Gdańszczanie łożą rok w rok miliony euro na rzecz mieszkańców Lipska, stolicy Saksonii, jednego z landów dawnej DDR. Odkręcając kurek z ciepłą wodą i zawór termostatu przy grzejniku mieszkańcy Gdańska sponsorują bilety na baseny i komunikację miejską w Lipsku, Handball-Club Leipzig, FC Lokomotive Leipzig i Red Bull Arenę w tym mieście. Ten komfort mieszkańcom Saksonii zapewnił prezydent Paweł Adamowicz. Od tamtej transakcji mija 10 lat.
Od 2004 roku Grupa Kapitałowa Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, w większości należąca do firmy komunalnej Stadtwerke Leipzig GmbH, wyrosła na najpoważniejszego gracza na pomorskim rynku ciepła. Oprócz Gdańska i Sopotu grupa dostarcza ciepło mieszkańcom Starogardu Gd. i Tczewa. Do Grupy doszlusowało ENDICO (producent energii odnawialnej z Jeleniej Góry).
Wiodącym podmiotem w Grupie jest gdański GPEC, tworząc grupę, przejął udziały w Tczewie i Starogardzie przez Stadtwerke Leipzig Polska. Gmina Miasta Gdańsk ma w GPEC 16,34 proc. udziałów, a w rękach spółki miejskiej Stadtwerke Laipzig GmbH jest 83,66 proc. akcji. Niemcy zainteresowani byli na początku nawet 51 proc. udziałów.
Stadtwerke Leipzig GmbH w radzie nadzorczej GPEC jest reprezentowana przez Thomasa Prauße i Raimunda Otto, stojących na czele Stadtwerke Leipzig, Volkmara Müllera oraz przez... byłego radnego i byłego przewodniczącego Rady Nadzorczej GPEC Włodzimierza Machczyńskiego, który przewodniczył pracom… komisji przetargowej, wprowadzającej Saksończyków na gdański rynek. Czekamy na odpowiedź burmistrza Lipska na nasze pytanie o obsadzenie w Radzie Nadzorczej GPEC Włodzimierza Machczyńskiego.
Saksończycy sprawują personalnie nadzór kontrolny na całością przedsięwzięcia komunalno-biznesowego. Otóż zarządzanie nad gdańskim GPEC sprawuje Adam Stanyer, absolwent Uniwersytetu w Kingston, były Finance Director w Stadtwerke Leipzig GmbH, specjalista od rynków wschodzących. On też zasiada w radach nadzorczej GPEC Serwis, Orchis Energia Sopot, ENDICO, Zakładzie Energetyki Cieplnej „STAR-PEC” Sp. z o.o. i ZEC Tczew.
Dla koordynacji działań na rynku polskim Niemcy zawiązali w 2004 roku spółkę Stadtwerke Leipzig Polska. Na jej czele stał… Szczepan Lewna, wiceprezydent Gdańska (2002-06), który odpowiadał za gospodarkę komunalną gminy i reprezentował miasto w relacjach ze Stadtwerke Leipzig.
Jak do tego doszło, że „neokomunalizację” gdańskiego ciepła w Gdańsku nazwana prywatyzacją? Czy nikt nie protestował, a władze państwowe nie podjęły nadzoru nad procesem nabycia udziałów w strategicznym przedsiębiorstwie?
Zapytaliśmy o to ówczesnego przedstawiciela administracji rządowej na Pomorzu, byłego wojewodę Jana Ryszarda Kurylczyka.
- Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej? Nawet nie wiem, czy ono należało do Skarbu Państwa. Widocznie wstrzymanie transakcji nie leżało w moich obowiązkach. To było przed 10 laty! Skąd ja mogę pamiętać takie drobiazgi. Musiałbym przypomnieć sprawę, zobaczyć w dokumentach, bo nie pamiętam - mówi były wojewoda pomorski Jan Ryszard Kurylczyk, pytany przez nas dlaczego jako wojewoda, dbający o przestrzeganie zgodności z prawem uchwał samorządów w 2004 roku nie wstrzymał transakcji sprzedaży GPEC Niemcom skoro nie był gotowy plan energetyczny dla Gdańska?
Co ciekawe transakcji zbycia udziałów broni Wiesław Kamiński, niegdyś w PO, dzisiaj radny PiS i jeden z głównych kontestatorów poczynań ekipy prezydenta Adamowicza.
- Sprzedaż nastąpiła w konkretnej sytuacji finansowej Gdańska i tego przedsiębiorstwa. GPEC utraciło płynność i było w sytuacji fatalnej. Jest otwarte pytanie do ówczesnych władz miasta, bo one były odpowiedzialne za zarządzanie przedsiębiorstwem. Drugą stroną medalu są finanse Gdańska. Ta sytuacja nie była porównywalna do obecnej. Wówczas środki inwestycyjne wynosiły plus minus 100 mln zł. Spór polegał na podejściu do sprzedawania przedsiębiorstw, bo tak naprawdę GPEC, jako przedsiębiorstwo, było tematem wtórnym. Został sprzedany rynek. To było istotniejsze – analizuje Kamiński.
- Chodziło o przedsiębiorstwo dystrybucyjne, źle zarządzane i w złej sytuacji finansowej. Czy urzędnicy miejscy są w stanie dobrze zarządzać przedsiębiorstwem? Pokazali, że nie są. Cena ciepła, a było to jeszcze przedsiębiorstwo we własności miasta, była ceną polityczną. Ewentualna podwyżka, a była ona niezbędna dla zdobycia środków inwestycyjnych, byłaby kwestią polityczną. Skutkiem sprzedaży było to, że problem cen i nacisków mieszkańców przestał istnieć. Gdyby GPEC nie został sprzedany to stan przedsiębiorstwa, złe zarządzanie i ceny byłyby obecnie tzw. gorszym złem niż to się stało – podejmuje próbę obrony decyzji o sprzedaży Kamiński.
Nie obyło się bez akcji promocyjnych. Chcemy więc przekazać gdańszczanom informację jakie środki finansowe przekazał Stadtwerke Leipzig GmbH na promowanie się w Gdańsku i kto był ich beneficjentem oraz adresatem kampanii promocyjnych. O fundusze na „promocję” zapytaliśmy więc lipski magistrat. Od kilku dni czekamy na odpowiedź. Rynek był lukratywny. Z nieoficjalnych danych wybrzeżowej pracy wynikało, że było to około 3 proc. wartość kontraktu, czyli ok. 5,4 mln zł.
- Było kilka firm consultingowych, a ja byłem jedną z tych firm, która przybiła ten projekt ze strony niemieckiej. W Polsce nic nie robiłem. Ja z radnymi nie miałem nic do czynienia. Zrobiłem to po stronie niemieckiej, to z nimi miałem umowę. I się sprawa skończyła. To jest poza mną – krótko komentuje Włodzimierz Komarnicki z Nord Consulting, który zapomniał, że płacił za wkładki promocyjne w wybrzeżowej prasie. Czyżby prowadził promocję wschodnich planów inwestycyjnych Stadtwerke Leipzig GmbH w Niemczech?
By rozwiać inne nasze wątpliwości zadaliśmy magistratowi w Lipsku także pytania jaką rolę w nabyciu udziałów grał tajemniczy Alfred Balcerowicz ze struktur wywiadu wojskowego PRL, w opinii ówczesnych radnych Gdańska człowiek „niezwykle dobrze zorientowany“.
Z kolei przy samej uchwale to radni SLD przyczynili się do jej przyjęcia poprzez obniżenie kworum. Nie zadbali o obsadzenie mandatu po zmarłym radnym Eugeniuszu Węgrzynie.
- Miasto znalazło firmę i prezydent jeździł do Lipska i załatwiał, bo stamtąd była oferta, choć teoretycznie nie miała szans na przejście. Był taki jeden człowiek ze Szczecina, który pracował dla Stadtwerke Leipzig. Pan Balcerowicz. Składał propozycje, żebyśmy głosowali za sprzedażą, bo myśmy przecież temat mocno dyskutowali. Stadtwerke interesowało nawet 49 proc., ale to prezydent Adamowicz się uparł, żeby sprzedać co najmniej 75 proc. i chodziło o głosowanie. Mój klub był przeciwko, ale stało się inaczej. Radna Barbara Meyer położyła się do szpitala, a wiceprzewodniczący rady Aleksander Żubrys (wówczas przewodniczący SLD w Gdańsku) nie zadbał o kworum. Jednego głosu zabrakło, żeby ta uchwała nie przeszła. Przecież Stadtwerke miało w Tczewie 24 procent, w innych miastach po 30 procent, a tu raptem pakiet większościowy – wspomina były radny Władysław Łęczkowski, który jest przekonany, że Miasto powinno zachować większościowy pakiet akcji.
Dla SLD był to początek kryzysu partii w Gdańsku, który o mały włos nie doprowadził do jej atrofii.
Na ostatniej sesji RMG w 2003 roku, tuż przed Sylwestrem prezydent Paweł Adamowicz z dumą przekazał radnym informację, że MSWiA kierowane wówczas przez Krzysztofa Janika zgodziło się na sprzedaż strategicznego GPEC. Za trzy tygodnie minister podał się do dymisji. W końcu uchwała przeszła i udziały w GPEC poszły za 184 mln zł, zapłacone w dwóch transzach. Wycena udziałów i umowa sprzedaży nie wzięła jednak pod uwagę ryzyka kursowego (nie uwzględniono aktualnej na dzień finalizacji umowy wartości złotówki), a cena euro w 2002 roku, kiedy przystąpiono do wyceny, wynosiła ok. 3,70-3,80 zł. Gdy w 2004 r. ostatecznie skonsumowano transakcję za euro trzeba było zapłacić ok. 4,70-4,80 zł. Zysk miasta był zatem mniejszy.
Tamtą sytuację tak opisuje radny PiS Grzegorz Strzelczyk, przeciwnik sprzedaży, który w sprawie sprzedaży udziałów w GPEC był nawet słuchany jako świadek przez prokuraturę.
- Około 2004 roku kilka razy spotykałem się i rozmawiałem z Niemcami. Nawet burmistrz Lipska był zaskoczony, że pozbywamy się GPEC pod hasłem, że miasto nie powinno zarządzać spółkami. A tu Lipsk właśnie kupuje u nas bo niemieckie samorządy nie chcą się pozbywać mienia komunalnego. Był szczery. Przyznał, że dlatego ci ze Stadtwerke inwestują na wschodzie by z wyników finansowych finansować usługi komunalne w Lipsku. To jest z ich punktu widzenia korzystna i dobra polityka – mówi Strzelczyk i dodaje z ironią, że wyszło na to, że ”bogaci i zasobni gdańszczanie subsydiują usługi komunalne w odradzających się landach wschodnich”.
Z kolei kilka prostych pytań o transparentność zadanych burmistrzowi Lipska Burkhardowi Jungowi z lipskiej SPD przez gdański SLD nadal nie znalazło odpowiedzi.
- Pozostajemy przekonani, że Pan jako polityk niemieckiej socjaldemokracji, partii niezwykle wrażliwej na jakość gospodarki komunalnej, odczuwa ten sam dyskomfort co Gdańszczanie dowiadujący się o wynagradzaniu przez podległy Panu holding prezydenta Gdańska, pana Pawła Adamowicza, przewodniczącego rady nadzorczej GPEC. Gdańszczanie kupujący ciepło z należącej do grupy LVV spółki GPEC mają prawo wymagać, by zechciał Pan w Gdańsku respektować zasady, które deklaruje Pan w Lipsku. W szczególności nasz sprzeciw wywołuje fakt angażowania przez holding LVV tych przedstawicieli gdańskich włodarzy, którzy czynnie, osobiście, byli zaangażowani w sprzedaż GPEC lipskiemu kontrahentowi – napisali przed trzema miesiącami Marek Formela, wiceszef pomorskiego SLD i Dominik Gersten, członek władz gdańskiego SLD do nadburmistrza Lipska.
- Brak odpowiedzi ze strony polityka oznacza najwidoczniej, że burmistrz Jung czuje się niekomfortowo i czegoś się wstydzi. Czyżby granica Unii Europejskiej kończyła się za rogatkami Lipska? – zastanawia się Marek Formela.
W dyplomatycznym tonie lipski magistrat odpowiedział zaś naszej redakcji na pytania o podwójne standardy stosowane w Gdańsku oraz w Lipsku wobec decydentów angażowanych w biznesowe przedsięwzięcia: „wszystko dla dobra społeczeństwa”. Chodzi o stosowanie tzw. kodeksu dobrych praktyk przez holding komunalny Leipziger Versorgungs- und Verkehrsgesellschaft mbH (LVV).
- Dla nas, jako firmy komunalnej, jest oczywiście ważne, że miasta, w których oferujemy nasze usługi zasady są przejrzyste, aby tym lepiej zrozumieć nasze działania biznesowe. Aby osiągnąć ten cel, oferujemy naszym partnerom komunalnym miejsca w radach nadzorczych. Nasze doświadczenie pokazuje, że partnerstwo może być tak właśnie konsekwentnie realizowane. Fakt, że pan Prezydent Paweł Adamowicz reprezentuje miasto Gdańsk w Radzie Nadzorczej GPEC jest podyktowane dobrem społeczeństwa – napisał Matthias Hasberg, szef referatu komunikacji społecznej lipskiego magistratu.
Jednak Verhaltenskodex der LVV-Gruppe zaleca szczególną uwagę w relacjach z urzędnikami, urzędnikami z wyboru i politykami, biorącymi udział w procesach decyzyjnych.
- Kodeks Postępowania LVV (Verhaltenskodex der LVV-Gruppe) jest dla nas oczywistością i stosuje się go do aspektu menedżerów i kadry kierowniczej firm, nie rad nadzorczych – przyznał Matthias Hasberg, nie komentując różnicy w gratyfikowaniu burmistrza Lipska i prezydenta Gdańska za zasiadanie w radach.
LVV należy w 100 proc. do miasta Lipska. Nic w tym dziwnego, skoro pracuje na rzecz mieszkańców. LVV jak piszą Saksończycy w swoim raporcie, „utrzymuje otwarty i konstruktywny dialog ze społeczeństwem i politykami, aby chronić i rozwijać działalność”, a firma jest odpowiedzialna za zgodne z standardami funkcjonowanie infrastruktury z pożytkiem dla mieszkańców. Na czele Rady Nadzorczej LVV stoi Oberbürgermeister Burkhard Jung, nadzorujący wielki holding LVV, generujący ponad 4 mld euro przychodów, zarządzający spółkami komunalnymi miasta, otrzymuje rocznie za tą fatygę… 1850 euro.
Prezydent Adamowicz w 2012 r. za zasiadanie w radach Zarządu Morskiego Portu Gdańsk i GPEC sp. z o.o. dorobił do pensji prezydenckiej – 117 983 zł. Z tego miejsce w radzie GPEC przyniosło mu około 75 tys. zł czyli 17,5 tys. euro. Łączenie stanowisk samorządowych z radami nadzorczymi budzi podejrzenia o konflikt interesów. Milczenie niemieckich socjaldemokratów jest wymowne.
- Niemieccy socjaldemokraci też - trzymając proporcje, mieli z tym problem. Do dzisiaj liżą rany po tym, jak były kanclerz Gerhard Schröder najpierw promował rurociąg Nord Stream by następnie zasiąść w jego radzie. Opinia na jego temat jest wśród niemieckich socjaldemokratów, delikatnie mówiąc, mało pozytywna – przypomina Jarosław Szczukowski, lider gdańskiego SLD, sytuację, kiedy to Gerhard Schröder w 2005 w ostatnich tygodniach urzędowania, podpisał z Rosją umowę o budowie Gazociągu Północnego pod dnem Bałtyku i objął stanowisko w radzie nadzorczej konsorcjum Nord Stream. Były kanclerz przynajmniej wycofał się z polityki, ale niesmak pozostał.
– Co mają myśleć gdańszczanie o włodarzach, którzy najpierw negocjują warunki transakcji, a po jej finalizacji, zasiadają w gremiach kierowniczych partnera biznesowego, reprezentując jego racje w radzie nadzorczej lub zasiadając w radach nowych podmiotów? – zastanawia się Szczukowski, przyznając, że jest to prawnie dozwolone, ale budzi zastrzeżenia moralne.
Przypomnijmy, że GPEC ma zapewniony rynek zbytu. Dominująca pozycja na rynku dostaw ciepła - komfortowa dla biznesu, niekoniecznie jest komfortowa dla odbiorców usług.
Zyski Grupy GPEC rosną, a rentowność kapitału jest godna pozazdroszczenia. A wszystko to podstawowych usługach dla ludności, jak zaopatrzenie w ciepłą wodę i ogrzewanie.
Wynik finansowy Grupy GPEC (61 proc. rynku dostaw ciepła w mieście) w 2012 r. zakończył zysk netto 35 207 tys. Gdański GPEC czyli firma w grupie wiodąca - może poszczycić się zyskiem netto 38 939 tys. zł. Sam 6 proc. odpis na kapitał zapasowy przedsiębiorstwa to 2 336 tys. zł.
Niemieccy właściciele – komunalni przedsiębiorcy z Lipska, mogli więc kolejny rok zacierać ręce. Dywidendy dla udziałowców GPEC za rok 2012, wypłacona w czerwcu 2013 r. wyniosły 27 646 728 zł. Do Gdańskiej kasy popłynęło 4 517 109 zł, a lipscy włodarze cieszą się kwotą 23 129 619 zł. W 2013 rok ma zamknąć zysk netto 43,3 mln zł, przy rentowności kapitału - 14,5 proc.
Można więc zarabiać na komunalnym mieniu. To zdają się od lat rozumieć i umieją robić Niemcy, nabywając w procesie tzw. prywatyzacji komunalne przedsiębiorstwa na Pomorzu.
Artur S. Górski
Współpraca Żaneta Stasiowska
Inne artykuły związane z:
- 22/03/2014 11:29 - Dorta Jagić z Chorwacji Europejską Poetką Wolności 2014
- 21/03/2014 17:05 - Nieznana przyszłość terenów po cukrowni w Pruszczu
- 21/03/2014 16:59 - Bursztynowa monstrancja atrakcją gdańskich targów
- 21/03/2014 14:46 - Gdańsk najmniej zakorkowanym miastem Polski
- 20/03/2014 20:52 - Pierzeja zachodnia warunkuje zagospodarowanie Targu Węglowego
- 20/03/2014 13:46 - Ciemne chmury nad szkołą w Kokoszkach
- 20/03/2014 13:39 - Strażniczka miejska popełniła samobójstwo
- 20/03/2014 11:41 - Trwa budowa trzeciego peronu w Gdańsku Wrzeszczu - galeria
- 19/03/2014 20:21 - Polska stolica bursztynu gości 450 wystawców z 17 krajów
- 19/03/2014 17:23 - Jak długo potrwa efekt Euro?