Mówi się również o zainteresowaniu ze strony francuskiego Total. Większość polskich ekspertów spodziewa się, że Rafinerię Gdańską i bazy paliwowe wezmą jednak Saudyjczycy.
„Zielony prezes”
Pomysł Obajtka to budowa mega koncernu multi-energetycznego, a jednym z narzędzi spektakularne fuzje z największymi spółkami energetycznymi skarbu państwa; Energą, PGNiG i Lotosem.
Za kilka lat, w związku m.in. z polityką klimatyczną UE, w Polsce uzależnionej od węgla największym problemem nie będzie brak wystarczającej dywersyfikacji dostaw, ale brak prądu. W 2025 r. skończy się dofinansowywanie elektrowni węglowych z tzw. rynku mocy, co musi doprowadzić do ich zamknięcia.
Brakującej energii nie wyprodukują elektrownie atomowe, bo do tego czasu nikt ich nie zdąży zbudować. Dziurę w generacji energii mogą zasypać morskie farmy wiatrowe i bloki na gaz, w które Orlen zamierza inwestować.
Warto jednak pamiętać, że celem polityki klimatycznej Unii jest zupełne wyeliminowanie paliw kopalnych, co oznacza, że elektrownie gazowe za kilkanaście lat podzielą los węgla i będą znikać z rynku.
Aby utrzymać stabilność systemu energetycznego, konieczne będzie wykorzystanie potencjału prosumentów, czyli domowych producentów energii z paneli fotowoltaicznych. – Synchronizacja tysięcy niewielkich źródeł energii przy pomocy odpowiedniego oprogramowania IT i budowa z nich wirtualnych elektrowni może być sposobem na uniknięcie blackoutu – twierdzi Tomaszewski.
Koncern zapowiada budowę elektrociepłowni gazowych, farm morskich, sterowalnych źródeł gazowych w Płocku, Włocławku czy (w przyszłości) Ostrołęce, Grudziądzu itd.
– Dywersyfikację dostaw już mamy – argumentował Obajtek – a teraz czas na elektryfikację, transformację w systemy AT i rozproszone źródła zielonej energii – tłumaczył.
To – zdaniem ekspertów – skutecznie oddali zagrożenia ze strony Rosji, której gaz, a szczególnie ropa, Polsce i Europie nie będą już aż tak potrzebne.
Przejęcie Energi, fuzja z Lotosem, zapowiedź fuzji z PGNiG wpisują się w ten plan. O ile przejęcie Energi nie napotkało na większe trudności, a dopilnowanie wchłonięcia przez Orlen grupy PGNiG Komisja scedowała na polski urząd antymonopolowy UOKiK, o tyle w przypadku Lotosu Obajtek dostał bardzo trudne warunki od Komisji Europejskiej.
Tym trudniejsze, że są one w kontrze do tego, co mówił dotąd o spółkach skarbu państwa PiS, żeby polonizować, bronić „sreber rodowych” i zwiększać w nich udziały skarbu państwa.
Komisja dopuszcza fuzję z Lotosem, ale pod warunkiem prywatyzacji gdańskiego koncernu. Prezes Orlenu musi dzisiaj sprzedać fabryki bitumenu, 30 proc. udziału w rafinerii Gdańskiej i 389 stacji benzynowych Lotosu, po to by dokończyć fuzję i realizować swoją wizję transformacji energetycznej w Polsce.
Obajtek forsuję swój pomysł będąc przekonanym, że Polska jest dzisiaj znacznie bardziej bezpieczna przed wpływami rosyjskimi w energetyce, że osiągnięto wystarczający poziom dywersyfikacji, bo gaz płynie do Polski szerokim strumieniem poprzez gazoport a za chwilę popłynie przez Baltic Pipe (2022 r.).
Teraz Polska musi zbudować mechanizm, a przede wszystkim podmiot, który będzie w stanie tanio pożyczać pieniądze na rynku i inwestować je w jak największym stopniu w „zazielenienie” gospodarki. Ta różnica strategii również może mieć wpływ na bezpardonowe ataki na obecnego prezesa PKN Orlen.
Paradoksalnie biorą w nim udział media, które zieleń, ekologię, Puszczę Białowieską mają wpisane na swoje sztandary.
Marcin Mamoń, Wojciech Mucha, Wojciech Wybranowski
źródło tvp.info.pl
- 16/04/2021 13:37 - Jerzy Barzowski: Odczytał oświadczenie klubowe i trafił na policję
- 15/04/2021 17:55 - Sędziowie oświadczają - partie, kluby, Iustitia...
- 15/04/2021 10:26 - Fundacja Ordo Iuris przeciwko kłamstwom, pomówieniom i hejtowi fundacji OMZRiK
- 15/04/2021 10:15 - Narodowy Spis powszechny Ludności i Mieszkań
- 13/04/2021 15:11 - Gdański Konkurs Literacki im. Bolesława Faca
- 12/04/2021 08:55 - Zgłoś się do V Pomorskiej Uczniowskiej Konferencji Naukowej
- 11/04/2021 18:07 - W tygodniku „Sieci”: Pandemia zmieniła nasz świat na zawsze
- 09/04/2021 13:55 - Postępy w budowie Muzeum Westerplatte i Wojny 1939
- 08/04/2021 17:15 - Myto przed szpitalem - hienizm pięknosłownych?
- 07/04/2021 13:17 - Radni PiS chcą sprawdzenia kosztów usług prawnych podmiotów zewnętrznych w spółkach komunalnych