Z prof. dr hab. Piotrem Czauderną, kierownikiem Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gdańska rozmawia Artur S. Górski
- Nie często przytrafia się, by urzędujący prezydent znaczącego miasta na otwarcie kadencji otrzymał pięć prokuratorskich zarzutów. A prokuratura nadal pracuje. Paweł Adamowicz utrzymuje, że popełnił błąd „pisarski” w oświadczeniach. Pan zaś skorzystał z - jak chce to widzieć ten polityk PO - ze „świętego i zbójeckiego prawa opozycji” i podczas nadzwyczajnej sesji zaapelował do prezydenta Gdańska o refleksję i ustąpienie. Apel nie przyniósł efektu…
Piotr Czauderna: Nie byłem tym zaskoczony. Rolą opozycji jest dbałość o standardy, a przynajmniej przypominanie rządzącym, że takowe obowiązują. Nie dziwią mnie też tłumaczenia prezydenta Adamowicza. Ludzie tej opcji politycznej tak właśnie zwykli się tłumaczyć. To jest utrwalona w tym środowisku postawa.
- Gdańszczanie są wystawieni przy tym na próbę. Czuje się pan gorzej potraktowany niż członkowie Platformy, gdy prezydent z zarzutami zawiesza swoją partyjną przynależność, ale nie urzędowanie?
Piotr Czauderna: Cóż można powiedzieć... Widocznie prezydent Gdańska uważa, że członkowie Platformy mają powody i prawo by w tej sytuacji czuć dyskomfort i wstydzić się za swojego partyjnego kolegę, a gdańszczanie - nie, i w związku z tym Ci ostatni zostali gorzej potraktowani.
- Ufa pan zapewnieniom prezydenta, że jego sytuacja nie odbije się na jakości zarządzania miastem?
Piotr Czauderna:Pozostaje mieć nadzieję, że tak rzeczywiście będzie. Nie jest to sytuacja komfortowa, także dla prezydenta Gdańska. Sam pan prezydent zresztą w swoim oświadczeniu to przyznał.
- Paweł Adamowicz milczy co do istoty zarzutów i próbuje „uciec do przodu” mówiąc, że lada moment ruszy zagospodarowanie Wyspy Spichrzów, której stan jest symbolicznym gdańskim wstydem, obrazującym, jak wyglądało miasto w marcu 1945 roku. Tym razem będzie to próba skuteczna?
Piotr Czauderna:Od lat zastanawiam się nad stanem tej, bardzo prestiżowej przecież, części naszego miasta. Mam poważne obawy co do zaproponowanej koncepcji jej zagospodarowania. Przeraża mnie bowiem jakość współczesnej architektury Gdańska i budynków, które powstają w naszym mieście. Gdańsk marnuje swoją szansę. Tak stało się choćby w przypadku dawnego hotelu „Monopol”, a dziś „Scandic”. Mogło być to reprezentacyjne miejsce. Stanęło jednak na nim coś koszmarnego i niczym się nie wyróżniającego. Wyspa Spichrzów jest naszą perełką i absolutnie prestiżową lokalizacją. Oby nie została zmarnowana. Obawiam się, że będziemy się jej dalej wstydzić. W Gdańsku przez lata nie powstała współczesna budowla, która byłaby dla miasta reprezentatywna i byłaby naszą dumą.
- Bywa, że budynek, jedna konstrukcja, staje się symbolem miasta, jak choćby Wieża Eiffla...
Piotr Czauderna: Nie sięgajmy do XIX wieku. Spójrzmy na Muzeum Guggenheima w Bilbao, zaprojektowane przez słynnego Franka Gehry, otwarte w latach 90-tych, które zupełnie odmieniło to baskijskie miasto. Budynek Opery w Sydney z lat 60-tych, dzieło Joerga Utzona, stał się wręcz symbolem Australii i też odmienił miasto. Na nic takiego nie zdobyliśmy się w Gdańsku. Na zabudowę Wyspy Spichrzów powinien być zorganizowany wielki międzynarodowy konkurs architektoniczny.
- Gdańsk już dawno utracił zaś swój charakter poprzez bezpowrotne starcie z powierzchni oryginalnej zabudowy terenów postoczniowych. Jak na miasto tak zniszczone podczas wojny to smutne i mało odpowiedzialne…
Piotr Czauderna: To kolejne źródło wstydu dla władz miasta. Nie mogę przeboleć tego zniszczenia. Do rządzących miastem nie dotarła widocznie, powszechna gdzie indziej, tendencja by ratować substancję architektoniczną i rewitalizować tereny industrialne. Tak jak stało się w portowej dzielnicy Dublina, w londyńskim Docklands, w Rotterdamie, w Hamburgu…
- Nie jesteśmy gospodarzami własnego miasta?
Piotr Czauderna: To deweloperzy dyktują miastu co ma robić z naszymi terenami. W rachunku dewelopera taniej wypada wyburzenie starej zabudowy i postawienie nowego budynku. I to w stylu nijakim. Dochodzi więc do zmian nieodwracalnych.
- Rada Miasta ma przecież wpływ na kształt miasta…
Piotr Czauderna: Opozycja ma niewiele do powiedzenia. Większość w radzie może wszystko przeforsować. To taka lekcja demokracji w naszym wydaniu. Radny opozycji ma możliwość nagłaśniania problemów, a jeśli temat staje się nośny, jest szansa na przejęcie inicjatywy.
- Jakiś przykład?
Piotr Czauderna: Nagłośnienie planów zmian w placówkach oświatowych, wspólne protesty i spóźniona, ale jednak jakaś dyskusja na argumenty, spowodowały, że zapowiadana reforma szkół i restrukturyzacja Pałacu Młodzieży zostały wstrzymane. Wielu ważnych decyzji nie poprzedzają podstawowe analizy. Nie prowadzi się rozmów z zainteresowanymi. Decyzje często się toczą nagle. W obszarze mego zainteresowania jest na przykład obszar wokół Uniwersytetu Medycznego i trasy komunikacyjne wokół. Sytuacja ostatnio nieco się poprawiła. Kawałek ulicy Smoluchowskiego został utwardzony. To jednak ciągle tylko kawałek.
- W naszym życiu publicznym dominuje arogancja władzy i bylejakość?
Piotr Czauderna: W naszej polityce potrzebna jest odmiana. I to zmiana od góry. Potrzebny jest inny model prezydentury.
- Zaangażował się pan w działalność publiczną po 10 kwietnia 2010 roku, po tragedii smoleńskiej. Mija od tego czasu pięć lat. Czy jesteśmy bliżej rozwiązania tajemnic dramatu lotu Tu-154M numer boczny 101?
Piotr Czauderna: Tamten dzień stanowi cezurę, która przewartościowała moje polityczne i życiowe wybory pod wieloma względami. Było to wydarzenie, którym Polacy nie mogą i nie powinni przestać się interesować. Sposób w jaki państwo polskie prowadziło i prowadzi śledztwo jest kompromitujący. Widać to czarno na białym.
- Czyli znów ta bylejakość? Poczynając od braku polskiego nadzoru nad remontem Tu-154 w Samarze, obniżanie poziomu zabezpieczenia wizyty z 10 kwietnia 2010 r. po zawarcie przez premiera Tuska z premierem Federacji Rosyjskiej Putinem jakiejś umowy regulującej zasady badania katastrofy…
Piotr Czauderna: Ależ można takich przykładów podać cały szereg. Nie przeprowadzono rekonstrukcji wraku tupolewa, nie odzyskano oryginałów czarnych skrzynek, a nieliczne sekcje zwłok ofiar i badania części samolotu na obecność materiałów wybuchowych przeprowadzono dopiero po dwóch latach od katastrofy. Jaskrawy kontrast widać choćby w tym, co zostało zrobione po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu MH17, którego wrak został przekazany Holandii. I to pomimo innej rangi politycznej obu tragedii. Polskie władze skupiły się na realizacji bardzo doraźnych celów w walce z opozycją. Pięć lat i sytuacja na Wschodzie pokazały, że racja w ocenie sytuacji politycznej była po stronie śp. Lecha Kaczyńskiego i jego analiz politycznych. Chciałbym, by najbliższe wybory przyniosły odmianę i zerwanie z ową bylejakością. Potrzebujemy dyskusji na temat wizji polityki i modelu prezydentury, na temat tego, co mamy do zrealizowania jako nowoczesne państwo. Takiej dyskusji nie zastąpi serwowana nam przez media kronika wypadków kryminalnych.
- 27/03/2015 15:19 - Jak uratować budżet śmieciami
- 26/03/2015 20:38 - 15 tys. euro z Brukseli!? Prezydent Gdańska zapomniał o drobnych...
- 26/03/2015 13:25 - Zasadź jedno z 1500 drzewek
- 26/03/2015 13:15 - Marek Wróbel w Galerii „Park”
- 25/03/2015 13:56 - Janusz Szewczak: Ludzie władzy odpowiadają za patologie w sektorze finansów
- 22/03/2015 09:57 - "Urodzinowy Turniej Tomasa" - squash w rodzinnej atmosferze
- 21/03/2015 16:37 - 45-lecie Uniwersytetu Gdańskiego
- 21/03/2015 14:14 - Longin Pastusiak: Prowokacja wyborcza? SKOK zamiast Jaruckiej?
- 19/03/2015 20:26 - Międzynarodowy Dzień Lasów
- 19/03/2015 20:21 - 45 lat UG