Jak pomorska służba zdrowia wygląda od podszewki, ze strony personelu medycznego? Jak pielęgniarki odnoszą się do komercjalizacji? Z Iloną Kwiatkowską-Falkowską, pielęgniarką, członkinią Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, byłą dziewiątką SLD do europarlamentu rozmawiała Alicja Kołbuc
- Kandydowała Pani z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej z dziewiątej pozycji, jednak zrezygnowała Pani. Dlaczego?
Ilona Kwiatkowska-Falkowska: Zrezygnowałam ze względu na funkcję zawodową jaką pełnię. Doszłam do wniosku, że kłóciłoby się to z moimi zawodowymi obowiązkami.
- Komercjalizacja służby zdrowia zdaje się być lekarstwem dzisiejszych władz na poprawę tego sektora. Jak Pani odniesie się do tego zjawiska?
Ilona Kwiatkowska-Falkowska: Prywatyzację oceniałam i oceniam, i nasz Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, jako bardzo negatywne zjawisko. Jesteśmy zdecydowanie przeciwne. Komercjalizacja jest właściwie wstępem do prywatyzacji. Mamy przykłady tego działania w Polsce i obawiamy się, że działania te dopadną też i pomorską służbę zdrowia. Niestety władze Platformy Obywatelskiej i pan marszałek Struk prowadzą do tego. Obawiamy się nie tylko o to, jak niektórzy mówią, o miejsca pracy dla personelu białego, bo miejsc pracy dla pielęgniarek jest za mało, ale boimy się także o pacjentów, którymi poza tym prędzej i później sami będziemy, dlatego dochodzą do tego obawy o nasze rodziny – rodziców i inne osoby. Generalnie jesteśmy przeciwne.
- W poniedziałek radni sejmiku wojewódzkiego podjęto decyzję o połączeniu dwóch gdańskich szpitali – dawnego wojewódzkiego, dzisiaj Copernicusa, i specjalistycznego świętego Wojciecha. Ponoć ma dojść do redukcji kadr. Jak ocenia Pani to przedsięwzięcie?
Ilona Kwiatkowska-Falkowska: Jest to nieprzemyślana decyzja. Zresztą całe władze województwa pomorskiego na czele z panią marszałek okłamywały i załogę, i wszystkich, bo była mowa tylko o przekształceniu w spółkę prawa handlowego. Tej spółce na Zaspie nawet nie dano chwili oddechu, nie zobaczono jak spółka ta działa, a nagle dzieje się połączenie z zupełnie błędnymi założeniami. Na początku jak miała się Zaspa przekształcać, to była mowa, że głównym atutem jest to, że mają własne laboratorium. Zresztą z naszego doświadczenia także uważamy, że własne laboratorium jest o wiele lepsze, dokładniejsze, a wyniki są szybsze niż przy obsłudze korporacji, które weszły w to laboratorium. A teraz przy pokazie, jaki zgotowali nam radni wyszło, że to jest ich minusem. Dane są niespójne, a my jesteśmy przeciwne takiemu postępowaniu. Nie chciałabym, żeby do tego doszło oczywiście, ale wygląda na to, że będzie to kolos na glinianych nogach. Jeżeli chodzi o dyrektora Kostrzewę zarządzającego Copernicusem. Czy dyrektor z Malborka, który miał wcześniej cztery oddzialiki w szpitalu, ma nagle zarządzać takim kolosem w Trójmieście da radę? Jestem zaniepokojona tym. Poprzedni dyrektor Copernicusa, pani dyrektor Dogan, nie miała takiego długu wymagalnego, jak teraz pan dyrektor Kostrzewa po paru miesiącach, czyli 14 milionów złotych. Do jego zdolności menedżerskich nie jesteśmy przekonane.
- Władze często powołują się, próbując usprawiedliwiać poniekąd komercjalizację, że jest to powszechne zjawisko na Zachodzie. Jak wyglądają naprawdę standardy służby zdrowia w Unii Europejskiej?
Ilona Kwiatkowska-Falkowska: Wcale nie jest powszechne. Nie wiem na kim się pan marszałek opiera, bo akurat w większości krajów Unii Europejskiej istnieje sieć szpitali publicznych, a my doprowadzamy do tego, że w pomorskim będą tylko szpitale, które są spółkami. Już 10 placówek z 13 jest spółkami i tutaj, w moim mniemaniu, zagraża to bezpieczeństwu pacjentów, bo przecież spółka może upaść. W Unii Europejskiej, na przykład w Niemczech, istnieje sieć szpitali publicznych, która jest gwarantem podstawowego zabezpieczenia pacjentów na wypadek, gdy spółce się nie powiedzie. Nie jest to do końca tak, jak władze prezentują.
- Rządzący jednak przedstawiają argumenty za komercjalizacją. W poniedziałek marszałek Zych-Cisoń argumentowała połączenie szpitali eliminacją ich wzajemnej rywalizacji o kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Czy właśnie NFZ nie jest źródłem złego stanu zdrowia służby zdrowia, a nie źle funkcjonujące szpitale ponoć wymagające połączeń?
Ilona Kwiatkowska-Falkowska: Narodowy Fundusz Zdrowia jest monopolistą. To jest błędne myślenie pani marszałek – nie trzeba było łączyć szpitali. Można było zrobić tak, jak jest w Wielkopolsce, czyli wprowadzić grupy zakupowe na energię, na leki i inne środki dla wszystkich swoich szpitali. Ale oczywiście to jest większe przedsięwzięcie i trochę trzeba napracować się przy tym, a dla nich najprostszą drogą jest połączenie. My obawiamy się, że następnym szpitalem do połączenia będzie szpital Morski w Gdyni ze szpitalem a Paulo, bo takie plany z tego, co my wiemy, też już są. To są szpitale o zupełnie dwóch różnych i zupełnie innych profilach, ale pewnie do tego też dojdzie.
- Co sądzi Pani o praktyce niektórych gdańskich szpitali, które wywieszają cenniki usług komercyjnych proponując pacjentom ominięcie kolejki w zamian za całkowite finansowanie zabiegów?
Ilona Kwiatkowska-Falkowska: Dla nas jest to w ogóle niedopuszczalne. Pacjent, który przyjeżdża do szpitala i słyszy rozpoznanie, a termin jego zabiegu jest bardzo odległy, to w swojej desperacji i przy obecności firm takich jak w Copernicusie, które udzielają pożyczek i instalują się praktycznie w szpitalu za zgodą prezesa i całego zarządu, może podjąć tę decyzję pod wpływem stresu. To jest żerowanie na pacjentach i ich nieszczęściu dla mnie, nic więcej. Kto ma pieniądze, ten wykupi sobie usługę, a my, jako pielęgniarki, się na to nie zgadzamy, by do czegoś takiego dochodziło w naszym kraju. Rozumiem jeszcze jakieś drobne zabiegi, ale zabieg neurochirurgii czy guza mózgu za 40 tysięcy? To już w ogóle przekracza granice etyczności – wycenianie takiej usługi.
- Przeglądając listy kandydatów do Europarlamentu przewijają się dobrze znane, stare nazwiska osób, które już w Europarlamencie były i kandydują ponownie. Jak oceni Pani takie "zasiedzenie" w Brukseli?
Ilona Kwiatkowska-Falkowska: To zależy. Uważam, że trzeba brać pod uwagę to, co ci europosłowie wykonali przez swoją kadencję. Część osób pewnie się sprawdziła, a obywatele powinni śledzić dokonania wybranych przez siebie kandydatów – co tam robili, do czego doszli. Nie jestem przeciwna ponownemu kandydowaniu, ale mam nadzieję, że obywatele sprawdzają, co europosłowie dokonali przez okres ich poprzedniej kadencji, a część europosłów - wiem, bo śledzę, - ich praca mało przekłada się na konkretne efekty i działania.
- 28/02/2014 19:53 - Przekazanie szkoły w Kokoszkach prywatnemu podmiotowi jest nielegalne – brzmi pismo Ministerstwa Edukacji
- 28/02/2014 13:22 - Sesja Rady Miasta Gdańska: mniejsze opłaty za segregowane śmieci, powiększenie cmentarzy
- 27/02/2014 19:44 - Podatkiem w garaże. Obiecanki cacanki premiera Tuska
- 27/02/2014 12:52 - Piekarski: Eurowybory przygrywką dla krajowych
- 26/02/2014 14:05 - Szpitalne naprawianie przez zwalnianie
- 26/02/2014 11:28 - Solidarni z Ukraińcami
- 25/02/2014 15:00 - Kukliński: fakty przeczą mitom
- 25/02/2014 13:55 - Ratujmy Oliwę
- 24/02/2014 20:39 - Gdańskie szpitale połączone
- 24/02/2014 12:01 - Komisarz na czele listy